Rozdział 21

3.1K 291 16
                                    

Pierwsze święta Bożego Narodzenia spędziliśmy osobno, ale za to sylwester i Nowy Rok obchodziliśmy razem. Dzień przed sylwestrem wyjechaliśmy na Słowację, bo podobno właśnie tam były najlepsze stoki, tak przynajmniej uważał Łukasz, który towarzyszył nam wraz z Elizą. Nie mieliśmy planu na imprezę noworoczną, więc postanowiliśmy, że zostaniemy w hotelu, a o północy wyjdziemy na fajerwerki. Mimo, że nie był to hucznie obchodzony wieczór, to cieszyłam się, że jesteśmy tam wszyscy razem. Nasz wypad trwał tydzień, więc Filip postanowił, że koniecznie musi nauczyć mnie jeździć na nartach. Pierwszego dnia pobytu na stoku nawet nie założyłam nart, bo nie chciałam. Drugiego dnia się przemogłam i je przymierzyłam, ale gdy tylko się poruszyłam i już wpadłam w śnieg, zarzekłam się, że to koniec mojej narciarskiej przygody. Trzeciego dnia Filip zapisał mnie do szkółki i szło mi całkiem nieźle. Niestety w przedostatni dzień pobytu, Filip miał mały wypadek i całe popołudnie spędziliśmy na pogotowiu. Do tej pory nie rozumiem jak do tego doszło, po prostu w jednej chwili mój chłopak zjeżdżał ze stoku niczym urodzony mistrz, a w następnej minucie leżał twarzą w śniegu i jęczał z bólu. Kiedy Łukasz do niego dojechał, okazało się, że krwawi, więc zawołaliśmy ratownika. Medyk opatrzył jego brodę, która była mocno rozcięta i wysłał nas na pogotowie, ponieważ konieczne było zszycie. Wiele razy wypytywałam Filipa jak to się stało i oboje doszliśmy do wniosku, że coś musiało utkwić w śniegu i niestety w to uderzył. Nawet wtedy kiedy rana się zagoiła, na brodzie pozostała mu mała blizna.

*

Dzień,w którym poznałam jego rodzinę, był dla mnie równie sterujący co jakiś ważny egzamin na uczelni. Tatę Filipa poznałam wcześniej, dlatego że mieszkał w Warszawie, natomiast mama wraz z siostrą mieszkały w Belgii. Polecieliśmy do nich na majówkę, ponieważ oboje mieliśmy wolne. Na lotnisku czekał na nas szwagier Filipa, który był bardzo miłym facetem. W drodze opowiadał co nieco o remoncie w ich mieszkaniu i żartował ze swojej żony. Ja byłam tak zestresowana, że nie byłam w stanie się śmiać. Filip co chwila mnie uspokajał, a nawet trochę się nabijał z mojego stanu. Ostatecznie pierwsze spotkanie nie było takie straszne. Jego mama i siostra to dwie wspaniałe kobiety, które powitały mnie, jakbyśmy bywali u nich co niedziela. Zadbały o to, bym czuła się tam jak w domu i byłam im za to niezmiernie wdzięczna.

*

Chwila, w której Filip mi się oświadczył, zdecydowanie należała do najszczęśliwszych w moim życiu. Byliśmy parą od blisko półtora roku, kiedy wybraliśmy się na małe wakacje w czasie mojej zimowej przerwy tuż po sesji. Polecieliśmy na małą wyspę w pobliżu Maroka i byliśmy tam na 5 dni. Oświadczyny były czymś, czego w ogóle się nie spodziewałam. Niewiele rozmawialiśmy na temat planów na przyszłość. Wiedzieliśmy, że chcemy być razem i że nie będziemy zwlekać ze ślubem, jednak nie sądziłam, że Filip zdecyduje się na to tak wcześnie. Dzień, w którym się to wydarzyło, rozpoczął się jak każdy inny. Wstaliśmy na tyle późno, że prawie nie zdążyliśmy na śniadanie, potem poszliśmy na plażę i korzystaliśmy z niej do późnego popołudnia. Wieczorem zaplanowaliśmy wyjście na jakąś kolację i prawdopodobnie właśnie wtedy Filip chciał upaść na jedno kolano. Sprawa potoczyła się inaczej. Kiedy chłopak brał prysznic, a ja przygotowywałam się do wyjścia, zaczęłam szukać sukienki, którą spakowałam właśnie na taką okazję. Przeszukałam szafę, swoją walizkę, zajrzałam we wszystkie zakamarki i ostatecznie sprawdziłam walizkę Filipa, choć wiedziałam, że nie ma szans żeby tam była, ale musiałam się upewnić. Nie zauważyłam tego od razu, dopiero gdy zamykałam torbę moją uwagę przykuło coś wystającego z małej kieszeni. Zaintrygowana wyjęłam małe pudełko w kształcie serca i nawet nie musiałam go otwierać, by wiedzieć, co jest w środku. Byłam tak zaaferowana tym odkryciem, że nie zauważyłam kiedy z łazienki wyszedł Filip, owinięty w sam ręcznik.

-Co robisz?

Zapytał zaniepokojony. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach i wtedy dostrzegł opakowanie w mojej dłoni.

-Kurwa.

Mruknął, łapiąc się za głowę.

-Czy to jest...?

Zaczęłam, a Filip niemrawo pokiwał głową. Podniosłam się szybko z podłogi i rzuciłam mu się na szyję. Mój ruch był niespodziewany i Filip nie zdołał utrzymać równowagi, więc spadliśmy na ziemię. Zaczęłam całować go po twarzy, jednocześnie piszcząc z ekscytacji.

-Czy to znaczy tak?

Spytał rozbawiony, obejmując mnie w pasie.

-Tak!!!

Pocałowałam go mocno, a kiedy się odsunęłam, Filip uniósł nas do pozycji siedzącej. Wziął z mojej ręki pudełko i otworzył je, ukazując mi piękny, złoty pierścionek.

-Zostaniesz moją żoną?

Spytał niepewnie. Pokiwałam głową i ze łzami w oczach, patrzyłam jak wsuwa pierścionek na mój palec.

-Kocham cię.

Wymamrotałam i przytuliłam go, płacząc ze szczęścia.

Tak to mniej więcej wyglądało. Miało być romantycznie, w eleganckiej restauracji, a skończyło się w hotelowym pokoju, na podłodze, w dodatku Filip był w samym ręczniku a ja w bieliźnie. Ale nie zamieniłabym tego za nic w świecie.

*
Wieczorem, albo jutro rano wrzucę epilog :)
Mam jeszcze prośbę, by każdy kto czyta to ff zostawił pod tym rozdziałem gwiazdkę, jestem ciekawa ilu was jest ;)

Tylko Ty || Taco Hemingway Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz