Wyszłam z łazienki cała roztrzęsiona i spojrzałam na bruneta siedzącego na moim łóżku. Chłopak wstał na mój widok i uniósł pytająco brwi. Podniosłam podłużny przedmiot na wysokość jego oczu, powstrzymując łzy.
— Mince*! — zawołał chłopak i chwycił mnie w ramiona. — Doucement**, mademoiselle.
Zacisnęłam palce na koszulce chłopaka i rozpłakałam się.
— Asami — jęknął cicho, głaszcząc mnie po włosach.
Jeden błąd. Jedna butelka za dużo. Jeden wieczór i całe moje życie runęło w gruzach. Miałam dopiero szesnaście lat. Nie mogłam... wychować dziecka. Nie sama. A byłam pewna, że gdy tylko Wakatoshi się o tym dowie, zostawi mnie samą. Samą z... naszym dzieckiem.
— Natsuo... — jęknęłam, patrząc na niego zamglonym przez łzy wzrokiem. — Co ja mam zrobić?
Brunet patrzył na mnie z bólem, by po chwili pokręcić głową.
— Nie wiem, Asami — powiedział. — Naprawdę nie mam pojęcia.
Zacisnęłam wargi i zaszlochałam, ponownie wpadając w ramiona bruneta.
Jak mogłam być taka głupia? Gdybym tylko grzecznie odmówiła i nie weszła na tę imprezę. Gdybym tylko miała trochę więcej rozumu.— Mówiłem, że cię okłamał — mruknął zdenerwowany Natsuo, a ja uświadomiłam sobie, że ma rację. Wakatoshi zapewniał mnie, że nic się między nami nie wydarzyło. No, to rzeczywiście nic!
Otarłam oczy rękawem i przygryzłam wargę, patrząc na przyjaciela.
— Musisz ochłonąć — powiedział, bezbłędnie odczytując pytanie w moich oczach. — Przemyśl sobie wszystko, spróbuj poukładać w głowie. Musisz zdecydować co dalej. Potem mu powiesz. Jemu i Kotori.
Pokiwałam głową, czując jak z każdą kolejną sekundą robi mi się słabo. Usiadłam na podłodze, podkulając nogi i opierając czoło go kolano.
Natsuo uklęknął obok i położył mi dłoń na plecach.— Musisz być silna, ma chérie — powiedział, delikatnie mnie głaszcząc. — Teraz za dwóch.
Załkałam, nie mogąc w to uwierzyć. Okłamał mnie. Mój Wakatoshi, mój cudowny chłopak. W dodatku za niecałe dziewięć miesięcy miałam zostać matką... To zdecydowanie przerastało moją wytrzymałość psychiczną.
— Połóż się, Asami — powiedział chłopak z troską. — Musisz odpocząć.
Powoli podniosłam się z pomocą bruneta i osłabiona emocjami i chorobą, usiadłam na łóżku, by po chwili zwinąć się i schować pod kołdrą, kryjąc łzy.
— Będę w kuchni — poinformował mnie Natsuo. — Pogadam z twoim bratem.
— Nic mu nie mów — poprosiłam.
— Nie powiem — obiecał. — To twoja sprawa, Asami. Sama musisz mu powiedzieć.
Zacisnęłam powieki, nie mogąc nawet wyobrazić sobie reakcji brata na taką widomość.
— Jestem przy tobie, ma chérie — powiedział, wstając. — Kocham cię, Asami. Wszystko będzie dobrze.
— Ja ciebie też — odparłam z trudem. — Dziękuję, Natsuo.
***
KOTORI
Wsunęłam dłonie w kieszenie mundurka. Oikawa objął mnie ramieniem i przyciągnął bliżej siebie. Stawialiśmy równe kroki, idąc w stronę stołówki.
— I wtedy Iwa-chan powiedział, że jestem boski — dokończył szatyn. Uniosłam głowę, wyłapując nierealną informację.
— Co? — zapytałam, marszcząc brwi.
— Sprawdzam cię — wyjaśnił. — Myślałem, że mnie nie słuchasz.
Westchnęłam cicho.
— Przepraszam — mruknęłam, siadając przy stole i wyjmując swój lunch. Otworzyłam pudełko i odsunęłam je od siebie, widząc te wszystkie wspaniałości. Zbierało mi się na wymioty.
— Nie jesz? — zapytał szatyn, zatrzymując pałeczki nad kulką ryżową.
— Nie jestem głodna — mruknęłam, niezgodnie z prawdą. W brzuchu mi burczało już od pierwszej lekcji, ale bałam się, że mój żołądek zbuntuje się już po pierwszym kęsie.
— Tori-chan, musisz jeść — uśmiechnął się szatyn, wstając i siadając obok mnie. Delikatnie objął mnie w pasie i chwycił pałeczkami moje onigiri. Skrzywiłam się gdy przystawił mi je do ust, jednak już po chwili rozchyliłam wargi, pozwalając się nakarmić.
— Niedobre? — zapytał szatyn widząc moja minę. Przełknęłam to, co miałam w ustach.
— Przepyszne — mruknęłam. Oikawa chwycił pałeczkami drugie onigiri i wsunął do ust. Uśmiechnął się szeroko.
— Nie wiedziałem, że umiesz tak świetnie gotować. Podparłam brodę ręką i mruknęłam:
— To Wakatoshi.
Szatyn o mało się nie zakrztusił.
— Jesteś pewna, że nie jest zatrute? — zapytał, patrząc podejrzliwie na moje bento. Kiwnęłam głową, z wahaniem biorąc w dłonie pałeczki. Szatyn uśmiechnął się i przysunął do siebie swoje pudełko. Powoli pochłaniałam posiłek, a z każdym kolejnym kęsem czułam się trochę lepiej. Oikawa również zajadał z przyjemnością, co jakiś czas podkradając mi moje jedzenie. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na nasze lewe dłonie, splecione pod stołem. W duszy dziękowałam, że los nas połączył. A może tak samo czuła się Asami przy Wakatoshim?
Zagryzłam wargę i podniosłam się z miejsca.— Gdzie idziesz? — zapytał chłopak.
— Źle się czuję, wracam do domu — powiedziałam. Oikawa momentalnie wstał i złapał mnie za ramię.
— Zaprowadzę cię do pielęgniarki — zaproponował. — Rzeczywiście blado wyglądasz, Tori-chan.
Poczekałam aż szatyn posprząta po naszym jedzeniu, po czym uśmiechnęłam się lekko, gdy objął mnie ramieniem, prowadząc przez korytarze szkoły.
*Mince - cholera
**Doucement - spokojnie
CZYTASZ
✔️Z książką i kawą || Ushijima Wakatoshi x OC
FanfictionOd dziecka kochałam czytać. Kochałam kawiarnie. Kochałam zapach starych, pożółkłych stron, zmieszany z ziarnami kawy. Z czasem zaczęłam pracować w kawiarni i mimo że ilość mojego wolnego czasu drastycznie się zmniejszyła, zawsze znajdowałam czas na...