IV

2.1K 187 39
                                    

ASAMI

Kotori weszła do kuchni i rozejrzała się. Uniosła dłoń w geście triumfu.

— Nie ma go! — zawołała radośnie.

— Wakatoshiego? — zapytałam, częstując się ciastkiem z talerza na stole. Niewiele wiedziałam o bracie przyjaciółki i tak naprawdę nigdy go nie widziałam. Jakoś zawsze się mijaliśmy, a Kotori za każdym razem gdy przychodziłam, wyganiała go z domu. Pech chciał, że jej rodzice nie preferowali wieszanie zdjęć dzieci na ścianie, więc mogłam jedynie wyobrażać sobie, jak wygląda Wakatoshi Ushijima.

— Idziemy na górę — powiedziała Kotori, biorąc do ręki jedno z ciastek, po czym ruszyła w stronę schodów. Zatrzymała się gwałtownie, słysząc dźwięk otwieranych drzwi wejściowych.

— Tato? — zawołała.

— To tylko ja — odpowiedział jej męski głos, a moim oczom ukazał się wysoki jak cholera, zielonowłosy licealista. Spojrzałam na niego zszokowana i zaniemówiłam. Chłopak zaś nie wydawał się zaskoczony moim widokiem.

— Uhm...

— Część — mruknął tylko. — Spotkaliśmy się w kawiarni, prawda? — zapytał. Kotori obrzuciła nas zdziwionym spojrzeniem. Kiwnęłam głową, krzyżując ramiona na piersi.

— Jeszcze raz dzięki za książkę — mruknęłam nagle onieśmielona.

— Dzięki za kawę — odparł i wszedł do kuchni. — Chcecie coś? — zapytał, nastawiając wodę.

— Kawę — mruknęła Kotori, sięgając po drugie ciastko.— Miało cię tu nie być.

Chłopak zignorował drugą część wypowiedzi siostry.

— Może powinnaś poprosić... — spojrzał na mnie pytająco.

— Uhm... Iwaizumi Asami — przedstawiłam się.

— Może powinnaś poprosić Iwaizumi-san? — dokończył. — Jestem pewien, że zrobi to lepiej.

Uśmiechnęłam się.

— Akurat kawę mogę zrobić — powiedziałam, spuszczając głowę.

— Kotori, ojciec prosił żebyś posprzątała jego łazienkę — powiedział Wakatoshi.

— Boże... — jęknęła dziewczyna. — Zostawisz sztuczną krew na umywalce i już się czepiają! — szatynka uniosła dłonie w geście rezygnacji i wyszła z pomieszczenia. Parsknęłam śmiechem i poczułam na sobie wzrok chłopaka. W duchu podziękowałam światu, że brunetki się nie rumienią.

— Dasz mi zaparzacz do kawy? — zapytałam cicho. Chłopak sięgnął do szafki nad blatem i wyciągnął z niego urządzenie oraz trzy filiżanki. Kawę wzięłam sama. Dobrze wiedziałam gdzie leży.

Przygotowując kawę jak zawsze nieświadomie zaczęłam nucić. Wakatoshi oparł się o blat ze skrzyżowanymi ramionami, najwyraźniej nie chcąc mi przeszkadzać.

— Chodzicie razem do szkoły? — zapytał nagle. Podniosłam głowę znad filiżanki i spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

— Hm?

— Ty i Kotori — wyjaśnił. — Aoba Johsai? — mruknął z wyraźną niechęcią. Odłożyłam zaparzacz i również oparłam się o blat. Pokręciłam głową.

— Nie... Shiratorizawa — odparłam. Odwróciłam wzrok, widząc dziwny błysk w oku licealisty i zaczęłam bawić się bransoletką.

— Pierwsza klasa? — upewnił się, domyślając się zapewne, że jestem w wieku Kotori. Skinęłam głową.

— To dlatego nigdy cię nie widziałem — mruknął. — Mamy zajęcia w innych częściach szkoły.

— No... — mruknęłam, sięgając po jedną z filiżanek. Przystawiłam naczynie do ust i upiłam łyk. — Całkiem dobra — dodałam, uśmiechając się lekko i zerkając na siedemnastolatka kątem oka.

— Kto by pomyślałam, że tak ciężko zmyć sztuczną krew — westchnęła Kotori, wchodząc do pomieszczenia. Wzięła do ręki jedną z filiżanek i upiła łyk. — Świetna jak zwykle — uśmiechnęła się.

— Dzięki — mruknęłam, przystawiając naczynie do ust.

— Zaraz przyjedzie kurier z moim zamówieniem — powiedziała szatynka, odkładając kawę, po czym złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła do wyjścia. — Dzwonił przed chwilą. Sporo tego jest, musisz mi pomóc — ciągnęła.

— Kawa... — jęknęłam.

— To zajmie chwilę — zapewniła i wyszła przed gigantyczny, nowoczesny dom. Skrzyżowała ramiona na piersi i oparła się o ścianę. — Nie flirtuj z nim — powiedziała.

— Co?!

— Nie chcesz z nim być — mruknęła. — To gnojek. A poza tym ja też bym tego nie chciała.

— Kotori daj spokój... Ja nic nie...

— Tak, Sami — warknęła. — Bo przecież znamy się od wczoraj, nie?

Odwróciłam wzrok od zdenerwowanej dziewczyny i spostrzegłam nadjeżdżający samochód. Niebieski van zatrzymał się przed domem Kotori, po czym wysiadł z niego niski, młody mężczyzna i podszedł do nas z uśmiechem. Kotori podpisała jakiś świstek i wzięła jedno z pudełek, zostawionych przez mężczyznę.

— Bierz to większe — jęknęła i weszła do budynku. Z westchnieniem podniosłam paczkę i zacisnęłam zęby. Ruszyłam za dziewczyną i powoli zaczęłam wspinać się po schodach. Pudełko dość mocno ograniczało moje pole widzenia, przez co musiałam stawiać kroki na ślepo. Modliłam się w duchu, żeby się nie potknąć.
W pewnym momencie poczułam jak pudełko dosłownie wylatuje z moich rąk. Spojrzałam z wdzięcznością na chłopaka i uśmiechnęłam się.

— Dziękuję — powiedziałam i podążyłam za siedemnastolatkiem do "gabinetu" Kotori.

— Wypad — powiedziała szatynka, gdy tylko Wakatoshi odstawił pudełko na podłogę. Chłopak spojrzał na nią obojętnie, po czym wyminął mnie i zniknął w drzwiach. Zamknęłam je za chłopakiem, po czym sięgnęłam po nożyczki leżące na stole obok maszyny do szycia i uklęknęłam obok pudełka. Przerwałam sklejającą je taśmę.

— Nie przesadzasz trochę? — zaczęłam, wyjmując zamówione przez Kotori peruki.

— Co? — zapytała obojętnie, przeglądając wyjęte ze swojego pudełka materiały.

— No bo... On jest całkiem miły — powiedziałam, mając ma myśli Wakatoshiego. — Dlaczego tak bardzo go nienawidzisz?

Kotori odłożyła trzymaną w dłoniach tkaninę i spojrzała na mnie z irytacją.

— To zbyt skomplikowane żeby ci to teraz wyjaśniać. Skupmy się na robicie i tyle, okay? Nie chce o nim gadać. Szkoda mi życia.

Westchnęłam i zaczęłam nakładać peruki na ustawione na jednej z szaf styropianowe głowy.

— Gdybyś tylko chciała... Myślę że moglibyście mieć taką relację jak ja i Hajime — powiedziałam, wyrzucając folię do śmietnika obok stołu. Kotori zacisnęła zęby.

— Nie, Asami. Nie ma takiej opcji.

✔️Z książką i kawą || Ushijima Wakatoshi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz