Ten, z najtrudniejszą decyzją

1.2K 99 107
                                    

- Zabiję tego skurwysyna! - krzyknął starszy łowca, wymachując nerwowo rękami.

- Spokojnie Dean, zniszczymy ten sztylet i... - zaczęła Davina, która podeszła w jego stronę.

- Czy ty w ogóle siebie słyszysz?! - Ostry ton Winchestera sprawił, że blondynka cofnęła się o krok. - Crowley wiedział wszytko od początku, a ja jak zwykle dałem się nabrać!

- Musi istnieć sposób na zniszczenie broni. To tylko przedmiot... - zaczął Sam, próbując uspokoić brata.

- Magiczny przedmiot! - przerwał mu zdenerwowany Dean. - Nie byłeś w piekle i nie wiesz jak tam jest! Po co ja się pakowałem w to bagno?! I pomyśleć, że to wszystko dla dziewczyny, która nawet nie... - przerwał, przeczesując włosy po czym westchnął, zamykając powieki. Po kilkusekundowej ciszy spojrzał skruszony w stronę brata, Bobbiego oraz Daviny, którzy wpatrywali się w niego z żalem. - Przepraszam... - wyszeptał. 

- W porządku - odparł Sam, który położył dłoń na ramieniu brata. - Nie zapominaj, że już nie raz udało nam się przechytrzyć Crowleya. 

Dean spojrzał na młodszego brata, w którego oczach zauważył iskrę zawziętości. Łowca uśmiechnął się delikatnie i przytaknął głową, wierząc w jego słowa. 

- Czas zakończyć tę zabawę w kotka i myszkę raz na zawsze - odparł, podchodząc do kominka, w którym wciąż leżał nienaruszony perłowy sztylet. Otrzepał go z popiołu, po czym przekręcił kilka razy w dłoni i zwinnym ruchem schował za paskiem spodni. - Mamy czas do zachodu słońca. 

~•~

- Może potrzebujemy większej mocy? - zapytała Davina, stojąca w bezpiecznej odległości od Bobbiego, który opalał sztylet palnikiem gazowym. 

- Myślę, że nie pomoże tu nawet miotacz ognia - westchnął, zdejmując maskę ochronną z twarzy i choć na dworze rozniósł się zapach palonej stali, broń którą zniszczyli kapitana Latającego Holendra wydawała się być nietknięta.

- Czas na wprowadzenie innych środków.

Oboje odwrócili się w stronę Sama, który gestem dłoni kazał im odsunąć się od sztyletu, po czym wycelował pistolet w jego stronę, wyładowując w jego kierunku cały magazynek. Tumany poruszonego kurzu uniosły się dookoła, lecz sztylet wciąż był w jednym kawałku.

Dean przyglądał się staraniom trójki zza rogu domu, po czym kolejny razu wzniósł oczy ku niebu i westchnął cicho, przywołując swojego sprzymierzeńca w niemej modlitwie. 

- Naprawdę cię potrzebuję, Cas - westchnął cicho i ruszył w stronę reszty, zakrywając oczy goglami i taskając za sobą ogromny młot pneumatyczny.

- Wow! Skąd to masz? - zapytała Davina, która jako pierwsza dostrzegła łowcę idącego w ich stronę. - Zresztą, nieważne... Oby zadział.

Dean ustawił młot tuż nad sztyletem, po czym rozniósł się nieprzyjemny warkot młota, a wszyscy zebrani zmrużyli oczy widząc jak odłamki betonu, na którym leżała broń, zaczęły rozpryskiwać się dookoła. Po chwili utworzyła się wysoka ściana kurzu, która otoczyła łowcę sprawiając, że stał się niemal niewidoczny. 

- I jak? - zapytał Bobby, machając rękami, aby odgonić pył, gdy odgłos młota pneumatycznego ucichł. Podszedł wraz z blondynką w stronę Deana, który zaczął dusić się od natłoku pyłu. Bobby nie czekając na odpowiedź, podniósł zakurzoną broń z ziemi i wytarł ją o flanelową koszulę. - Balls! - zaklął, gdy okazało się, że na sztylecie nie ma nawet żadnej rysy. 

- Jakby był zrobiony z tytanu, a nie perły... - westchnęła Davina, podpierając ręce o biodra. 

- Co jeszcze nam zostało? - zapytał Dean, który ściągnął ochronne gogle i otrzepał bluzkę z kurzu. 

Hunting For Soul                         || Supernatural ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz