ROZDZIAŁ XXXVIII

115 5 0
                                    

***Kuba pov.***

Zostawiłem dziecko Monice i pojechałem do sierocińca. Wbiegłem do środka. Byłem spocony i roztrzęsiony.

-Matko jedyna co ci jest?- przywitała mnie pani Kasia.

-Rick uciekł z więzienia... Mia zniknęła...

Kobieta zamarła. Chwyciła telefon i zaczęła dzwonić po znajomych prosząc o pomoc w poszukiwanich. Ja za to pobiegłem zebrać kilku kumpli. W pierwszej kolejności postanowiłem zawołać Daniela jednak pani Kasia powiedziała ,że poszedł się z kimś spotkać. Napisałem mu więc sms i poszedłem szukać Mii.
Cały dzień jeździłem tu i tam. Pytałem tylu ludzi ale nikt nie widział ani Mii ani nikogo podejrzanego. Postanowiłem ,że wrócę do domu i zobaczę czy Monika radzi sobie z dziećmi. Podjechałem na podjazd i zaparkowałem samochód. Nie byłem w stanie wysiąść. Na pewno coś przeoczyłem! Skąd niby Rick mógł wiedzieć gdzie mieszkamy. Ktoś musiał mu powiedzieć. Ale kto? To pytanie krążyło mi po głowie cały dzień. Ale kto chciałby śmierci Mii? Kto chciałby ją skrzywdzić? Przecież ona jest tak dobra i tak cudowna... Wszytskim zawsze pomaga a dopiero potem myśli o sobie... to nie ma sensu. Siedziałem zamyślony oglądając jej zdjęcie kiedy nagle usłyszałem grzmot. Ohoo idzie burza... I już po chwili zaczął padać deszcz. Wysiadłem z auta i pobiegłem do domu. Wyciągnąłem z kurtki klucz i już miałem włożyć go do zamka kiedy zorientowałem się ,że drzwi są OTWARTE... Ostrożnie je uchyliłem i weszłem do środka.

-Monika...?-zawołałem niepewnie ale odpowiedziała mi cisza.

-David...? Daria...?

Gdzie oni do cholery są. W tym momencie weszłem do salonu. O nie... kanapa była rozdarta a wokół kawałki szkła i krew. Ślady butów... Takie same jak wczoraj... Oni czy oni...?

-Monika!! -wrzasnąłem przestraszony i pobiegłem do jej pokoju. Pusto... Zajrzałem też do pokoju Davida i Darii ale ich też nie było. Zbiegłem na dół niemal lecąc. Wbiegłem do kuchni. Szyba znów była stłuczona a na podłodze ponownie leżał kamień.

      ,,Wasz koniec jest bliski...  :)  "

Nie to nie jest prawda... To wszytsko tylko straszny sen. Zaraz się obudzę a obok mnie będzie spała Mia...I moja córeczka... Za ścianą będą lecieć poranne bajki...Bezsilny i zmęczony stałem i wpartywałem się w sufit nie wiedząc co robić. Nagle coś zabłysło. To telefon Moniki. Wpadł pod szafkę. Schyliłem się i wyciągłem go ,kalecząc się przy tym. Odpaliłem go i zobaczyłem. Monika próbowała wysłać do mnie wiadomość:

,,Kuba błagam wracaj! To się powtórzyło. Kamień ,napis ,szyba... Wyszłam zaprowadzić dzieci do szkoły a jakiś facet za nami szedł całą drogę. Teraz wciąż widzę go za oknem. Dzwoniłam na policję ale powiedzieli ,że przesadzam. Błagam wracaj!"

Znajdę tego dupka i zabiję. Ulewa zaczęła się robić jeszcze większa a moja wściekłość i bezsilność także rosły. Wybiegłem na dwór i opadłem na kolana. Deszcz obmywał mi twarz. Spojrzałem w niebo i krzyknąłem:

-Znajdę cię! Zobaczysz...! Zapłaisz mi za to!

***Monika pov.***

Kazałam Kubie zostawić mi Lenkę. On miał jechać i odnaleźć Mie. Już raz straciłam bliskich...Nie chcę tego powtarzać. Chłopak pojechał a ja zaczęłam szykować Davida i Darię do szkoły. Bałam się puścić ich samych ,dlatego ubrałam Lenkę i poszłam ich odprowadzić. Zamknęłam drzwi i ruszyliśmy w kiedrunku szkoły. W pewnym momencie zaczął za nami iść jakiś człowiek. Był to wysoki ,napakowany mężczyzna. Całe jego ciało zdobiły tatuaże. Co pewien czas odwracałam się mając nadzieję ,że to nieporozumienie i ten facet wcale nas nie śledzi ale myliłam się. Chodził za nami. W pewnych momentach słyszałam nawet jak mówi do kogoś przez telefon gdzie skręcamy. Stwierdziłam ,że zostawienie Darii i Davida w szkole będzie zbyt wielkim ryzykiem. Wróciliśmy więc do domu. Zamknęłam drzwi na trzy spusty, pozasłaniałam okna i nie pozwoliłam nikomu krzyczeć. Chwyciłam telefon i wybrałam numer do Kuby. Zaczęłam pisać:

Obrót życia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz