Rozdział 20

3.2K 154 31
                                    

Nowy semestr przyniósł nowe wyzwania. W planie miałam więcej zajęć, ale na szczęście weekend zaczynałam już w piątek, więc mogłam towarzyszyć Filipowi na jego koncertach. Część trasy obejmowała show w Gdańsku, więc dzień wcześniej przed tym wydarzeniem, pojechaliśmy do Sopotu, tylko we dwoje. Zarezerwowaliśmy pokój w hotelu blisko plaży i po tym jak już się ogarnęliśmy po podróży, wyszliśmy na miasto. Poszliśmy do miejsca, w którym wszystko się zaczęło. Pub, do którego wybrałam się dwa lata temu, nadal był czynny, choć nie było tylu ludzi co wtedy. Pewnie dlatego, że była jesień, a o tej porze roku, morze nie jest zbyt zachęcające. Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy drinki, dokładnie takie same jak wtedy i zaczęliśmy wspominać.

-Tamtego wieczoru trąciłem cię łokciem, pamiętasz?

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie i pokiwałam głową.

-Zrobiłem to specjalnie. Zauważyłem cię, jak tylko się pojawiłaś. Do tej pory pamiętam jak wyglądałaś. Miałaś czarne spodnie i koszulkę z NASA. Pierwsze co pomyślałem jak zobaczyłem twój uśmiech, to że faktycznie jesteś jak nie z tej ziemi. I nie wiem dlaczego, ale utknęło mi w pamięci, że miałaś żółte skarpetki.

Zaczęłam się śmiać na wzmiankę o skarpetach. Mimo to, byłam wzruszona, że zapamiętał tyle szczegółów i miałam ochotę go za to porządnie wycałować.

-To niebywałe, że to wszystko pamiętasz. No i jestem w szoku, że mnie zauważyłeś.

Filip uśmiechnął się lekko.

-Dlaczego?

-Nie wiem, nigdy jakoś nie wyróżniałam się z tłumu.

-No widzisz, a mi od razu rzuciłaś się w oczy.

Nie wytrzymałam i nachyliłam się, by go pocałować.

-Czasami jesteś taki słodki, że normalnie nie mogę wytrzymać.

Oznajmiłam i jeszcze raz go pocałowałam.

-Wiesz...

Zaczęłam, kiedy wróciłam na swoje miejsce.

-Tego samego dnia, kiedy poznałam ciebie, spotkałam też Michała?

Filip zrobił zdziwioną minę.

-Byłam z nim nawet na kawie i pamiętam, że bardzo mi się spodobał. No ale potem pojawiłeś się ty i uczepiłeś się mnie jak rzep psiego ogona.

-Co proszę?

Brunet obruszył się.

-Żartuję, totalnie straciłam dla ciebie głowę.

Tym razem to on złączył nasze wargi. Mimo, że byliśmy z sobą od ponad miesiąca, to nadal czułam się jak za pierwszym razem, kiedy mnie pocałował.

-Wracajmy.

Mruknęłam. Tej nocy kochaliśmy się na podłodze, głównie dlatego, że po prostu nie zdążyliśmy dotrzeć do łóżka. Często nam się to zdarzało i kończyliśmy w różnych, przypadkowych miejscach jak na przykład stolik, blat kuchenny czy szafka w przedpokoju. Uwielbiałam te chwile, kiedy byliśmy z sobą złączeni, bo wiedziałam, że fizycznie już nie możemy być bliżej. W takich momentach zastanawiałam się, czy to w ogóle możliwe żeby kogoś tak bardzo kochać.

W sobotę popołudniu pojechaliśmy do Gdańska, by Filip mógł spokojnie przygotować się do koncertu. Znałam już całą ekipę, która pracowała przy przygotowaniu występu i zawsze starałam się im jakoś pomóc. Show zaczęło się punktualnie o 20. Klub wypełniony był po brzegi i chyba nie było osoby, która by się źle bawiła. Fifi miał doskonały kontakt z publicznością i chwilami byłam zazdrosna, kiedy widziałam w pierwszych rzędach piękne dziewczyny, które prężyły się i wyginały, byle by zwrócić na siebie uwagę. Gorsze od tego były spotkania z fanami tuż po koncertach. Nigdy nie brałam w tym udziału, raczej stałam z boku, tak by nikt mnie nie zauważył, i obserwowałam co się dzieje. Młode dziewczyny nawet nie ukrywały tego, że mają na niego ochotę. Wiele z nich było ubranych tak, by podkreślić swoje atuty. Ale były też takie, które urodą biły mnie na głowę i zwróciły uwagę Filipa czymś innym niż wywalonymi na wierzch cyckami. Te dziewczyny były zabawne i interesujące i wiedziałam, że wpadły Filipowi w oko. W takich chwilach musiałam wycofać się i powtórzyć sobie słowa, które usłyszałam od Elizy na jednym z koncertów. Nie zwracaj uwagi na te siksy, co z tego, że są ładne i fajne, jak Filip i tak ma je gdzieś? Owszem, zrobi sobie z nimi zdjęcie i będzie dla nich miły, i pewnie nawet je przytuli, ale po wszystkim wraca do ciebie i to z tobą zasypia codziennie w jednym łóżku.
Te słowa za każdym razem działały na mnie leczniczo i prawdopodobnie będę powtarzać je sobie do końca życia.

*

Pod koniec listopada obchodziłam swoje urodziny. Nigdy wcześniej nie świętowałam ich w jakiś huczny sposób, więc kiedy nadszedł ten dzień, sądziłam, że po prostu wyjdziemy z Filipem gdzieś na kolację i może dołączą do nas Łukasz z Elizką. Niestety para musiała wyjechać z miasta, chociaż nie rozumiałam, dlaczego Eliza również miała wyjechać i nawet trochę się o to posprzeczałyśmy. Bądź co bądź, postanowiłam, że to nie zepsuje moich urodzin i umówiłam się z Filipem na randkę. Ubrałam swoje najlepsze ciuchy, ułożyłam włosy i nawet zrobiłam wieczorowy makijaż. Filip przyjechał po mnie o 19 i wręczył mi prezent wraz z bukietem czerwonych róż. Wybraliśmy się do małej włoskiej restauracji, a potem poszliśmy na spacer nad Wisłę. Nie wiedziałam dlaczego Filip wybrał taką trasę o tej porze roku, ale dosyć szybko zagadka się rozwiązała.

-Mam dla ciebie niespodziankę, ale musisz zasłonić oczy.

Filip przewiązał mi apaszkę przez głowę, a we mnie narastała ekscytacja. Cieszyłam się jak dziecko w Boże Narodzenie.

-Chodź.

Złapałam Filipa mocno za rękę i pozwoliłam się prowadzić. Byłam zdezorientowana kiedy zaczął prowadzić mnie po jakichś schodach, a potem nagle się zatrzymał i usłyszałam otwieranie drzwi i poczułam powiew ciepłego powietrza. Brunet wprowadził mnie do środka i znów zatrzymał.

-Jesteś gotowa?

Serce waliło mi jak młotem i totalnie nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Wokół panowała absolutna cisza, a to niczego nie ułatwiło.

-Chyba tak.

Powiedziałam i usłyszałam cichy chichot.

-To uwaga, trzy, dwa, jeden...

-Wszystkiego najlepszego!!!

Filip ściągnął mi opaskę z oczu, a ja zamarłam na widok miejsca i ludzi. Byliśmy w małym lokalu tuż nad Wisłą, który teraz przystrojony był balonami i serpentynami. Byli wszyscy nasi znajomi i przyjechała nawet moja przyjaciółka z czasów liceum, z którą nadal miałam kontakt.

-Boże...

Wyszeptałam i uroniłam parę łez. Każdy po kolei podszedł by złożyć mi życzenia, a ja raz po raz dziękowałam im za przybycie. Na sam koniec przyszła Eliza, którą przytuliłam mocno i przeprosiłam za awanturę jaką jej urządziłam.

-Spoko, wybaczam ci tylko ze względu na to, że masz urodziny.

Zaśmiałam się przez łzy i jeszcze raz ją wyściskałam. Potem rzuciłam się na Filipa, który jak się okazało, był całym inicjatorem tego zamieszania.

-Jesteś najlepszy! Nigdy tego nie zapomnę!

Chłopak pocałował mnie czule.

-Kocham cię.

Szepnął jedynie. Filip pomyślał o wszystkim. Było jedzenie, alkohol, fontanna z czekoladą, karaoke, i kilka innych atrakcji. Nie byłam w stanie zrozumieć, że to wszystko było dla mnie. To były najlepsze urodziny w moim życiu, a radość aż mnie rozsadzała od środka. Zdecydowanie byłam największą szczęściarą na ziemi.

*
Zbliżamy się do końca :)

Tylko Ty || Taco Hemingway Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz