ROZDZIAŁ XXIV

134 5 0
                                    

Do końca dnia siedzieliśmy w salonie z panią Kasią. Kobieta opowiadała nam co sie nowego wydarzyło się w sierocińcu. Siedziałam po turecku na kanapie z ręcznikiem na głowie i kubkiem gorącej truskawkowej herbatki. Słuchałam jak pani Kasia z przejęciem opowiada o dwóch nowych dziewczynkach i o tym ,że odmalowali ściany i posadzili kilka drzewek w ogródku. Przypatrywałam się jej, popijając napój i cały czas czując na sobie wzrok Kuby. Rozmowę skończyliśmy przed 23. Potem kobieta położyła się spać na moim łóżku a ja ułożyłam się w salonie. Nie mogłam zasnąć więc stwierdziłam ,że pójdę do kuchni  i zrobię coś do jedzenia. Założyłam na siebie za dużą bluzę Kuby i weszłam do kuchni. Zapaliłam światło i otworzyłam lodówkę. Schyliłam się ,żeby znaleźć coś na co miałabym ochotę. W tym momencie usłyszałam głos Kuby za plecami:

-Co ty robisz o tej porze?

Aż podskoczyłam ze strachu. Na moje nieszczęście obok był stół i walnęłam głową o jego róg. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie i potarłam obolałe miejsce. Chłopak roześmiał się i podszedł się przytulić.

-Nic ci nie jest kaleko?-uderzyłam go z łokcia w brzuch

-To twoja wina. Przestraszyłeś mnie!

-Dobra nie krzycz przepraszam...Bo obudzisz dziewczyny. Co tu robusz po północy?

Wyrwałam się z jego uścisku i podeszłam do szafek zaglądając do środka w poszukiwaniu inspiracji.

-Zgłodniałam...Ale nie wiem co zjeść.

-Mam ten sam problem. Może ci pomoge?

-No okej...-odparłam stając na palcach.- Pomóż mi tam sięgnąć... Jest tam chyba toster czy coś.

Kuba podszedł i łapiąc mnie w talii posadził na swoje ramię.

-Ale ty lekka...-wyszeptał.

-Cicho bądź i podejdź bliżej...-zaśmiałam się. Słusząc to Kuba złapał mnie za kostki wychylił do tyłu i zaczął okręceć dookoła.

-Co ty wyprawiasz?!- wrzasnęłam przerażona. -Natychmiast mnie postaw.

Niechętnie ale spełnił moją prośbę.

-Jesteś nienormalny...-prychnęłam do niego i wskoczyłam na blat ,żeby ściągnąć toster. Położyłam go na stoliku i otworzyłam. Ku naszemu zdziwieniu okazało się ,że to gofrownica. Spojrzeliśmy po sobie i uśmiechnęliśmy porozumiewawczo. Bez słowa wyciągnęliśmy wszystkie składniki i wrzuciłam je do miski. Zaczęłam wszystko ze sobą mieszać. Po chwili Kuba podszedł do mnie od tyłu... Oparł mni głowę o ramie a rękami oplótł moje ręce i razem ze mną mieszał masę. Czułam jego oddech na szyi ,przez co przeszedł mnie mały dreszcz. Kiedy ciasto zostało zrobione a gofry upieczine usiedliśmy w salonie i oglądając jakieś romansidło zajadaliśmy się. Kuba siedział oparty o bok łóżka a ja leżałam oparta o niego. W pewnej chwili chłopak zatrzymał film. Spojrzałam na niego zdziwiona.

-Mia ,musimy porozmawiać...

-Okej-odparłam uśmiechnięta i w podskokach usiadłam naprzeciw niego. -O co chodzi?

-No więc... Ja coś do ciebie czuję Mia. Do tej pory jeszcze nad tym panowałem ale kiedy wieczorem tańczyliśmy w tym deszczu ,kiedy słuchałem twojego cudownego głosu, kiedy widziałem cię przemoczoną i bezbronną ,tylko moją... Teraz szaleję za tobą Mia... Szaleję...

W tym momencie poczułam motylki w brzuchu. Wyobraziłam sobie jak by to było jeśli bylibyśmy parą. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Ale po cheiki uśmiech spadł mi z twarzy... Wyobraziłam sobie ,że znów jestem chora... i ,że Kuba znów oddaje za mnie życie... i znowu zostaję sama... Zakręciło mi się w głowie.

-Kuba ja...ja...-głos ugrzązł mi w gardle.- Nie dobrze mi...

Pobiegłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Zrobiło mi się strasznje słabo... Podpierając się o meble doszłam do umywalki gdzie przemyłam bladą jak ściana twarz. Stałam bezwładnie oparta o zlew kiedy słyszałam jak Kuba wali w drzwi. Spojrzałam na chwilę w ich stronę ale szybko się odwróciłam i opadłam na ziemię. Złapałam się za głowę ,w którwj kręciło mi się jak na karuzeli i próbowałam się podnieść.
Po chwili pukanie nasiliło się a Kuba zaczął krzyczeć:

-Mia co się stało? Przepraszam otwórz! Zapomnijmy o tym...

Ostatkiem sił podniosłam się z podłogi i podpierając o meble podeszłam do drzwi. Kosztowało mnie to sporo wysiłku ale w końcu je otworzyłam. Kiedy tylko przekręciłam kluczyk, Kuba natychmist je otworzył i złapał mnie w ramiona.

-Przepraszam cie Mia...  Przepraszam... Zapomnij o tym co mówiłem, bądźmy przyjaciółmi ale nie uciekaj ode mnie.

Kiedy na niego popatrzyłam ,uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy.

-Kuba...-szepnęłam przytulona do niego.- Ja też cię kocham...

Chłopak spojrzał na mnie a na jego twarzy pojawił się tak promienny uśmiech jakiego w życiu nie widziałam. Złapaliśmy się za ręce i poszliśmy do salonu. Znowu oparłam się o Kubę a on gładził moje włosy. W pewnej chwili powiedziałam:

-Obiecaj mi coś...

-Wszytsko co zechcesz Mia.

-Moja choroba może wrócić ale ty obiecaj mi ,że wtedy nie oddasz za mnie życia.

Kuba spojrzał na mnie zdziwiony. Potem jednak uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek i powiedział:

-Po pierwsze twoja choroba nie wróci a po drugie...jak mógłbym żyć gdyby ciebie zabrakło?

Przytuliłam się do niego i wyszeptałam : ,,Kocham Cię" po czym zasnęłam. Obudziłam się z samego rana. Leżałam w ramionach chłopaka. Jeszcze spał... Pierwsze promienie słońca oświetlały jego twarz. Wyglądał pięknie... Ucałowałam lekko jego usta i wstałam z łóżka. Ubrałam ulubioną sukienkę ,zostawiłam Kubie liścik ,że idę się przejść na ostatni spacer po plaży i włożywszy w uszy słuchawki ruszyłam nad morze.
Wsłuchana w melodie szłam brzegiem obserwując fale i szybujące wysoko mewy. Nad brzegiem pływała jeszcze rodzina łabędzi. Przystanęłam na chwilę ,żeby przyjżeć się ptakom. Łabędzie były ulubionymi zwierzętami mamusi. Godzinami mogła siedzieć i szkicować je. Pogrążona we wspomnieniach nie zwróciłam uwagi ,że ktoś stoi za mną. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Przekonana ,że to Kuba, odwróciłam się szybko z szerokim uśmiechem gotowa wpaść mu w ramiona. Jednak kiedy zobaczyłam kto za mną stał uśmiech i radość ulotniły się ze mnie jak bańka mydlana... Teraz czułam tylko strach, chciałam uciekać jak najdalej. Najlepiej w ramiona Kuby... Przede mną stał Rick... W towarzystwie swojego kumpla blondyna. Stałam przerażona patrząc nerwowo w oczy Ricka.

-Witaj Mia- powiedział Ricka z cwanym uśmiechem. Przyciągnął mnie do siebie i agresywnie mnie pocałował. -Stęskniłem się kochanie...-złapał mnie za rękę a ja poczułam jeszcze większy strach.- Miałaś nie uciekać niegrzeczna dziewczynako. Ale nic nie szkodzi...I tak odbiorę zapłatę...

W tym momencie Rick mocno ścisnął mnie za nadgarstek a jego kumpel szedł za mną i rozglądając się czy nikt nie widzi ,pchał mnie ,żebym szła szybciej. Po chwili rozpoznałam tą leśną drogę...Prowadzili mnie do leśnej chatki Ricka.

Obrót życia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz