[Hej! Więc... padła propozycja, by zrobić maratonik, który uczciłby należycie koniec wakacji. Stwierdziłam, że to dobry pomysł dlatego w tym tygodniu rozdziały będą pojawiać się codziennie. Miłego czytania. ^^]
Powoli otworzyłem oczy. W pomieszczeniu było jasno. Spałem aż do rana i był to niezwykle miły i przyjemny sen. Usiadłem i głośno ziewnąłem.
- Wyspałeś się?
Dopiero teraz zauważyłem siedzącego jakieś dwa metry ode mnie anioła. Przez chwilę mój mózg próbował połączyć ze sobą pewne fakty, co jest niezwykle trudne zaraz po przebudzeniu. W końcu jednak zaskoczyło. O cholera. Więc... to był, czy nie był sen?
- Dobrze się czujesz?
- ... Jestem głodny.
Anioł zaśmiał się lekko, co sprawiło, że moje serduszko podskoczyło, a w brzuszku zaczęły latać motylki. Brakuje mi tylko tęczy i kwitnących różyczek.
- Jeśli jesteś głodny, to znaczy, że wszystko w porządku.
- Ta... to zdecydowanie normalny dla mnie stan.
- Nie mamy nic do jedzenia czy picia. Musimy szybko ruszyć do najbliższego miasta.
- A co później?
- ... Chyba ruszymy przed siebie. Lepsze to niż bezczynnie stać w miejscu.
- Mamy przedostać się ze środkowej Europy do Ameryki?
- Na razie to musi wystarczyć.
- ... Po prostu świetnie.
- Ej, nie będzie tak źle.
- Będzie potwornie.
- Hmm... więc nie cieszy cię wizja wspólnej podróży? Ranisz mnie.
- ... Nie... to nie to miałem na myśli...
Anioł zaśmiał się lekko, podszedł do mnie, po czym pomógł mi wstać.
- Wszystko będzie dobrze Sky. Tak długo, jak jesteśmy razem, poradzimy sobie jakoś. Chociażby mielibyśmy przemierzyć cały świat.
- Nie no nie jest tak źle... mamy przejść tylko jego połowę.
Ariel uśmiechnął się, po czym chwycił za mój podbródek, przyciągnął do siebie i złożył delikatny pocałunek na moim czole.
- Teraz wiem, że naprawdę wszystko z tobą w porządku.
Gdybym wiedział, że sarkazm i nieśmieszne komentarze prowadzą do serca mężczyzny, częściej mówiłbym, co myślę. Bo tak się składa, że w 80% składam się z sarkazmu i nieśmiesznych komentarzy. Pozostałe 20% to depresja.
- Chodź Sky. Im szybciej ruszymy, tym szybciej coś zjemy.
Nie trzeba było powtarzać. Szybko ruszyłem za aniołem. Ponadto pocałunek Ariela udowodnił mi, że to, co wydarzyło się wczoraj, nie było snem. Wyszliśmy z ponurego budynku i ruszyliśmy na południe drogą, którą szliśmy wczoraj. Mieliśmy iść nią kilka kilometrów, by trafić do najbliższego miasta.
Plusem było to, że pogoda była niezwykle ładna. Owszem wszędzie były kałuże po wczorajszej ulewie, ale teraz na niebie nie było ani jednej chmurki a słonko pięknie świeciło. Jakby świat odpowiadał na moje wewnętrzne szczęście. Nie mówiąc już o tym, że niebo wydawało się jakieś takie bardziej niebieski a trawa bardziej zielona i pachnąca. Miałem wręcz wrażenie, że zaraz zacznę biegać boso po łące i pleść wianki z kwiatów. To przerażające, ale byłbym nawet skłonny założyć coś... kolorowego. Bogowie co się ze mną dzieje?
CZYTASZ
Alexis II
FantasyDruga część przygód Sky'a. Po tym jak jego życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni chłopiec został zmuszony do ucieczki. Ucieczki przed krwiożerczymi demonami jak i niebiańskimi istotami. Na szczęście nie został sam. W jego wędrówce towarzyszy...