Rozdział 2

3.6K 169 45
                                    

Minęło dwa dni od incydentu z teledyskiem Filipa i nikt już nie wracał do tego tematu. Ja sama jednak ciągle szukałam informacji o tym chłopaku, który żyje gdzieś obok mnie. Przeczytałam każdy wywiad i obejrzałam miliony zdjęć, ale nie potrafiłam przesłuchać jednej piosenki. Gdy tylko słyszałam jego głos, w oczach natychmiast miałam łzy i wyłączałam utwór nim miał szansę się dobrze zacząć. Wszystko to było po to, by zrozumieć, że nie miałam pojęcia, kim tak naprawdę jest Filip. Wydawało mi się, że go znam, że wiem o nim wiele rzeczy, ale tak naprawdę, to był mi kompletnie obcy.To wszystko było iluzją, którą sama stworzyłam.

-Hej.

Oderwałam wzrok od laptopa i spojrzałam na Elizę, która stała w drzwiach do mojego pokoju.

-Co tam?

-Pamiętasz jak mówiłam, że Robert zabiera mnie na ten koncert?

Pokiwałam głową, nie wiedząc do czego to zmierza. Elizka weszła do środka i usiadła na krześle obok łóżka.

-No to okazało się, że Robert ma kolegę, który jest jednym z organizatorów koncertu i powiedział, że jeśli chce, to może zabrać znajomych. Tak pomyślałam, że może ty i Michał pójdziecie z nami, co? Słyszałam jak ostatnio Michał mówił, że ich lubi, więc na pewno się ucieszy.

-Powiem mu o tym.

Wykrztusiłam. Eliza zostawiła mnie samą, nie mając nawet pojęcia jak jej propozycja na mnie wpłynęła. Boże, jeszcze rok temu skakałabym z radości, że wreszcie będę mogła zobaczyć Filipa, ale teraz ta myśl mnie przeraża. Nie ma szans, że tam pójdę. Nie po tym wszystkim co przeszłam. Wiem, że kiedy go zobaczę, to wszystkie mury, które wokół siebie zbudowałam, legną w gruzach. Prawdopodobnie wystarczy jeden jego uśmiech, bym znowu straciła głowę. Nie pójdę tam. Nigdy. Zamknęłam przeglądarkę internetową, uprzednio usuwając całą historię. Koniec z tym stalkowaniem i rozpaczaniem. Koniec z Filipem. Raz na zawsze.

*

Był poniedziałkowy wieczór i razem z Michałem, Elizą i Robertem wybraliśmy się na miasto, żeby coś zjeść. Czekając na zamówienie rozmawialiśmy o różnych sprawach, aż temat zszedł na koncert.

-To jak Anka? Zdecydowaliście się już, czy idziecie z nami?

Spytał Robert, patrząc na nas z uśmiechem.

-Gdzie mamy iść?

Odezwał się Michał, a ja strzeliłam sobie mentalny policzek. Celowo nie mówiłam mu o tym, bo wiedziałam, że będzie chciał pójść. Chciałam już wcześniej odmówić Elizie, ale nie miałam ku temu okazji.

-Na koncert w tą sobotę. Taconafide grają na Torwarze i mam wejściówki, mój kumpel jest organizatorem. Anka nic ci nie mówiła?

Wszyscy wbili we mnie oczekujące spojrzenie, podczas gdy ja sączyłam powoli swój sok. Co mam zrobić?

-Totalnie o tym zapomniałam.

Odpowiedziałam, wzruszając ramionami i niewinnie się uśmiechając.

-Dobrze, że jeszcze głowy nie zapomniałaś.

Zażartował Michał.

-Tak czy siak, ja jestem chętny, jak najbardziej. Od piątku non stop męczę Somę. Zajebista płytka. Anka idziesz?

Spojrzałam na jego pełną nadziei twarz i poczułam wyrzuty sumienia. Wiedziałam jak bardzo mu na tym zależy, ale jednak nie potrafiłam się ot tak zgodzić.

-No nie wiem, chyba będę opiekować się dzieckiem pani Kamili, tej co mieszka pod trójką.

Wymyśliłam.

Tylko Ty || Taco Hemingway Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz