ROZDZIAŁ XXXVII

106 7 0
                                    

***Kuba pov.***

Około 5.30 obudził mnie płacz Lenki. Obruciłem się w jej stronę zdziwiony ,że Mia nie reaguje. Troche zdziwiłem się ,że nie ma jej w sypialni. Pewnie poszła do łazienki. Albo zaczęła już szykować śniadanie dla dzieci do szkoły. Leżałem z małą dłuższą chwilę. Już 7 a Mii nie ma. W dodatku nie słychać żadnych odgłosów z dołu. Wzięłem Lenkę na ręce i zeszłem po schodach. To co zobaczyłem odebrało mi dech. Na podłodze przy schodach leżała patelnia a wokół niej duże ślady butów, prowadzące do drzwi.
Szybko pobiegłem do pokoju Moniki.
Jeszcze spała. Szturchnąłem lekko jej ramię. Dziwczyna przebudziła się i spojrzała na mnie nieprzytomnym wzrokiem.

-Pora do szkoły?

-Nia ma jej...-odparłem słabo.

Monika podniosła się tak szybko jakby właśnie poraził ją piorun.

-Jak to? Czy to...ten Rick?

-Nie mam pojęcia- powiedziałem i przeczesałem nerwowo włosy palcami.

-Daj mi małą. Ja ogarnę dzieci i zostanę dzisiaj w domu a ty jedź! Zgarnij ekipe z sierocińca i panią Kasię i jedź. Znajdź moją siostrę...

Przytuliłem Monikę i dałem jej dziecko. Potem ubrałem pjerwszą kurtkę jaka była pod ręką i wybiegłem do samochodu. Nie obchodziło mnie w tym momencie ,że jestem z piżamie. Najważniejsza była moja Mia.
Nie bój się kochanie... Już jadę!

***Mia pov.***

Jazda zajęła nam około 2 może 3 godzin. Okna były przyciemnione więc nie widziałam gdzie mnie wiezie. Porywacz nie odezwał się ani słowem. Zresztą ja też bałam się odezwać. Modliłam się tylko w duchu aby Kuba nie wpadł na pomysł ,żeby mnie szukać. Nie chcę ,żeby ucierpieli przeze mnie... Ani on ani reszta dzieci. W końcu dotarliśmy na miejsce. Napastnik kazał mi zamknąć oczy. Potem nałożył mi na głowę jakiś worek i pomógł mi dojść do budynku gdzie mieli mnie trzymać. Kolejny raz mnie zdziwił... Wszyscy normalni porywacze złapali by mnie za ramię albo poprostu trzymali przy plecach pistolet i tak mnie prowadzili. Natomiast on złapał mnie za rękę i za plecy i prowadził mnie powoli. Ta dłoń... Czułam ,że kiedyś ją dotykałam.W końcu znaleźliśmy się w budynku. Był to stary magazyn. Było tam wilgotno ,ciemno i śmierdziało benzyną. Napastnik nakazał mi usiąść na krześle. Ten głos... Jestem pewna ,że to... W tym momencie zdjął mi worek. To Daniel! Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Ten chłopak który pomagał mi tyle lat...Który kiedyś razem z Kubą i Sebastianem uratował mnie przed Michałem. Ten ,który pomógł mnie znaleźć gdy Rick mnie porwał. Ten ,który pomógł mi pogodzić się z Sebastianem i ten ,który czuwał przy szpitalnym łóżku gdy umierałam. Ten na którego zawsze mogłam liczyć... To nie może być prawda. Siedziałam niemogąc wydusić słowa. Patrzyłam na niego. Cały czas powtarzałam w głowie ,że to nie może być on... Poprostu ,nie może! W pewnym momencie do magazynu wszedł Rick ,a za nim dwaj kolesie. Wyglądali naprawdę groźnie. Tatuaże na całym cielie, wielkie muskuły i blizny. Podeszli do mnie i stanęli naprzeciwko. Z każdym ich krokiem moje przerażenie rosło. Tak strasznie sie bałam. Ale przynajmniej moja rodzina była bezpieczna... W końcu Rick stanął naprzeciw mnie. Spojrzał na mnie i przejechał po kosmyku moich włsów. Popatrzyłam na niego i w tym momencie uderzył mnie w twarz z taką siłą ,że spadłam z krzesła i zaczęłam krwawić. Kątem oka zobaczyłam jak Daniel się wzdrygnął. Przez ułamek sekundy zdawało mi się ,że szepcze moje imię i chce do mnie podbiec.

-Siadaj- rozkazał Rick.

Obolała usiadłam na krześle. Mężczyzna zaczął chodzić dookoła mnie.

-No więc Mia...-zaczął.- Byłaś bardzo niegrzeczna. Mogłaś poprostu ze mną zostać i spokojnie sobie żyć, a ty wolałaś uciec i wsadzić mnie do więzienia.

Kolejny cios. Znów upadłam a krwawienie było większe.

-Siadaj!-polecił znowu nadal krążąc dookoła. -A więc co ja mam z tobą zrobić? Słyszałem ,że masz dziecko... To dziecko mogłoby być moje... Ale ty wolałaś być z nim!

Kolejne uderzenie. Opadłam bezwładnie. Podłoga była cała brudna od krwi. Byłam tak obolała i słaba ,że nie mogłam się ruszyć.

-Ty wolałaś uciec! Wstawaj!- wrzasnął.
Nie mogłam się podnieść. Chłopak podszedł do mnie i kopnął mnie w brzuch. Jęknęłam...

-Podnieś się!- wrzasnął i ponownie kopiąc. Teraz łzy mieszały się z krwią. Krzyczałam z bólu.

-Może już wystarczy...-powiedział nieśmiało Daniel.

-Zamknij się!- rzucił mu gniewne spojrzenie Rick a potem zwrócił się do mnie. -A ty...! Sprawię ,żebyś cierpiała. Tak jak ja cierpiałem w więzieniu!

Kopnął mni jeszcze dwa razy a potem kazał swoim napakowanym kolesiom zabrać mnie do schowka gdzie miałam być trzymana. Złapali mnie pod ręce i zanieśli do schowka. Było tam wilgotno i śmierdziało. Chodziły tam szczury i robaki. Nie było okien a wielki drzwi zamykane były na klucz. Położyli mnie na zimnej podłodze i wyszli. Następnego dnia usłyszałam ,że drzwi się otwierają. To był Daniel. Trzymał w rękach miskę z wodą i apteczkę. Zapalił światło i usiadł naprzeciwko mnie bez słowa. Zawsze kiedy go widziałam ,uśmiech nie schodził mi z twarzy. Teraz jednak czułam obrzydzenie. Już miało być wszytsko dobrze... Miałam żyć spokojnie z moją córeczką i mężem.
Daniel zmoczył gąbkę i nakazał mi się rozebrać.

-Chyba sobie żartujesz!- posłałam mu groźne spojrzenie.

-Rób co mówię!- krzyknął.

-Nie mam zamiaru się...-zaczęłam ,lecz szybko poczułam ,że nie powinnam się sprzeciwiać. Daniel mnie uderzył... Była to ostatnia rzecz jakiej bym się po nim spodziewała.
Nic nie powiedziałam. Spojrzałam tylko na niego wzrokiem pytającym : Dlaczego?
Złość z jego twarzy zniknęła a pojawiły się za to zmieszanie i poczucie winy.

-Rozbieraj się. Nie będę się powtarzać.

Z powodu mojego dalszego zaprzeczania wymierzył mi jeszcze 3 ciosy. Każdy coraz bardziej ranił moje ciało. Ubrania były już sztywne od zaschniętej krwi. W końcu zjdęłam je. Daniel delikatnie zaczął obmywać moje ciało. Upokorzenie ,strach i złość... Te uczucia buzowały we mnie tak mocno ,że czułam że zaraz eksploduję! Woda była już cała czerwona. W czasie kiedy Daniel mnie mył do pokoju wszedł jeden ze wspólników Ricka (Dereck). Oparł się o ścianę i mi się przyglądał. Czułam się coraz gorzej. Kiedy byłam już czysta, Daniel założył mi plastry, opatrunki i bandaże. Potem zabrał moje ubrania i ruszył do wyjścia.

-Chyba mnie tak nie zostawisz? Proszę... Byliśmy przyjaciółmi- zapłakałam.

Chłopak stanął ale nie odwrócił się w moją stronę. Zdjął swoją bluzę i rzucił mi ją. Potem wyszedł. Dereck jednak został ze mną.
Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Trwało to zaledwie kilka minut ale mi wydawało się jakby to była wieczność. Każda sekunda złowieszczo się dłużyła. W pewnej chwili mężczyzna odezwał się:

-Wiesz co...Pomagałem Rickowi porywać różne dziewczyny. Każda była piękna. Rick tylko takie porywa. Jako ,że mu pomagamy ,możemy sié z wami hmm zabawiać...

Nie... Proszę nie... Tylko nie to nie...

-Ale do ciebie ,pociąga mnie najbardziej.

Chłopak zaczął podchodzić a ja czołgałam się do tyłu. W końcu zatrzymałam się na ścianie.
Dereck ukląkł przede mną ,złapał mnie za brodę i zapytał:

-Robimy po dobroci czy wolisz na siłę?

W tej chwili zrobiłam coś głupiego... Splunęłam mu w twarz.

-A więc na siłę...Hmm dobrze. Sama tego chciałaś.

Dereck nałożył mi worek na głowę i przełożył orzez ramię. Miałam na sobie mnóstwo krwiaków ,rozcięć i siniaków dlatego syknęłam z bólu a po policzkach spłynęło mi kilka łez. W końcu Dereck rzucił mnie na łóżko. Zeszłam z niego szybko. Chciałam uciekać...Chłopak jednak złapał mnie za ramię i przykuł mnie do łóżka. Całość nagrywał. To była jedna z najgorszych chwil w moim życiu. Chciałam umrzeć! Nie chciałam już dłużej żyć. Chciałam stanąć naprzeciw Ricka i powiedzieć STRZELAJ! Albo sama wziąć pistolet i nacisnąć spust.
Od tego momentu nic nie będzie takie samo...

Obrót życia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz