Rozdział 4

3.4K 153 66
                                    

Nie mogłam uwierzyć w to co się wydarzyło. Czułam się jak ktoś, kto zbyt długo bujał w obłokach, a potem gwałtownie spadł na ziemię. Byłam rozczarowana i rozgoryczona.
Wyszłam z imprezy, uprzednio informując o tym Elizę i próbowałam dodzwonić się po taksówkę. Linia była ciągle zajęta, więc poddałam się po kilku minutach. Szłam w nieznanym kierunku, gdy zatrzymało się obok mnie auto.

-Anka, wsiadaj! Podwiozę cię!

Poznałam Łukasza, więc szybko wsiadłam do środka, podając mu adres.

-Ktoś mówił, że wychodzisz i chciałem cię złapać, ale gdzieś mi umknęłaś. Rano muszę wcześnie wstać i dlatego się zebrałem, a ty dlaczego tak szybko wyszłaś?

-Jestem już zmęczona, słaby ze mnie imprezowicz.

Powiedziałam słabym głosem, wysilając się na uśmiech.

-Znam to. Kiedyś potrafiłem cały tydzień imprezować i wstać następnego dnia jak gdyby nic, a teraz? 22 a ja już zasypiam.

-Mam to samo.

-No, a co robisz w Warszawie?

-Studiuję.

-Fajnie. Podoba Ci się tutaj?

Pokiwałam głową.

-Szkoda, że to się tak rozeszło, ty i Filip. Fajnie razem wyglądaliście.

O nie, tylko nie to. Błagam, tylko nie temat tego chłopaka.

-Tak wyszło.

Mruknęłam.

-Filip długo nie mógł się wziąć w garść, ale teraz już z nim dobrze.

Dlaczego mi to wszystko mówi?

-Skoro tak, to dlaczego się nie odzywał?

Spytałam, ale wiedziałam, że Łukasz nie ma odpowiedzi.

-Też tego nie rozumiem.

Zapadła cisza, która trwała dopóki nie zajechaliśmy pod mój blok. Podziękowałam mu i już miałam się żegnać, gdy znów się odezwał.

-Podaj mi swój numer, z chęcią jeszcze się z tobą spotkam.

Podyktowałam mu ciąg liczb i pożegnałam się, jeszcze raz dziękując. W mieszkaniu zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę. Leżąc w łóżku, nie mogłam powstrzymać łez, które cisnęły mi się do oczu. Nie byłam pewna, czy płakałam z tej złości na Filipa, czy może z bólu, że straciłam go raz na zawsze. Minęło dużo czasu nim się uspokoiłam, ciągle jednak czułam żal i smutek. Prawdopodobnie już zawsze będę to czuć, gdy pomyślę o tym chłopaku.

*

Kolejny tydzień minął mi w mgnieniu oka. We wtorek odezwał się do mnie Łukasz i zaproponował wyjście na piwo w piątek. Nie miałam nic lepszego w planach, więc się zgodziłam. W piątkowych wieczór punktualnie o 20 wyszłam z mieszkania, kierując się na Śródmieście. Gdy dotarłam, okazało się, że Łukasz przyprowadził znajomych, na szczęście bez Filipa.

-Hej, wybacz, że nie powiedziałem ci, że nie będę sam, ale dosłownie zwalili mi się na głowę w ostatniej chwili.

Powiedział, gdy objął mnie na powitanie. Po kolei przedstawił mi każdego, a następnie poszłam do baru po piwo. Jego znajomi byli sympatyczni i należeli do warszawskiej śmietanki towarzyskiej. Ktoś był reżyserem, ktoś inny pracował w branży modowej i chociaż byli dla mnie mili, to czułam się wśród nich jak dziecko, które zgubiło drogę i znalazło się tam zupełnie przypadkiem. Nie wiem która była godzina, ale byłam już nieco wstawiona, gdy do naszego grona dołączył on. Znany, lubiany i podziwiany, czyli Taco Hemingway, we własnej osobie. Ubrany w ciuchy, które prawdopodobnie kosztowały dwa razy tyle co mój czynsz za mieszkanie, z idealnie zmierzwionymi włosami i hollywoodzkim uśmiechem. Żeńska część towarzystwa, szybko poprawiła swój wygląd, a faceci poderwali się, by go przywitać. Ja natomiast siedziałam z boku i obserwowałam to co się dzieje. To zamieszanie, które wywołał swoją osobą, jego sposób bycia, tak inny niż wtedy na wakacjach. Wtedy nie lubił być w centrum uwagi, był typem spokojnym, który obserwował ludzi w ciszy. Zawsze wiedział co powiedzieć i miał świetne poczucie humoru. Teraz jednak stał tu ktoś zupełnie inny, wyglądem łudząco podobny do tego Filipa, ale jednak wiem, że to nie był on. Ten facet tutaj był sztuczny, naciągany, pewny siebie i wyniosły.

-Cześć.

Powiedział w moją stronę, na co tylko kiwnęłam głową. Brunet wziął z sąsiedniego stolika krzesło i postawił je obok mnie. Nie wiem, czy zrobił to celowo, czy nie, ale nie byłam w stanie zapanować nad motylami, które ożyły w moim brzuchu. Chłopak bez problemu wciągnął się w rozmowę i wywnioskowałam, że oni wszyscy muszą znać się od dawna. Sączyłam powoli swoje piwo, nie zwracając uwagi na rozmowy, do czasu, gdy nie padło hasło "twoja dziewczyna".

-Czyli co, Iga to twoja dziewczyna?

Spytał facet, którego imienia nie zapamiętałam. Spojrzałam na Filipa, nie kryjąc zaskoczenia.

-Spotykamy się.

-Spotykanie to żadna odpowiedź. Możecie spotykać się na randkach albo na bzykanie, więc jaka jest prawda?

Filip uśmiechnął się zawadiacko i napił się drinka.

-No chyba, że to tajemnica!

Wtrąciła jedna z dziewczyn, chociaż wiem, że zżerała ją ciekawość.

-To nie jest tajemnica, ale też nie jest wasza sprawa.

-Czyli ją posuwasz.

Skwitował jeden z chłopaków, na co cała reszta zareagowała śmiechem. Filip nie zaprzeczył, tylko śmiał się razem z nimi, kręcąc przy tym głową. Patrzyłam na niego i próbowałam znaleźć jakiś ślad tego chłopaka, którego kiedyś znałam. Znów pojawiło się to potworne rozczarowanie, że mojego Filipa już nie ma. Może brzmi tak jak on, ale ja słyszę kogoś zupełnie innego i to sprawia, że się denerwuję. Brunet wyczuł to, że mu się przyglądam, bo odwrócił się w moją stronę i przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Gdzie jesteś, Fifi? Nie poznaję cię.

-Zwijam się.

Rzuciłam, przerywając kontakt wzrokowy.

-Okej, zamówię ci ubera.

Oznajmił Łukasz.

-Wyluzuj, odwiozę ją. Jutro mam dużo pracy, więc i tak muszę już wracać.

Wtrącił Filip.

-Przecież piłeś.

Zwróciłam uwagę.

-To tylko jeden drink, w dodatku słaby, nic mi nie jest. Jedziesz czy co?

Chciałam powiedzieć "nie", bo nie wyobrażałam sobie spędzić z nim ani minuty dłużej i to w dodatku sam na sam, ale ubiegł mnie Łukasz.

-No to super! Anka, zgadamy się jak wrócisz?

Kiwnęłam głową i uścisnęłam go na pożegnanie. Dlaczego zgodziłam się z nim jechać? Bo jestem naiwna i tak bardzo za nim tęskniłam. W ciszy dotarliśmy na parking, na którym stał samochód Filipa. Podałam mu mój adres, który wpisał w nawigację i ruszyliśmy. Nie rozmawialiśmy przez całą drogę i niezmiernie mi to ciążyło. Kiedyś buzie nam się nie zamykały, gdy byliśmy razem, a teraz nie mieliśmy sobie nic do powiedzenia.

-Dzięki.

Mruknęłam, odpinając pas. Filip przyglądał mi się uważnie.

-Co? Mam coś na twarzy?

On tylko pokręcił głową i westchnął cicho. Zdawało mi się, że chce coś powiedzieć, ale nic nie wyszło z jego ust, po chwili jednak się odezwał.

-Dokąd wyjeżdżasz?

Posłałam mu pytające spojrzenie.

-Łukasz mówił, że masz się odezwać jak wrócisz.

Wyjaśnił.

-Ach, o to ci chodzi. Wracam na majówkę do domu i wrócę za tydzień.

Zapadła cisza, więc uznałam to za koniec rozmowy. Rzuciłam ciche pożegnanie i wysiadłam. Nim weszłam na klatkę, odwróciłam się i zobaczyłam, że Filip jeszcze nie odjechał. Było ciemno, więc mogłam się jedynie domyślać, że na mnie patrzy. Milion myśli przebiegło mi przez głowę i zapragnęłam wrócić tam do niego. Powiedzieć, że jestem w stanie wszystko mu wybaczyć, jeśli tylko go odzyskam. Wiedziałam, że nie mogę tego zrobić, więc spuściłam głowę i weszłam do bloku. Czułam jak moje serce znowu rozdziela się na kawałki, a słone łzy cisną się do oczu.

*
Czy są tutaj jacyś fani twenty one pilots? Szukam kogoś z kim mogłabym pozachwycać się nową muzyką 😍

Tylko Ty || Taco Hemingway Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz