XVIII

1.7K 152 50
                                    

Odsunęłam się powoli od chłopaka i ponownie westchnęłam.

— Wracam do domu — powiedziałam, ruszając w stronę drzwi. Wakatoshi złapał mnie za ramię.

— Poczekaj chwilę — powiedział. — Jesteś roztrzęsiona. Nie puszczę się samej.

— Nie przesadzaj — westchnęłam, uwalniając nadgarstek. Spojrzałam na chłopaka i ponownie chwyciłam go za dłoń, tym razem jednak splatając nasze palce. Uśmiechnęłam się smutno.

— Mogę cię odprowadzić? — zapytał. Podeszłam do niego i objęłam go w pasie, opierając policzek o jego tors.

— Muszę pobyć sama — wyjaśniłam. Chłopak pocałował mnie w czoło i pogładził po plecach.

— Napisz, gdy dotrzesz do domu — powiedział jeszcze i puścił mnie.

— Dobrze — mruknęłam i wyszłam z domu na chłodne jesienne powietrze. Westchnęłam ciężko i poczułam łzę na policzku.

***

KOTORI

— Nie możesz się o to złościć, Tori-chan — mruknął chłopak. Z westchnieniem przełożyłam telefon z ręki do ręki i przekręciłam się na drugi bok.

— Właśnie że mogę — warknęłam. — Moja najlepsza przyjaciółka z moim bratem...

— A Ushijima? Jego największy wróg i jego siostra — odparł szatyn. — Hm?

— To nie to samo — mruknęłam.

— Ukrywasz to dłużej od nich — zauważył. Westchnęłam cicho.

— Już nie ukrywam — mruknęłam.

— Że co? — zapytał zdziwiony.

— Powiedziałam im. Wtedy. Przepraszam, Tōru. Powinnam to z tobą przedyskutować, ale zrobiłam to pod wpływem emocji. Przepraszam!

Szatyn jęknął cicho.

— Nic się nie stało, Tori-chan. Ale twój brat mnie zabije.

— Nie pozwolę mu na to — zapewniłam. — Nie masz się o co bać.

— Nie boję się go — prychnął szatyn. — Ja po prostu unikam kłopotów.

— Ty i unikanie kłopotów? — zaśmiałam się. W słuchawce zapadła cisza. Słyszałam tylko przejeżdżający za oknem samochód i szczekanie psa.

— Powinnaś ich przeprosić — powiedział po chwili szatyn. — A zwłaszcza Asami. Nie możesz być hipokrytką, Tori-chan.

— Skąd znasz takie trudne słowa? — mruknęłam z delikatną kpiną, chociaż tak naprawdę nie miałam siły na droczenie się z szatynem.

— Kocham cię — powiedział. — I dobrze ci radzę. Nie strać jedynej przyjaciółki tylko przez nienawiść do brata.

Zacisnęłam usta i przełknęłam ślinę.

— Dobrze.

***

Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę sypialni brata. Zatrzymałam się przed drzwiami i uniosłam pięść. Westchnęłam cicho, zbierając się na odwagę. Zagryzłam wargę, przerzucając w głowie możliwe scenariusze rozmowy, po czym opuściłam dłoń i oparłam czoło o zimne drewno z cichym jękiem.

Żebym nie wiem jak bardzo chciała, wiem, że nie nie dam rady się z nim pogodzić. Nie byłam gotowa, by podkulić ogon i schować dumę do kieszeni. Ciężko jest od tak wyrzucić coś, co pielęgnowało się tak długi czas. Nie jestem dumna z tego, że w moim przypadku była to nienawiść, ale tak było i już nic tego nie zmieni. W tamtym momencie liczył się tylko fakt, że nie potrafię.

Jeszcze raz zerknęłam na klamkę z nadzieją, za jakaś cząstka mnie uderzy do mózgu z rozkazem działania, albo że drzwi otworzą się od wewnątrz i nie będzie już możliwości odwrotu.
Nic takiego się jednak nie stało, a ja już po chwili odwróciłam się i wróciłam do pokoju, by rzucić się na łóżko i użalać się nad swoim upartym charakterem do końca dnia.

***

ASAMI

— Co się znowu stało, ma chérie? — zapytał Natsuo, klękając obok mojego łóżka.

— Nic — mruknęłam, zasłaniając twarz przedramieniem. — Jestem osłabiona i niedożywiona, przez co moja flora bakteryjna w żołądku czy coś tam jest bardziej narażona na coś tam i dlatego ciągle źle się czuję. Tak przynajmniej twierdzi Hajime — mruknęłam.

— Pytałaś brata o poradę lekarską? — zapytał.

— To nic wielkiego, a leki są drogie — westchnęłam. — Poza tym Hajime ma zamiar studiować medycynę, więc trochę już wie.

Je comprends — mruknął chłopak.

— Mów do mnie po japońsku — poprosiłam z uśmiechem.

— A tak, pardon — zaśmiał się. — Mam dla ciebie notatki, ma jolie.

— A nie wziąłeś przypadkiem słownika? — zapytałam. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, po czym parsknął śmiechem.

— Przepraszam.

Podniosłam się z łóżka i przeciągnęłam.

— Dzięki, że przyszedłeś — powiedziałam. — Kochany jesteś.

C'est vrai — uśmiechnął się, ale zaraz spoważniał. — Martwię się o ciebie, mademoiselle.

— Niepotrzebnie — zapewniłam, kładąc mu dłoń na ramieniu. Natsuo pokręcił głową. — Wszystko gra.

— Tego nie wiemy — mruknął. Zmarszczyłam brwi.

— O czym ty mówisz?

— Mam coś dla ciebie — powiedział. Sięgnął do torby i wyjął z niej podłużne pudełeczko, po czym podał mi je.

— Co to jest? — zapytałam automatycznie, jednak zaraz zamarłam już rozumiejąc. Natsuo uśmiechnął się smutno.

— Test ciążowy.

✔️Z książką i kawą || Ushijima Wakatoshi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz