-Nie mam po co żyć... -wyszeptałam. W magazynie panowała teraz taka cisza, że słychać było jak moja łza uderza o beton. W tej chwili nie chciałam żyć.
-Proszę strzelaj... -spojrzałam na Ricka. Pewnie wyglądałam fatalnie. Rozmazany makijaż, zalana od łez twarz i blada cera. Do tego włosy opadające na całej twarzy.
Chłopak machnął ręką na Daniela i wraz z Dereckiem i Carlem weszli do jakiegoś innego pomieszczenia. Daniel podszedł i usiadł obok mnie, kładąc mi rękę na ramieniu.-Mia już jej nie pomożesz chodźmy z...
-Nie dotykaj mnie! -rzuciłam. -Zostaw mnie... To twoja wina... Dlaczego to zrobiłeś?! Przyjaźniliśmy się a ty... Nie chce mi się na ciebie patrzeć.
Chłopak złapał mnie za ramię i podniósł się pomagając mi wstać.
-Chodź... To za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Przez zapłakane oczy nic nie widziałam. Daniel zaprowadził mnie do pomieszczenia gdzie siedział David i Daria. Kiedy dzieci mnie zobaczymy natychmiast rzuciły mi się w ramiona. Mimo zakazu Ricka ,Daniel dał nam koc na którym mieliśmy spać. Właściwie koc prawie nic nie dał. Nadal było nam zimno. Dzieci oparły się o mnie i zasnęły. Ja nie mogłam spać. Cały czas miałam przed oczami obraz Moniki... Mimo że widziałam to na własne oczy i tak nie mogłam uwierzyć że to się wydarzyło naprawdę. Rano do pokoju wszedł Dereck. Powiedział że Rick kazał mnie do siebie zaprowadzić. U całowałam dzieci i ruszyłam w stronę drzwi. Kiedy już miałam przekroczyć próg, David podbiegł i przytulił mi się do nogi.
-Ale wrócisz do mnie prawda?
Kucnęłam i powiedziałam patrząc mu w oczy:
-Oczywiście maleńki... -nagle jednak do mnie dotarło, że nie mogę mu tego obiecać. Dlatego dodałam:
-A nawet jeśli nie... To musisz mi obiecać, że zaopiekuje się Darią i... Lenką.
Chłopiec wytarł rękawem łzy z oczu i skinął na znak zgody. Potem wyszliśmy. Przed pokojem Ricka, Dereck zatrzymał się i stanął naprzeciwko mnie.
-Zanim wejdziemy, najpierw mała nagroda. Potem przy gwoździ mnie do ściany i zaczął całować, dotykając przy tym mój tyłek i cycki. Byłam tak osłabiona, przerażona i zmęczona tym wszystkim, że nawet nie protestowałam. W końcu chłopak skończył pocałunek. Oparł się ręką o ścianę tuż obok mojej twarzy. Dusząc mi na szyję wyszeptał cicho:
-Nie ważne co Rick chce ci zrobić. Bądź moja a wtedy obronie cię przed nim...
-Nigdy -odparłam stanowczo.
Chłopak rzucił mi gniewne spojrzenie. Był taki jak Rick. Nie znosił gdy mu się sprzeciwiało. Rzucił mnie na ziemię, chwycił kabel który miał leżał na szafce obok i zaczął mnie brutalnie bić. Krzyczałam tak głośno ,że niemal czułam jak podłoga drga. Po niecałej minucie Rick wybiegł z pokoju. Pchnął Derecka i wrzasnął do niego:
-Co ty wyprawiasz kretynie?! Nie pozwoliłem ci na to! Ona mi się jeszcze przyda. Żywa! Rozumiemy się? A jeszcze raz jej coś zrobisz bez mojej zgody, skończysz jak ona. Jasne?!
Chłopak burknął coś pod nosem i poszedł sobie. Kiedy zniknął z pola widzenia Rick podszedł do mnie. Leżałam na ziemi ledwie dysząc. Całe moje ciało było pocięte od kabli. Chyba nie było miejsca , z którego nie sączyła by się krew.
Chłopak popatrzył na mnie. Uśmiechnął się lekko. Już myślałam, że pomoże mi wstać. Opatrzył mi rany i... Że ma trochę człowieka w sobie. Jakże się myliłam... Podszedł do mnie i z całej siły kopnął mnie w brzuch. Wydałam z siebie gorzki ryk. W tym momencie do magazynu wszedł Daniel. Popatrzył na mnie a przerażenie w jego oczach niemal równało się z moim. Prawie w sekundę dobiegł do mnie i Ricka.-Co tu się stało? -zapytał słanym głosem.
Rick spojrzał na mnie bez najmniejszego współczucia po czym odparł:
-Zajmij się nią... -i wyszedł.
Daniel szybko kucnął przy mnie. Bal się mnie dotknąć aby nie wyrządzić mi krzywdy. Pobiegł po miskę z wodą i delikatnie zaczął przeżywać mi twarz. Byłam tak słaba, że nie mogłam otworzyć oczu. Nie mogłam nawet kiwnąć palcem. W pewnej chwili do magazynu wszedł Dereck.
Na widok rozbryzganej wokół mnie krwi i skatowanej mnie, natychmiast do nas podbiegł.
Stanął nade mną i przeklął pod nosem.-Co się tu stało?
-Leć po apteczkę... -oparł Daniel nawet na niego nie patrząc.
-Ale co tu się...?
-Idź! Ona umiera!
Chłopaka ogarnęło przerażenie. Jednak otrzasnął się i pobiegł po apteczkę. Potem obaj ostrożnie za nieśli mnie do sypialni. Położyli na łóżku i zaczęli opatrywanie. Początkowo wszytko było okej. Nawet sobie radzili. Połowę ran już udało im się zakryć. Ale w pewnym momencie zaczęłam mieć drgawki. Nie pamiętam wszytskiego co się ze mną wtedy działo. Pamiętam zaledwie migawki. Jak Daniel biega w te i spowrotem robiąc mi zimne okłady... Jak Dereck biegnie po Ricka i kłócą się o coś wskazując na mnie... Najbardziej zdziwiło mnie jedno z tych wspomnień... Dereck i Rick wybiegli z pokoju a Daniel nachylila się nad łóżkiem i że łzami w oczach powiedział mi do ucha:
-Mia... Nie wiem czy mnie słyszysz... Ale jeśli tak to pamietaj... Nie musisz już dłużej walczyć. Nie musisz już być silna. Przeżyłaś tak długo. DalsDalsze życie dla ciebie oznacza dlaczego cierpienie... Dlatego jeśli się nie obudzisz... Nie będziemy mieli żalu...
Potem pamiętam już tylko ciemność.
Kiedy się obudziłam, leżałam w ciepłym oświetlonym pomieszczeniu. Otworzyłam lekko oczy i rozejrzałam się dookoła. Obok łóżka siedział jakiś mężczyzna. Dalej byłam osłabiona. Nie potrafiłam rozpoznać kto to.-Gdzie jestem...? -zapytałam łamiącym się głosem.
-Dzięki Bogu Mia... -odparł i usiadł obok mnie na łóżku. Pogładził mnie po włosach i sprawdził jak moja temperatura.
-Chyba dobrze... Kim ty jesteś?
Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jak to? Nie poznajesz mnie?
-A powinnam?
Chłopak nic nie mówił. Popatrzył na mnie a zdziwienie na jego twarzy mieszało się teraz z lekkim strachem. Wpatrywaliśmy się przez chwilę w siebie po czym wybiegł z pokoju.
O co tu chodzi? Dlaczego niczego nie pamiętam? Tylko urywki... Podniosłam się i usiadałam na łóżku.
Po kilku minutach drzwi się otworzyły. Do pokoju wbiegł wysoki umięśniony chłopak.
Chłopak usiadł obok mnie i popatrzył mi w oczy.-Poznajesz mnie?
Próbowałam wyszukać w pamięci jakieś wspomnienia związane z nim ale w głowie miałam tylko pustkę.
-Niestety... -odparłam i spuściłam wzrok.
-To nic kochanie... -odparł chlopak i przytulił się do mnie.
-Kochanie? Czy my jesteśmy...?
-Małżeństwem...
Małżeństwo?! Mam męża? Jeśli tak to super wybrałam. Ten chłopak wygląda fantastycznie.
-Przypomnij mi jak masz na imię?
-Rick kruszynko...-odparł i podał mi rękę. -A teraz chodź. Musisz się przebrać i coś zjeść. Nabrać sił...
CZYTASZ
Obrót życia
Storie d'amoreNazywam się Mia. Mam kochającą rodzinę ,wspaniałego chłopaka ,cudowną przyjaciółkę ...to znaczy miałam... przed wypadkiem...