Rozdział 17

3.3K 171 45
                                    

Przez cały dzień żadne z nas nie miało kontaktu z Filipem. Łukasz próbował się do niego dodzwonić, ale był poza zasięgiem. Poszliśmy do kina na film, który zupełnie mnie nie zainteresował, potem wybraliśmy się coś zjeść i za wszelką cenę próbowałam się dobrze bawić. Wieczorem Eliza poszła do Łukasza, a ja wróciłam do pustego mieszkania. Rozkleiłam się już na wejściu, ponieważ nadal mogłam wyczuć w powietrzu jego zapach. Potem spojrzałam na stół, przy którym jeszcze niedawno razem siedzieliśmy, a gdy dotarłam do pokoju, płakałam już jak małe dziecko. Rzuciłam się na łóżko i schowałam twarz w poduszkę, która na domiar złego, była przesiąknięta jego zapachem. Płakałam jakiś czas, dopóki nie zabrakło mi łez. Potem przyszła pustka , więc leżałam na plecach i wpatrywałam się w sufit. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ale obudziło mnie walenie do drzwi. Byłam zdezorientowana i przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Spojrzałam na telefon, który jak się okazało, był rozładowany. Wygramoliłam się z łóżka i niepewnie podeszłam do drzwi.

-Anka, otwórz.

Usłyszałam cichy głos Filipa. Serce stanęło mi w piersi na jego dźwięk, a zaraz potem poczułam ogromną złość. Miałam już dosyć jego zagrywek. Tego bujania się w przód i w tył. Tych chorych podchodów i udawania. Musiałam podjąć decyzję, a skoro Filip nie chciał być w moim życiu, to niech zniknie z niego raz na zawsze. Nie otworzyłam mu drzwi, mimo głośnego pukania. W końcu usłyszałam jakieś głosy, prawdopodobnie ktoś z sąsiadów się wkurzył i postanowił interweniować. Po chwili wszystko ucichło i wiedziałam, że Filip już poszedł. Podłączyłam telefon do ładowarki, a kiedy go włączyłam, dostałam dziesiątki powiadomień o nieodebranych połączeniach. Wszystkie były od Filipa, wysłał też jakieś smsy, ale od razu je usunęłam. To koniec. Wyrzucam go z życia. Nim zasnęłam, dostałam jeszcze wiadomość i walczyłam sama z sobą by jej nie odczytać, ale nie dałam rady.

Zjebałem, wiem. Daj mi wszystko wyjaśnić

Nie odpisałam. Zamiast tego wyciszyłam telefon i spróbowałam zasnąć. Poranek wcale nie przyniósł mi ulgi.Po źle przespanej nocy czułam się okropnie i nie miałam chęci do życia. Ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam. Dzień mijał mi powoli. Starałam się nie zwracać uwagi na spojrzenia Łukasza, które rzucał mi co jakiś czas. W porze obiadowej jak zwykle wyszłam odebrać dla nas posiłek z baru mlecznego, a gdy wróciłam, zastałam w biurze Filipa. Wyglądał tak samo źle jak ja. Podkrążone oczy, włosy w całkowitym nieładzie.

-Cześć.

Powiedział niepewnie. Wyminęłam go bez słowa i weszłam do pokoju Łukasza, kładąc przed nim jego porcję. Filip wszedł zaraz za mną, wywołując zdziwienie u Łukasza.

-Ania, porozmawiajmy.

-Może was zostawię.

Zasugerował Łukasz, ale pokręciłam głową.

-Nie ma potrzeby i tak nie mamy o czym gadać.

-Proszę cię, nie zachowuj się tak.

Odezwał się Filip.

-Filip, idź do swojej dziewczyny, na pewno na ciebie czeka, a mi już nie zawracaj dupy, bo nie mam czasu na pierdoły.

Warknęłam. Wiedziałam, że moje słowa go zraniły, ale nie mogłam, a nawet nie chciałam ich cofnąć. On zranił mnie dużo bardziej. Filip chciał już coś powiedzieć, ale Łukasz go uprzedził.

-Fifi, to nie jest dobry czas ani miejsce na takie rozmowy.

Brunet walczył chwilę sam ze sobą, aż wreszcie spojrzał na mnie.

-I tak ci nie odpuszczę.

Odwróciłam wzrok i zagryzłam wargę. Znowu chciało mi się płakać. Na szczęście Łukasz wyprosił go i zostaliśmy sami.

-Może weźmiesz wolne do końca dnia? I tak nie mamy wiele do roboty.

Zastanowiłam się nad tym, ale wiedziałam, że jeśli wrócę do domu, to całe popołudnie przepłaczę.

-Zostanę.

Po pracy zaprosiłam Elizę na jakiś podwieczorek. Wybrałyśmy się do pijalni czekolady, bo w końcu nic tak nie działa na złamane serce, jak właśnie czekolada.

-Jak się czujesz?

Zapytała przyjaciółka, kiedy złożyłyśmy zamówienie.

-Bywało gorzej.

Odparłam ze smutnym uśmiechem.

-Staram się o tym nie myśleć, ale w ogóle mi to nie wychodzi.

Eliza złapała moją dłoń i spojrzała na mnie zmartwiona.

-Nie chcę go bronić, ale może powinnaś dać mu szansę to wyjaśnić. 

-Żartujesz teraz?

-Nie.

-Eliza, tego nie da się wyjaśnić. Najpierw się ze mną przespał, a potem wrócił do swojej dziewczyny, więc absolutnie nie ma czego wyjaśniać. To zwykły drań.

Moja przyjaciółka patrzyła na mnie z politowaniem.

-Ania, przemyśl to. Już raz go straciłaś.

Spojrzałam na nią zaskoczona.

-Łukasz powiedział mi co was łączyło.

Wyjaśniła.

-I wiem też, jak wiele znaczysz dla Filipa. 

Odwróciłam twarz w drugą stronę i milczałam.

-Chociaż z nim porozmawiaj. Oboje jesteście dorośli.

-Elizka...

Nie dokończyłam, bo zauważyłam jak do lokalu wchodzi Filip. Nie musiałam zastanawiać się, skąd wie, że tu jestem. Wystarczyło, bym spojrzała na moją przyjaciółkę, która uśmiechała się niewinnie.

-Pójdę do łazienki.

Oznajmiła i szybko zniknęła. Filip podszedł do stolika, zza pleców wyciągając bukiet kwiatów. Zagryzłam wargę i zachowałam kamienną twarz. Brunet położył kwiaty przede mną, następnie usiadł na miejscu Elizy.

-Zerwałem z Igą. W ogóle związek z nią to było jedno, wielkie nieporozumienie. I przepraszam, że wczoraj tak nawaliłem, ale musiałem się z nią spotkać, by skończyć to raz na zawsze. 

Nie odezwałam się, więc Filip zaczął mówić dalej.

-Przepraszam. Zjebałem na całej linii, ale chcę to naprawić. Musisz mi dać drugą szansę.

Parsknęłam z niedowierzaniem.

-Muszę? Niby dlaczego?

Chłopak wstrzymał oddech i odezwał się po chwili.

-Bo cię kocham i nie mogę cię stracić. Nie teraz, kiedy dopiero cię odzyskałem.

Serce niemal wyskoczyło mi z piersi. Szumiało mi w uszach i w ogóle poczułam falę ciepła.

-Filip...

-Mówię prawdę. Nie byłem sobą od kiedy straciłem cię te dwa lata temu. Tyle kobiet przewinęło się przez moje życie, ale żadna nie została dłużej niż tydzień. Chodziłem na randki i w połowie wychodziłem, bo po prostu nie mogłem dłużej wytrzymać. Na siłę szukałem u każdej jakiejś wady, ciągle porównywałem je do ciebie. Nie potrafię zbudować czegoś nowego i to twoja wina. Pojawiłaś się znikąd i narobiłaś zamieszania. Jesteś moją bratnią duszą i albo będę z tobą, albo umrę sam. Kocham cię i to się nigdy nie zmieni.

Drżała mi broda, a po policzkach zaczęły spływać łzy. Schowałam twarz w dłoniach, przetwarzając w głowie każde jego słowo.

-Zraniłeś mnie.

Szepnęłam.

-Wiem i cholernie tego żałuję.

-Bawiłeś się mną. Wykorzystałeś mnie. Przez ciebie.... Poczułam się jak dziwka.

Nie miałam odwagi, by na niego spojrzeć. Długi czas milczeliśmy, aż w końcu wzięłam swoją torebkę i wyszłam bez pożegnania.

Tylko Ty || Taco Hemingway Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz