10. Art of love - My_Boy_Niall/ LirycznaLucinda

513 47 34
                                    

Na wstępie, jako że to moja pierwsza recenzja, chciałabym się przywitać. Co nieco o moich preferencjach już wiecie, nadszedł więc czas, abyście przekonali się, w jaki sposób recenzuję, i ocenili, na ile moje analizy mogą okazać się dla Was przydatne. Zapraszam więc serdecznie do lektury, a w razie wątpliwości, zastrzeżeń... czegokolwiek - do dyskusji w komentarzach :)

FABUŁA [1,5/3]

Do tej pory praca ma trzy rozdziały, tak więc to dopiero początek, ale można już próbować wyciągać pewne wnioski. Zaczęłam od opisu, choć zazwyczaj albo go pomijam, albo tylko przeglądam, bo nie chcę wyrabiać sobie zdania na podstawie tych kilku zdań, o co przecież łatwo.

W tym wypadku postanowiłam włączyć opis w ogół informacji o utworze, jego realiach - i będę się do niego odwoływać. Tak właśnie z tej notki można dowiedzieć się, że fabuła rozgrywa się w miasteczku Sheffield w Anglii, do czego wrócę trochę później. Candice, główna bohaterka, podobno przeżyła jakiś wstrząs w dzieciństwie - mówię podobno, bo niestety nie zdążyłam zauważyć tego w utworze. Może to wina stosunkowo niewielkiej ilości tekstu, bo przecież niemożliwym jest poznanie całej historii bohatera na podstawie trzech rozdziałów, w dodatku czas płynął w nich dość nieregularnie, ale jednak każde wydarzenie, które odbija się na psychice, może wpływać już na sam sposób bycia, myślenia, dlatego można było umieścić w rozumowaniu bohaterki takie elementy, które zmuszą czytelnika do zastanowienia, dostrzeżenia różnic, zwłaszcza że mamy tu perspektywę narratora pierwszoosobowego! Aż szkoda nie wykorzystać takiej szansy.

Przejdźmy jednak do wydarzeń, co będzie wiązało się częściowo z tą nieregularnością, jeśli chodzi o czas, przynajmniej na początku. Candice poznajemy w sytuacji, kiedy dzwoniący telefon wybudza ją z popołudniowej drzemki, przy czym pojawiło się sformułowanie „obudzić z drzemki", które trochę mniej mi się podoba, ale mniejsza o to. Bardziej moją uwagę zwróciła szczegółowość opisywania czynności już od pierwszego akapitu. Bohaterka budzi się, szuka telefonu, znajduje go, telefon przestaje dzwonić, dziewczyna zauważa migającą diodę, odblokowuje telefon, wchodzi w historię połączeń, czyści pasek powiadomień, światełko przestaje mrugać, więc Candice z powrotem blokuje telefon i odkłada go na szafkę nocną, a to wszystko w dziesięciu (według widoku na komputerze) wattpadowych wierszach. Myślę, że to trochę za dużo. Spokojnie wystarczyłoby napisać zamiast tego, że ze snu wyrwał ją dźwięk telefonu, dodać trochę reakcji emocjonalnych, bo przecież mogła być zdezorientowana, skoro dopiero się obudziła, albo nawet zdenerwowana tym, że ktoś śmiał przerwać jej drzemkę (oczywiście z tym „śmianiem" to nie tak na poważnie). Od razu pozwoliłoby to czytelnikowi ustosunkować się jakoś do dziewczyny. Jak już mówiłam, szkoda nie wykorzystać możliwości, jakie daje narracja pierwszoosobowa. Ona przede wszystkim powinna być nośnikiem emocji, a wyliczanie czynności lepiej pozostawić narratorom trzecioosobowym. Później Candice mogła sprawdzić, kto do niej dzwonił, i tyle, bez odblokowywania/zablokowywania telefonu itd.

Myślałam sobie nawet, kiedy takie wyliczanie by się sprawdziło, więc tak na marginesie powiem, że nie przyczepiałabym się do tego, gdyby poznanie tożsamości osoby dzwoniącej doprowadziło do dodatkowych reakcji - wzburzenia, zaskoczenia, czegokolwiek - aż do ujawnienia tej tożsamości czytelnikowi. Mówiąc w skrócie, nie miałabym nic przeciwko, gdyby wyliczenie tak krótkich czynności miało służyć budowaniu napięcia, sprawieniu, że czytelnik będzie się niecierpliwił, dostrzegając zmiany w zachowaniu bohaterki. Może zmarszczyła brwi, może się uśmiechnęła albo skrzywiła, może zamyśliła się - jest tyle możliwości, a odbiorca tylko czekałby na tę jedną informację: kto dzwonił i dlaczego.

Następnie dziewczyna daje sobie chwilę na rozbudzenie się, a niedługo potem telefon znowu zaczyna dzwonić i tym razem osoba po drugiej stronie doczekała się odebrania. Po zakończeniu rozmowy Candice na chwilę wychodzi, a gdy wraca do pokoju, decyduje się go opisać... Błąd. Znowu w grę wchodzi narracja pierwszoosobowa. Pokój dziewczyny jest przestrzenią, którą świetnie zna i mało prawdopodobne jest to, aby wchodząc do niego, myślała o tym, jak on wygląda. Dużo lepiej jest pokazywać takie rzeczy stopniowo, wykorzystując konkretne sytuacje, albo za sprawą perspektywy innego bohatera. Przecież czytelnik nie musi w tym momencie koniecznie dowiedzieć się, jak wygląda to miejsce. Na to przyjdzie czas.

Pączkarnia. Recenzje bez lukru!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz