last fag; and i love her

4.1K 415 220
                                    

Te cholerne jasne rzęsy rzucają cień na jego policzki o dziesiątej z rana na dachu brudnego szpitala w gorszej dzielnicy Seattle.

Chciałbym, żebyś tu była.

Ma na sobie szpitalną piżamę, ma nieumyte włosy i zabandażowane ręce. Eksponuje je podwiniętymi rękawami koszuli, bo on lubi pokazywać swój ból. Ma cienie pod oczami i gojący się ślad po rozciętej wardze. Spierzchnięte usta i łańcuszek z krzyżykiem, choć nie wierzy. Bo jak mógłby zwracać się do kogoś, kto nie mówi.

Patrzy w dół, to jakieś kilka pięter (niżej niż most nad Elliott Bay). A potem znów w górę. Niebo jest zachmurzone, słońce niewyraźnie prześwituje, jak przez te rozpieprzone żaluzje w jego pokoju. Zdejmuje trampki. W tym momencie na parking wjeżdża corvette i staje między zardzewiałymi furgonetkami. A potem jak zawsze - Ashley dostrzega go na szczycie i wchodzi schodami ewakuacyjnymi. Staje przed nim w swoim płaszczu od Diora, z oczami mętnymi po jej wczorajszym alkoholu z najwyższej półki. Ale dla niektórych whiskey nigdy nie będzie smakowała dobrze.

Podchodzi do niego niepewnie, ale on wie, co robić. Całuje ją ze swoim (językiem) papierosowym oddechem. Jego poranione dłonie zsuwają się na jej pośladki, a potem odsuwa się i patrzy na nią, jakby w ogóle jej nie kochał (bzdura). Mógłby jechać całą noc, szukając odpowiedzi. Sam nie wie, dlaczego wciąż to robi. To sprawia, że się uśmiecha.

- Oddali ci jego wóz?

- Cadillac jest w naprawie. Rozbiłam go.

Obiega ją wzrokiem. Przecież nic jej nie jest, to on jest tu pokrzywdzony. Ma do połowy rozpiętą koszulę i siniaki na żebrach. To ona wyciąga dłoń i jej wierzchem przeciąga po tym odsłoniętym kawałku skóry. A potem po blednącym śladzie na jego szyi, który sama zrobiła. Mówią, że jest tylko dziewczynką z bogatego domu, ale nikt nie chciałby zobaczyć tego, co ona widziała.

- Przysłali odpowiedź z wojska, ale nie pójdę tam, niech się pierdolą. Nie zgolę włosów.

Wkłada ręce z powrotem do kieszeni płaszcza. Wciąż tu stoi i patrzy na niego. Jest głupia czy po prostu szczęśliwa?

- Jak się czujesz? - unosi wzrok i jej oczy są jak woda w oceanie (takie jak Johnniego). Można się nią zachłysnąć, a potem utonąć.

- Jak zawsze. Rozchwiany. Napalony. Śpiący od leków i chory. Mówili coś o nasileniu astmy i zabronili mi palić.

Całkowicie rozpina koszulę, a potem wyjmuje z bokserek paczkę fajek. Jest tylko jedna. Ostatnia.

- Masz może ognia? Nie chce mi się szukać.

Wkłada papierosa między usta, zasłania ręką przed wiatrem, a ona odpala go tymi swoimi zapałkami. Zaciąga się i zamyka oczy. Wyrzuca paczkę za barierkę. Tak przyjemnie drapie go w gardle. Dlaczego jestem taki pusty? Obudź mnie, kiedy wrzesień się skończy.

Stoją tak, paląc fajki i promienie słońca padają centralnie na jego twarz. Wygląda tak niewinnie i myśli tylko o tym, że chciałaby znowu leżeć z nim w łóżku z dłonią w jego włosach (spodniach).

- Poradzisz sobie?

Spogląda na nią swoimi zmęczonymi oczami, a potem patrzy w dół.

- Świat dla nikogo się nie zatrzymuje, Ashley. Nie dla takiej cioty jak ja. Nawet nie dla takiej dziewczyny jak ty. Dla Kaminsky'ego się zatrzymał.

W tym momencie na schodach pojawia się jedna z pielęgniarek. Woła go po nazwisku (które zresztą źle wymawia) i zmierza w ich stronę. Czy to wygląda jak próba samobójcza? Teraz naprawdę mogliby go zamknąć. Ashley bierze jego papierosa i łapczywie się zaciąga.

- Spieprzamy stąd? - szepcze jej do ucha i jego spojrzenie mówi: tak, Ashley, jestem twój, a ty jesteś moja. Na zawsze.

- Willy?

- Stąd wyjście jest tylko jedno, Ashley. Kocham cię, okej?

Bo nastolatkowie powinni pić do nieprzytomności, bawić się i śmiać, i nie żałować. Nie powinni wstydzić się za swoich rodziców, strzelać sobie w głowę, nieszczęśliwie kochać albo oddawać się za pieniądze. Woleli umrzeć, stojąc niż żyć, klęcząc.

Zniszczyli go, bo z perspektywy czasu nie lubili jego typu.
Długowłosy chłopak, manifestujący swój smutek.

a/n: i czterdzieści lat później, tutaj, nad elliott bay, a nie w kalifornii, narodziło się nowe uczucie.

manifestujcie swój smutek, bo lepiej manifestować, niż być jak johnnie.

dzięki wam za FAGSy i mam nadzieję, że zobaczymy się w moich przyszłych opkach. rozdziałów (fajek) jest dwadzieścia sześć, bo dwudziesty siódmy należy do was.

FAGSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz