25. Tony Stark FF/One shot ~ Ethealia/ Prozerpinka

305 28 5
                                    


W wyniku drobnych zawirowań w kolejce, zacznynamy od pozycji drugiej w Kolejce do kasy :)

FABUŁA (1.5/3)

Opis obiecuje, że będziemy poruszać się po granicy Marvelowskich niedopowiedzeń i nie powinniśmy się spodziewać cyklicznych czy ogromnych odstępstw od kanonu. Jak dla mnie brzmi to jak świetna lektura dla fanów, ale też niezłe wyzwanie, żeby przenieść istniejące już na ekranie postaci na papier. Mówimy tu zresztą o osobie bardzo wyrazistej, co wcale sprawy nie ułatwia.

W pierwszym rozdziale bardzo podoba mi się zagranie z czasem. Wszystkie posunięcia zamachowców są wyliczane na minuty lub godziny i to potęguje napięcie. Obniżanie wartości syna w mediach jest podszyte taką desperacją i żalem ojca, że faktycznie czuć, jakie to wielkie poświęcenie z jego strony. No i daje fantastyczne usprawiedliwienie relacji Howarda z jedynym potomkiem! Taki wstęp totalnie mnie kupił.

W świetle tego, co już wiemy jako czytelnicy, nietrudno współczuć małemu Tony'emu, który postrzega ojca jako swojego rodzaju wroga. Ale nie do końca widzę sens w odmawianiu mu pieniędzy na studia. Jeśli nawet ktoś czyha na jego życie, to, czy ojciec daje mu jakieś pieniądze, nie byłoby przecież wiedzą publiczną. W ten sposób nie pokazałby, że jego syn jest dla niego ważny, a może wręcz odwrotnie – mógłby kreować się na ojca, który ma Tony'ego gdzieś, ale daje mu te pieniądze "na odwal". Przecież zupełnie zaniedbany syn stanowiłby niewygodny skandal. To, że musi na siebie sam zarabiać, jest moim zdaniem niepotrzebną przesadą.

Nie wydaje mi się, żeby sprzedawanie jakichś projektów dla S.H.I.E.L.D. miało logiczne uzasadnienie. Potrzebował pieniędzy, okej, rozumiem. Ale tak na dobrą sprawę współzałożycielem tej firmy był jego ojciec, więc pośrednio sprzedawał je jemu. Poza tym rozkręcił Stark Industries dopiero po śmierci ojca, sprzedając broń armii. Wcześniej mamy tylko napomknięte, że owszem, był genialny i eksperymentował, ale żeby od razu taka marka chciała coś od niego kupować? I dawała mu tylko tyle pieniędzy, żeby starczyło na naukę?

Jeśli przyjrzeć się całości ogólnie, przychodzi mi do głowy kilka uwag. Po pierwsze, o ile ograniczona długość mi nie przeszkadza, tak każdy rozdział zdaje się jednak dość powierzchowny. Wszystko skupia się tylko na wnętrzu Starka i jego bólu, braku przyjaciela, stosunku do ojca... i tak w kółko. Taki był zamysł, ale z drugiej strony można było poświęcić też kilka zdań na inne opisy. Pomieszczenia, wnętrza innych bohaterów albo inne aspekty osobowości niż te, które poruszasz bez przerwy – zdecydowanie jest co opisywać. Jak na tak niewiele słów, nasuwa się pytanie, dlaczego nie wycisnąć z tego więcej? Dlaczego nie naprodukować więcej tekstu, żeby lepiej zbudować świat przedstawiony?

Druga sprawa to brak płynności. Tu również widzę twój zamysł, to w końcu tylko luźny zbitek różnych opowiastek z życia bohatera. A jednak trzymasz się chronologii, więc szkoda, że nie budujesz napięcia albo nie sygnalizujesz w żaden sposób, że to jest jednak całość.

Skoro już wspomniałam o braku różnorodności opisów, warto też powiedzieć o zdecydowanej przewadze bloków tekstu poświęconych wnętrzu Starka nad dialogami. To sprawia, że większość to jego wewnętrzny lament, a nic ciekawego jako tako się nie wydarza. Nie chcesz ingerować w kanon, tylko bardziej komentować wydarzenia z jego perspektywy, ale dałoby się też to zrobić, wprowadzając w to nieco więcej akcji i nie okalać każdego jednego wydarzenia jego płaczliwymi myślami. 

Jednak, mimo tej krytyki, uważam, że sporo się udało. Chociażby rozdział otwierający całość czy scena Tony'ego, którego ukryte żale wychodzą na zewnątrz pod wpływem alkoholu, i Pepper, która próbuje się zwolnić. Również ten szwankujący związek wydaje się dość logiczny, bo Iron Man nie wyglądał mi nigdy na postać, która będzie potrafiła zdrowo i normalnie kochać.

