23. Pure Love - KagamiNee/ Nihgtingale

370 40 9
                                    


      Chyba każdą recenzję ostatnio przyjdzie mi zaczynać od przepraszania za zwłokę. Niestety wrzesień okazał się bardziej zapracowany, niż przypuszczałam, do tego doszły problemy z komputerem i moja ogólna niechęć do recenzji, która ostatnio mnie nawiedza. Dobra passa z dobrymi pracami nadal trwa u Smakoszy, bo przed Wami kolejna pozytywna recenzja!

OGÓLNE WRAŻENIE (1/1)

         Opis i okładka są bardzo "romansowe". Okładka jest estetyczna, nastrojowa i przyciąga oko, choć kojarzy mi się z obyczajowymi filmami telewizyjnymi, w których bohaterów czeka cała kupa tragedii.  Na szczęście Twoje opowiadanie, poza "smutnym" ładunkiem, niesie całkiem optymistyczny przekaz, przynajmniej na razie. Gdy obejrzałam sobie przygotowane aesthetic od razu przypomniał mi się film i książka "Zanim się pojawiłeś" i "Za wcześnie umierać", szczególnie ten pierwszy, a czytając Twoje opowiadanie, Nick cały czas miał dla mnie twarz Sama Claflina. Była to jednak tylko początkowa zbieżność, bo poza niepełnosprawnością jednego z głównych bohaterów akcja nie ma nic wspólnego z fabułą tej książki. Z moich komentarzy już wiesz, że Twoje opowiadanie mnie wciągnęło, do tego stopnia, że przestałam później wypisywać literówki, bo nie chciałam się odrywać! 

         Ach, przypomniało mi się, że w opisie masz takie nieładne powtórzenie, które mi zaburzało jego odbiór. Cały opis jest zachęcający, informacje ujawnione i to, co przemilczane, występują płynnie. A końcówka środkowego akapitu i początek ostatniego - tylko... tylko - psują go. 

FABUŁA (2/3)

        Prolog podzieliłaś na dwie części. Dwie krótkie sceny, które dzieli kilka dni. W sumie bez tej pierwszej nic by się nie zmieniło w odbiorze historii. Tym bardziej, że to raptem parę zdań. W ogóle cały prolog jest bardzo krótki i od razu wali czytelnika po głowie. Przyzwyczaiłam się, że na wattpadzie prologi są taką zachętą - zobacz, kotku, co mam w środku - ale Twój to taka torpeda. Bez żadnych "dawno, dawno temu", "w odległej galaktyce", u Ciebie od razu łuuup - pierwsza miłość, i to na wózku. Nie wiem, czy można to rozpatrywać w kategorii błędu, bo pewnie każdy odbierze to inaczej. Ja czytam, czytam i od razu ląduję w środku akcji. Dla mnie było za szybko, ale rozumiem, że ta historia ma być o ich relacji już po spotkaniu, a nie przed, jednak poczułam się od razu wrzucona na głęboką wodę. Rozbudowałabym go jakoś, ale to ja, a ja lubię długie rozdziały. 

      Fabuła skupia się na relacji Natalie i Nicka, których coś tam kiedyś łączyło w przeszłości, "coś" nie do końca określonego, niby zakochanie, niby przyjaźń. Potem Nick nagle znika, Natalie czuje się porzucona i stara się go odnaleźć, przez wiele lat nie mogąc pogodzić się z jego stratą i z nikim związać. Zaczyna nową pracę i spotyka w niej dawnego ukochanego, który jeździ na wózku. Sama w notatkach stwierdziłaś, że opowieść ma dotyczyć głównie Natalie i jej problemów. W tym momencie mogłam spokojnie przewidzieć, jakie przeciwności mogą stanąć na jej drodze i pod tym względem nie czułam się zaskoczona.

       Oczekiwałam powolnego, nastrojowego przełamywania lęków i oporów głównej bohaterki oraz stopniowego otwierania się Nicka na możliwość związku w jego "stanie". Chciałam poczuć tę ich niepewność. Widać, że starałaś się budować ich więź, pokazując przeżycia Natalie, ale znów było dla mnie  za szybko. Momentem przełomowym miało być spotkanie w szpitalu, potem wizyta u rodziców. I jak tak zaczęłam doszukiwać się punktów zwrotnych, dotarło do mnie, że w sumie cała akcja to zbiór takich punktów. Od dramy do dramy. Spotkanie w pracy, szpital, wizyta u rodziców, matka Nicka. Brakowało mi takich płynnych przejść pomiędzy tymi wydarzeniami. Są dobre, nadają tempo, ale gdy ni stąd ni zowąd zjawiła się matka Nicka, zaczęłam się zastanawiać, jaka będzie następna kłoda, jaką im wrzucisz pod nogi, gdy już sobie z poprzednią poradzą. Nie wiem, czy wystarczająco jasno to opisałam.

Pączkarnia. Recenzje bez lukru!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz