Cześć! Wracam po dość długiej przerwie (przynajmniej dla mnie) z nową recenzją, w dodatku przeraźliwie długą. Notka na przyszłość: czytanie recenzji po napisaniu, aby ją skrócić, to zło - tekst wychodzi jeszcze dłuższy. A może to tylko ja mam taki problem...
FABUŁA [1,5/3]
Na początek mam drobną uwagę na temat wstępnego cytatu. Biblia ma wiele tłumaczeń, dlatego podanie tylko księgi, z której fragment pochodzi, to trochę mało. Prawdopodobnie wykorzystałeś fragment z Biblii Tysiąclecia, ale równie dobrze w tym miejscu mógł się znaleźć cytat z innego wydawnictwa.
Przechodząc do samego utworu, po przeczytaniu prologu zastanawiam się nad jego znaczeniem, którego póki co nie dostrzegam. Są to skróty informacji, które równie dobrze mogłyby być elementem większej sceny. Jak na prolog brakuje mi tu trochę charakteru odrębności. Sam ten fragment nie prowadzi do żadnych wniosków, nawet do zastanowienia, nie dostrzegam jego funkcji. Natomiast wraz z zakończeniem lektury w moim mniemaniu tej funkcji wciąż nie zyskuje. Dlaczego tak ograniczyłeś ten prolog? Wydaje mi się, że jest po prostu niepełny. A można było na przykład stworzyć scenę, w której Mirek słucha wiadomości i te urywki zapadają mu w pamięć, a potem dodać coś, co wskazywałoby na stan emocjonalny bohatera, jego postrzeganie rzeczywistości, bo przecież to jest niejako zapalnikiem jego dalszych działań. To sytuacja w kraju ma go zmuszać do takiego, a nie innego postępowania, więc zamiast pokazywać samą sytuację, lepiej przedstawić jej wpływ na Mirka, a czytelnik w ten sposób dostanie impuls, że coś się będzie działo (zostanie zachęcony do dalszego czytania), a przy okazji mógłby poznać motywy głównej postaci przez jakąś jej decyzję (wywołaną tymi wiadomościami), a nie przez słowa narratora. Każdy może sobie mówić, co chce, ale powiem Ci, że ja mam tak (i pewnie nie tylko ja), że gdy muszę na słowo uwierzyć narratorowi, to od razu budzi się w mojej świadomości sprzeciw, takie: „a jak nie uwierzę, to co?".
Przyznaję, że gdy w opisie zobaczyłam, że fabuła rozgrywa się w Lublinie, od razu miałam większą ochotę, żeby zacząć czytać. Zatrzymałam się na chwilę w rozdziale pierwszym, kiedy mowa była o głębokim Internecie. Główny bohater mówi: „Tam dowiedziałem się, że masz stronę na Deep Web". Po pierwsze, głęboki Internet jest przestrzenią, a więc można mieć stronę bardziej w nim niż na nim, po drugie, Deep Web jest zbyt szerokim określeniem, żeby sądzić, że treści tam umieszczone są nielegalne. Ja korzystałam w ostatnich miesiącach z głębokiego Internetu regularnie, nawet, uwaga, pisałam pracę zaliczeniową, w której miałam ocenić treści znalezione w nim na dany temat. Nie czyni to jednak ze mnie przestępcy. Deep Web obejmuje po prostu treści, do których nie można dotrzeć przez wyszukiwarki ogólne, a więc mogą to być katalogi, bazy danych jakiejś instytucji. Z kolei z sytuacją opisaną w tekście kojarzy mi się bardziej określenie Dark Web. W innym rozdziale znowu pojawia się wyrażenie: „wszedł na sieć Darknet zwaną też Deep Web" - no nie do końca. Utożsamianie obu nazw to zbyt duży skrót.
Znowu w przypadku sieci TOR nie przekonuje mnie, że Cichocki przez samo jej użytkowanie wysyłał coś więcej niż „zwykłe porno", jak twierdził główny bohater. W obecnych czasach, kiedy coraz trudniej jest o zachowanie prywatności w sieci, takie środki ochrony może stosować każdy i coraz więcej osób rzeczywiście je stosuje, i to nie dlatego, że prowadzi jakąś nielegalną działalność. Co więcej, fabuła dzieje się w przyszłości i nawet jeśli to nie jest daleka przyszłość, technologie rozwijają się obecnie bardzo szybko, więc potrzeba chronienia prywatności może okazać się jeszcze większa.
Sam przypadek natrafienia na Cichockiego w mediach społecznościowych jest zastanawiający, a właściwie jeśli przeszukiwał przypadkowe profile, to bardziej zastanawiające jest to, co na profilu Cichockiego mógł znaleźć. W końcu wszystkie treści były tam przyporządkowane do jego imienia i nazwiska, więc głupotą byłoby, gdyby dawał jakieś podejrzenia o nieodpowiedniej działalności. Zaczynam się zastanawiać, czy w tej sytuacji Mirek jest wykreowany na takiego, który w magiczny sposób prześwietla profile albo każdego człowieka na Ziemi podejrzewa o łamanie prawa, czy to Cichocki miał być takim bezmyślnym przestępcą. Osobiście wolałabym, żeby żadna z wersji nie była prawdziwa.
CZYTASZ
Pączkarnia. Recenzje bez lukru!
Non-FictionJesteśmy grupą dziewczyn, które jednoczy pasja do czytania, pisania i jedzenia! Postanowiłyśmy połączyć siły, mózgi i klawiatury w służbie wattpadowej sztuki! Chcesz dowiedzieć się, co postronny Czytelnik sądzi o Twojej twórczości? A może chcesz spr...