BOHATEROWIE (0.5/2) 

Bardzo doceniam próbę uczłowieczenia Tony'ego i pod pewnymi względami na pewno się udała. Chociaż rozdziały są przegadane, dajesz nam dokładny wgląd w pewne problemy z jego młodości i to potrafi wiele wyjaśnić w kontekście całego uniwersum. A jednak cierpi na tym ta strona Starka, którą dobrze znamy: pewna siebie i nieznośna. Właściwie ta jego charyzma i bezczelność wynika głównie z opisów, jakie nam serwujesz, a jego zachowania robią z niego apatycznego mięczaka z depresją. Cechy bohaterów najlepiej ilustrować ich czynami. Napisanie w jednym zdaniu, że sypiał z kim popadnie albo że zachowywał się nonszalancko, nic tak naprawdę dla czytelników nie znaczy. To konkretne sytuacje pokazują, kim jest, a ukazujesz go jednak w takich, w których głównie stęka.

Reszta bohaterów stanowi tylko tło, ale kiedy się tam przewijali, czasami zapalała mi się ostrzegawcza lampka w głowie. Chociażby Pepper i ta wzmianka, że przy kłótniach potrafiła powołać się na jego zmarłych rodziców. Może i w złości mówimy różne rzeczy, może i ten związek naprawdę szwankował, ale akurat ona nie była aż tak zawistna czy okrutna. Logiczną koleją rzeczy wydaje się to, że Peggy, bliska przyjaciółka Howarda, była z Tonym od małego. Jednak rozdział jest trochę rozmyty, skupiony znów wyłącznie na uczuciach i fakt, że z kanonu to nie wynika, nie zostaje tutaj zbyt uzasadniony. Jego odzywka do Kapitana jest nielogiczna, bo sytuacja Avengersów była wtedy trochę inna, niezezwalająca na takie docinki. Również dlatego Peggy nie jest tam nawet pełnoprawną postacią, tylko narzędziem do następnych cierpień Iron Mana. A szkoda.

POPRAWNOŚĆ I STYL (1.5/2) 

Twój styl potrzebuje jeszcze trochę podszkolenia, ale z płynnością podawałaś mi kolejne informacje i przeczytałam całość naprawdę szybko. Zdarzyło się kilka niefortunnych zdań czy przecinków, ale jest to oczywiście normalne.

Rzuciło mi się w oczy kilka krótkich akapitów, które były jak takie perełki na tle całości. Twój narrator mówi do nas lekkim i poprawnym językiem, ale zarazem zupełnie zwykłym, niewyróżniającym się. Dlatego tak bardzo spodobały mi się niektóre fragmenty, które bardzo pasowały do tego, co mogłoby się dziać w jego głowie. Na przykład porównanie obcej sytuacji do nierozwiązanego równania i intruza do zmiennej tego równania. Więcej takich zabiegów!

ORYGINALNOŚĆ (1/2)

W pisaniu fanfiction moje pole do oceny oryginalności jest troszkę ograniczone, ale wiele można zrobić w niewymyślonych przez siebie realiach z nieswoimi bohaterami. Tutaj wielkich eksperymentów nie ma, pomysł na studium psychologiczne jest ciekawy, ale nie wprowadziłaś tam wielu swoich pomysłów. Właściwie wszystko bazuje na znanych wydarzeniach, chociaż czasem sprytnie je wykorzystałaś, żeby wpleść coś bardziej od siebie. Jest całkiem interesująco pod tym kątem, ale dało się z tego wycisnąć więcej.

OGÓLNE WRAŻENIE (0.5/1)

Czytało mi się przyjemnie, nie ma jakichś jawnych głupot czy bzdur, więc nic mi szczególnie nie przeszkadzało. Jednak uważam, że można nad tym wszystkim jeszcze popracować i może zastanowić się jednak nad koncepcją studium tylko dla samego studium. Brakuje tu wydarzeń, brakuje akcji, własnego wkładu i spójności. To sprawia, że całość nie jest porywająca, chociaż jest naprawdę niezłą laurką dla fanów i uważam, że wielu pracę doceni. Żeby to bardziej zaangażowało, niż zadowalało, chyba trzeba też patrzeć na jego psychikę na innych poziomach, niż tylko kręcić się wokół tych samych problemów. Tutaj można wyjść z własną inicjatywą, zaproponować coś zupełnie od siebie. Przyznaję pięć pączków. 

Prozerpinka

Pączkarnia. Recenzje bez lukru!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz