JIMIN #2

285 17 0
                                    

*zanim się poznacie cz. 3 OSTATNIA*

Poświęciłam całą noc na ułożenie idealnego planu treningowego. Myślałam intensywnie nad wszystkimi możliwymi opcjami, które miałam w zanadrzu. Chciałam pokazać, że jestem najlepszą opcją ze wszystkich, które brali pod uwagę.
Zanim wyjechałam do Korei byłam zwykłą polską studentką, która chciała osiągnąć coś więcej. Wiedziałam, że bez robienia ze sobą czegoś dużego nie osiągnę wielkich celów, więc postanowiłam pójść w sport, z którego zawsze byłam dobra w czasach szkolnych. Zachęcana opiniami mojego nauczyciela wychowania fizycznego z liceum złożyłam papiery na kierunek AWF i zadowolona z siebie szykowałam się na podbijanie świata jako motywacja ludzi do prowadzenia zdrowego trybu życia.
Z zapałem wyciskałam z siebie siódme poty, ficzycznie jak i mentalnie aż osiągnęłam jeden z moich małych celów w drodze do wymarzonej kariery, czyli odebrałam dyplom ukończenia uniwersytetu z wynikiem pozytywnym. Nie posiadałam się z radości choć wiedziałam, że to był dopiero początek.
Na brak pieniędzy nigdy nie narzekałam. Wychowywałam się w bardzo zamożnej rodzinie, która wspierała mnie finansowo w spełnianiu moich marzeń. Od urodzenia mieszkałam w Warszawie, ale i tak kupili mi moje własne mieszkanie, abym mogła się bardziej usamodzielnić. Od zawsze chodziłam na niezliczoną ilość zajęć pozalekcyjnych, a to pianino, a to basen, a to dodatkowe języki, których nie uczono w mojej szkole. Tak udało mi się ukończyć również wiele kursów z takich języków jak japoński czy koreański.
Moim pierwszym punktem po studiach był roczny odpoczynek od nauki, podczas którego jeździłam sobie po świecie i zwiedzałam wiele pięknych miejsc. Byłam między innymi we Francji, Hiszpanii i Austrii zanim postanowiłam odwiedzić też Azję. Pierwsza była Tajlandia, która stała się moją miłością od pierwszego wejrzenia (lub zjedzenia skorpiona, jak kto woli). Następnie wybór padł na Japonię ze względu na znajomość języka używanego w tym kraju, a moja podróż stała się o wiele przyjemniejsza. Tym oto sposobem znalazłam się też w Korei, głównie ze względu na język koreański, który przez wiele lat nauki miałam opanowany na bardzo dobrym poziomie. Wtedy dopiero poczułam, co znaczy miłość.
Korea okazała się niczym w porównaniu z moim marzeniem o zostaniu trenerem personalnym. Pokochałam kulturę, historię, ludzi. Wpadłam jak śliwka z kompot i zatopiłam się zupełnie w głębokim uczuciu do tego właśnie państwa. Poczułam, że to było moje miejsce na ziemi, którego tak długo szukałam w różnych zakamarkach świata.
Znalazłam siłownię, która z chęcią mnie zatrudniła. Wszystko wydawało się układać wręcz idealnie. Miałam wiele chętnych na treningi ze mną, chyba głównie ze względu na to, że nie posiadałam skośnych oczu, co wywoływało niemałe poruszenie (głównie wśród płci przeciwnej). Tak właśnie rozwijałam się zdobywając coraz to większą popularność, co napawało mnie ogromną ilością ekstazy. Czułam, że byłam dobra, ale to właśnie dążenie do tego miejsca, w którym się znajdowałam wydawało się najlepszym momentem mojej kariery.
Kiedy przyszła do nas głowa tej wytwórni i dostałam kolejne wyzwanie od życia uznałam, że tego właśnie mi brakowało. Chciałam piąć się w górę, udoskonalać się coraz bardziej, a w nawiązaniu współpracy z nim widziałam moje okienko na to. To było tym, czego potrzebowałam. Ponownego pretekstu do udowodnienia, kto rządził tym światem.

Wstałam wcześnie rano, aby mieć czas na przygotowanie się. Wzięłam prysznic, założyłam pomarańczowy zestaw do ćwiczeń i zjadłam szybkie śniadanie. Zabrałam moje notatki i wyszłam z domu, aby dojść przed umówionym przez telefon czasem. Nie chciałam jeździć samochodem, uznałam, że wolę wszędzie chodzić i ruszać się więcej, a ewentualnie zamówić taksówkę w ekstremalnych przypadkach.
Doszłam pół godziny przez ósmą nad ranem. Zadarłam głowę i spojrzałam na budynek wytwórni. Robił wrażenie. Zebrane było pod nim wiele fanek, a kiedy tylko mnie wpuszczono do środka usłyszałam równie wiele 'miłych' słów na mój temat. Zignorowałam to i ruszyłam do wskazanych mi przez czekającą na mnie panią drzwi na czwartym piętrze.
Dopiero stojąc już pod odpowiednim pomieszczeniem i słysząc krzyki, które zza niego dochodziły zdałam sobie sprawę z tego, że zaczęłam odczuwać tremę przez słyszenie jedynie męskich głosów. Moje przerażenie wzrosło w momencie, w którym otworzyłam drzwi i spojrzałam na sylwetki znajdujące się w pokoju.

27.06.2018

Reakcje BTS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz