ROZDZIAŁ XXIX

120 5 0
                                    

Wsparta o ramię Thomasa szłam obolała plażą. Nie miałam swoich ubrań. Wszytskie poplamione były krwią dlatego chłopak dał mi swoją koszulkę. Przejście tych 4 km zajęło nam około godziny. Tak się cieszyłam ,że nareszcie zobaczę bliskich. Kiedy moim oczom nareszcie ukazał się dom ,ucałowałam policzek Thomasa na pożegnanie i mimo piekącego bólu ruszyłam samodzielnie do drzwi. Nagle poczułam ,że brakuje mi tchu. Zobaczyłam jak Kuba wsiada do samochodu ,w którym czekała już Monika i pani Kasia. Nie mogłam krzyczeć. Nie miałam jeszcze na tyle sił. Podpierając się o płot zaczęłam biec za odjeżdrzającym samochodem. Auto przyspieszało ,a płot się skończył. Nie pozostało mi nic innego jak tylko biec o własnych siłach. Nigdy nie czułam w sobie tyle silnej woli. Z każdym susem ból nasilał się ale nie przestawałam biec. W pewnej chwili Kuba spojrzał w luterko i gwałtownie zatrzymał samochód. Monika i pani Kasia spojrzały na niego zdziwione. On jedank nie zwrócił na nie uwagi lecz cały rozpromieniony wyskoczył z samochodu. Spojrzeliśmy na siebie. W pewnej chwili opadłam na żwir a Kuba podbiegł do mnie. Zatopiliśmy się w swoich ramionach. Świat wokół nie istaniał.

-Mia ty żyjesz! -płakał mi we włosy chłopak. -Żyjesz... Wiedziałem ,że cię odnajdę.

Ja też się rozpłakałam. Złapałam go za twarz i oparłam nasze czoła. Byłam tak szczęśliwa. Spojrzeliśmy sobie w oczy i zaśmialiśmy tak szczerze jakbyśmy znaleźli najcenniejszy w świecie skarb. Bo właściwie taka była prawda. Kuba lekko musnął moje usta. Odwzajemniłam się tym samym i już po chwili zatraciliśmy się w pocałunku. Tak namiętnym i czułym pocałunku. Byłam zachłanna... Chciałam go całować już zawsze. Tak bardzo za nim tęskniłam. Bałam się ,że więcej go nie zobaczę. Po chwili z samochodu wyszły dziewczyny, żeby zobaczyć co zatrzymało Kubę. Kiedy mnie zobaczyły ,omal nie zemdlały. Podbiegły do mnie i już po kilku sekundach cała nasza czwórka siedziała na drodze przytulona do siebie.
Kiedy reszcie Kuba pomógł mi wstać ,pani Kasia zmierzyła mnie wzorkiem. W jej oczach pojawiły się łzy a ona sama zakryła drżące usta dłońmi.

-Matko święta Mia jak ty wyglądasz? Co ci się stało? Ty krwawisz...-dotknęła mojego czoła- i w dodatku cała płoniesz.

-To nic...-odparłam uśmiechając się.- To tylko drobne zadrapania...-w tej chwili zakręciło mi siė w głowie i opadłam na ziemię. Kuba podniósł mnie na ręce i zaniósł do auta. Usiadł ze mną na tylne siedzenia. Oparłam głowę o jego kolana i w końcu zasnęłam. Kiedy się obudziłam ,byliśmy już w naszym kochanym sierocińcu. Czułam się już lepiej. Kuba pomógł mi wejść do mojego pokoju i ułożył w łóżku. Przykrył mnie porządnie i położył obok mnie gładząc moje włosy. Oparłam ręce o jego klatkę piersiową i cieszyłam się jego dotykiem i wonią jego perfum. Tak bardzo mi tego brakowało.

-Kocham cię Mia- przerwał ciszę Kuba.- Tak się cieszę ,że cię znalazłem. Przez cały ten czas kiedy cię nie było ,szukałem cię. Całymi dniami chodziłem tu i tam i szukałem. W końcu dzień przed tym jak się pojawiłaś policjant wezwał mnie do siebie i powiedział ,że znalazł twoje ciało...- w tym momencie po policzkach chłopaka spływały łzy. Wytarłam je lekko i powiedziałam uspokajającym tonem:

-Hej...Już po wszytskim. Jestem tutaj widzisz? Już wszytsko gra. Żyję i jestem przy tobie.

Uśmiechnęłam się uroczo aby zmusisz chłopaka ,żeby też się uśmiechnął. Pocałował mnie delikatnie i powiedział:

-Nie wiem co bym zrobił...gdyby ciebie zabrakło...

-Już po wszytskim...-odparłam.

Nie lubiłam słyszeć czegoś takiego. To tak jakby ktoś uzależniał swoje życie od mojego. Nie czułam ,że moje życie znaczy coś więcej dlatego odczuwałam lekki niepokój gdy słyszałam takie słowa.
Mama też tak mówiła... A potem zginęła przez to ,że moje życie było dla niej cenniejsze niż własne. Sebastian zrobił to samo.

Tej nocy poprosiłam Kubę ,żeby spał w moim pokoju. Wiem ,że to głupie bo Rick jest już w więzieniu a w dodatku setki kilometrów stąd ,ale nadal bałam się ,że sytuacja się powtórzy. Przytuliłam się do chłopaka ,który otoczył mnie swoim silnym ramieniem i w końcu zasnęłam.

Chodziłam sobie po parku i patrzyłam na dzieci bawiące się z rodzicami. Przystanęłam ,żeby obserwować małą  dziewczynkę. Miała blond włosy i niebieskie oczka. Z bladą jak śnieg skórą idealnie kontrastowała różowa sukienka na ramiączkach. Bawiła się z tatą. Jednak mężczyzna stał do mnie tyłem więc nie widziałam jego twarzy. Dziewczynka biegała wokół niego ,a on łapał ją w pasie o podrzucał do góry albo okręcał. To był taki słodki obrazek. Dziewczynka tak słodko chihotała. W pewnym momencie mała spojrzała w moją stronę. Mierzyłyśmy się przez chwilę wzrokiem ,po czym dziecko podbiegło i złapało mnie za rękę:

-Chodź mamusiu...- powiedziała rozpromienionym głosikiem.- Pobaw się ze mną i tatusiem.

Mamusiu? Czy to znaczy ,że... to moja córeczka?

W tym momencie mężczyzna się odwrócił i zobaczyłam Kubę. Na mój widok uśmiechnął się szeroko. Podbiegł do mnie i małej ,podniósł nas na ręce i zaczął się z nami kręcić. Śmiechom i uściskom nie było końca. Nie wiedziałam tylko jak nazwałam dziewczynkę. Zaczęłam szukać w pamięci. Zawsze marzyłam aby moja córeczka nazywała się Lena. Postanowiłam więc spróbować:

-Kocham cię Lenka -powiedziałam do niej i przytuliłam do siebie.
Dziewczynka złapała w swoje małe rączki moją twarz, ucałowała mnie w nos i odparła:

-Ja też kocham moją piękną mamusię

Do końca dnia bawiliśmy się razem. Kiedy słońce zachodziło usiedliśmy na trawie i patrzyliśmy na kolorowe niebo. Nagle ciszę przerwał głos Kuby:

-Wiesz...Nigdy nie sądziłem ,że moge znaleźć kogoś takiego jak ty. Szukałem w wielu dziewczynach ,ale żadna nie była tak wyjątkowa. Tylko ty czynisz mnie szczęśliwym. Kocham cię...

  W tym momencie obudził mnie jakiś huk. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ,że Kuny nie ma przy mnie. Był środek nocy. Pełnia księżyca oświetlała mój pokój ,który z każdą sekundą robił się coraz bardziej mroczny. Huk powtórzył się... Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła. Nie mogłam złapać tchu. Schowałam się pod kołdrę i próbiwałam powstrzymać łzy. Po kilku minutach drzwi do pokoju się otworzyły i zaliło się światło. Zacisnęłam powieki przygotowana na najgorsze ,kiedy usłyszałam głos Kuby.

-Mia...Co się stało?

Wychyliłam się spod kołdry i wstałam szybko.

-Dlaczego mnie zostawiłeś? Obudziłam się przed chwilą a ciebie nie było! I jeszcze te huki. Myślałam ,że Rick tu dotarł ,zrobił ci krzywdę a teraz idzie do mnie!- moja twarz tonęła we łzach. Ja sama stałam naprzeciw Kuby i krzyczałam. Nie wiem dlaczego krzyczałam. Nie byłam zła a raczej przerażona. Chłopak podszedł do mnie i prztciągnął moją głowę do swojej pierci. Słyszałam bicie jego serca i to mnie uspokoiło. Po 5 minutach usiedliśmy na łóżku ,a chłopak powiedział.

-Też się o to bałem... Dlatego zeszłem. Usłyszałem huk więc pocałowałem cię w nosek i zbiegłem na dół. Bałem się, że to Rick przyszedł po ciebie. Okazało się jednak ,że to Daniel. Zaczął lunatykować...-zaśmiał się chłopak.- Stwierdził przez sen ,że zrobi sobie kanapkę. Coś słabo mu to wychodziło bo miał w ręce tylko deskę ,którą walił w blat.

Mój strach już prawie ustąpił. Przytuliłam mocno chłopaka i oparłam głowę o jego ramię. Oczy kleiły mi się aby znowu zasnąć...

-Będziemy mieli piękną córkę...-powiedziałam i zasnęłam.

Obrót życia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz