XV

1.8K 162 85
                                    

Kotori z uśmiechem rzuciła mi koszulkę i krótkie spodenki.

— Gdyby nie ten idiota, siedziałybyśmy tam do tej pory — westchnęła. — A tak w ogóle, czy mój ojciec nie jest zajebisty?

— Myślałam, że go nie lubisz — mruknęłam, przebierając się.

— Poprawka! Ja go nie cierpię — odparła dziewczyna, siadając na łóżku. — Ale... Czasami jest całkiem znośny.

— Nie myślałaś, żeby się z nimi pogodzić? — zapytałam, nie podnosząc wzroku. Kotori westchnęła.

— Sami... Wiem jak to zabrzmi, ale naprawdę dobrze mi z moją nienawiścią — powiedziała. — Jest mi o wiele łatwiej, kiedy mam na kogo zwalić całe to gówno w moim życiu.

— Nie powinnaś ich tak traktować — mruknęłam, siadając obok niej. — I wiesz o tym.

Dziewczyna westchnęła cicho.

— Kiedyś... Próbowałam, ale... Nie jestem w stanie się z nimi pogodzić. Jeszcze nie teraz. Okay?

— Okay — mruknęłam i zaczęłam zaplatać włosy w warkocza, gdy z telefonu Kotori zaczęła wydobywać się muzyka. "To jest najlepszy opening z anime, jaki kiedykolwiek powstał!" powiedziała kiedyś. "Jeśli miałabym ci znaleźć jeden powód na obejrzenie Yuri on ice... To jest to właśnie «History Maker»"

— O Jezu, to Oikawa — uśmiechnęła się dziewczyna i rzuciła w stronę telefonu. Nigdy nie widziałam jej w takiej stanie.

— Daj na głośnik — poleciłam i przysunęłam się do przyjaciółki. Dziewczyna odebrała i kliknęła głośnik na ekranie iPhone'a

— Hej, skarbie — powiedziała z uśmiechem na twarzy.

— Dobry wieczór, Tori-chan — odpowiedział szatyn. — Mam dla ciebie niespodziankę.

— Jaką? — zapytała dziewczyna, przygryzając wargę i patrząc na mnie z podekscytowaniem.

— To niespodzianka — zaśmiał się. — Muszę ci zadać jedno bardzo ważne pytanie, więc proszę cię wyjdź na balkon.

— Co? — zapytała dziewczyna. — Jesteś pod moim domem?!

— Nie krzycz tak, bo umarłych obudzisz — mruknął chłopak. — Chodź, chodź, bo mi zimno.

— Jezu, Oikawa, powiedz, że żartujesz — zawołała, podnosząc się z miejsca i podchodząc do drzwi, prowadzących na balkon. Stłumiłam śmiech.

— Nie — odparł chłopak. — Jak się nie pospieszysz będę miał odmrożenia.

— Wakatoshi cię zabije, idioto! — zawołała z przerażeniem. — I skąd do cholery masz mój adres?!

— Tajemnica zawodowa — zaśmiał się.

— Oikawa, zatłukę cię! — zawołała, odkładając telefon i wsuwając bluzę przez głowę.

— Jeśli to znaczy, że do mnie przytuptasz, to ja bardzo chętnie — powiedział.

— Hej, Oikawa — zawołałam ze śmiechem.

— Asami-chan? — zapytał. — Ups... Nie wiedziałem, że przerywam panienkom uroczy wieczór.

— Nie szkodzi — powiedziałam.

— Zajmę Kotori tylko chwilkę, nie martw się — powiedział.

— Ty się martw, głupku, bo idę skopać ci dupę! — zawołała szatynka, chwytając telefon i biegnąc w stronę drzwi. — Zaraz wracam, Sami.

— Spoko, będę w bibliotece — powiedziałam i podniosłam się z miejsca.

— Twój książę na ciebie czeka, Tori-chan — usłyszałam jeszcze głos Oikawy i zaśmiałam się. Taki chłopak to skarb.

Zeszłam do piwnicy i weszłam do biblioteki. No cudnie...

— Gdzie Kotori? — zapytał obojętnie Wakatoshi, patrząc na mnie znad czarnych oprawek.

— Skoczyła do sklepu — wyjaśniłam szybko i podeszłam do półki. Wzięłam losowy tom i zaczęłam go przeglądać.

— Dziwne — mruknął chłopak. — Normalnie byłaby na to zbyt leniwa.

— Nagła potrzeba — mruknęłam, nie wiedząc dokładnie, co mam na myśli. Odłożyłam książkę i rozejrzałam się po bibliotece. Wakatoshi pogrążył się w lekturze, zostawiając mnie w nieprzyjemnej ciszy.

— "Poza tym jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada cicho na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."* — przeczytał nagle, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

— Oh...

— Prawdziwe — mruknął chłopak, nie podnosząc wzroku.

— Chyba... znam to uczucie — mruknęłam cicho, opierając się o ścianę i zaplatając dłonie za plecami.

— Ten smutek? — zapytał, wstając z miejsca i podchodząc do mnie. Kiwnęłam głową, spuszczając wzrok na swoje trampki. Chłopak stanął przede mną. Wytrzymałam oddech.

— Czuję coś podobnego odkąd zaczęłaś mnie unikać — mruknął.

— Nie unikam cię — szepnęłam, nie podnosząc wzroku. Chłopak delikatnie złapał mnie za podbródek i uniósł moją twarz. Spojrzał mi prosto w oczy.

— Przepraszam, jeśli jakkolwiek cię skrzywdziłem — powiedział. — Naprawdę cię lubię, Asami — dodał i pocałował mnie w usta. Delikatnie musnął moje wargi swoimi i odsunął się ze swoją stałą miną, nie wyrażającą żadnych uczuć.

— Ja... — szepnęłam z niedowierzaniem. — Wow...

— Ten pocałunek już raczej zapamiętasz — mruknął.

— Na pewno — odparłam, unosząc lekko kącik ust. — Wakatoshi, ja...

— Asami! — usłyszałam głos Kotori i spojrzałam z przerażeniem w stronę drzwi.

— Ja... Przepraszam! — rzuciłam w stronę chłopaka i pobiegłam do holu, zanim dziewczyna weszła do biblioteki. Potknęłam się na dywanie, omal na nią nie wpadając. Szatynka złapała mnie za ramię, chroniąc przed upadkiem.

— Jeny, dziewczyno, spokojnie — zaśmiała się. Podniosłam się do pionu i spojrzałam na nią z westchnieniem ulgi. W dłoniach trzymała bukiet róż.

— Co...

— Zaprosił mnie na bal zimowy — wyszczerzyła zęby, podskakując lekko. — Normalnie pierwszoklasiści nie mają wstępu. Czaisz jaki to prestiż?!

— Gratuluję — uśmiechnęłam się. — U nas też tak to działa — mruknęłam, mając na myśli bal trzecich klas w Shiratorizawie.

— Nie mogę się doczekać — Kotori uśmiechnęła się szeroko, wchodząc po schodach. — Kupisz ze mną sukienkę, nie? — zapytała.

— Oczywiście — zapewniłam, ruszając za nią. Dotknęłam palcami dolnej wargi i uśmiechnęłam się. Ja też cię lubię, Wakatoshi-kun.


* Haruki Murakami "Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland"

✔️Z książką i kawą || Ushijima Wakatoshi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz