NAMJOON #2

308 14 3
                                    

*zanim się poznacie cz. 3 OSTATNIA*

Mieszałam smętnie pałeczkami w ryżu i co chwilę zerkając na zegarek. Miałam umówione spotkanie z (jeszcze) moją wytwórnią, a czas jaki pozostał mi do wyjścia potwornie mi się dłużył. Postanowiłam się czymś zająć, ale nawet jedzenie, które kochałam ponad wszystko, nie umiało odwrócić mojej uwagi od zdenerwowania, które mnie ciągle ogarniało.
Nie zjadłam praktycznie nic, a kiedy wybiła odpowiednia godzina zabrałam moją ulubioną kurtkę oraz potrzebne mi rzeczy takie jak klucze czy telefon i wyszłam z mieszkania.
Szłam szybkim krokiem, który zazwyczaj towarzyszył mi podczas sterujących sytuacji. Dobrze wiedziałam, że jeśli się nie uspokoję to dotrę do tego miejsca szybciej niż bym chciała, a z tym wiązał się fakt, że musiałabym spędzić tam więcej czasu czekając na spotkanie. Mogłoby to doprowadzić do jakiegoś nieprzyjemnego zdarzenia, a gdybym dotarła na czas po prostu załatwiłabym to, co potrzebne i wyszła. Postanowiłam więc ogarnąć swoje tempo.

Przekroczyłam drzwi dobrze znanego mi budynku. Wspomnienia zaczęły do mnie napływać pełną mocą, która zdawała się mnie z lekka dobijać. Z rozczuleniem spojrzałam na elektryczną tablicę, na której wyświetlały się doskonale widoczne przez szybę zdjęcia wszystkich artystów wytwórni. Zmieniały się co kilkadziesiąt sekund tak, że każdy zdarzył zostać wyświetlony. Patrzyłam na swoich znajomych, którzy wraz ze swoimi zespołami bądź sami pozowali do zdjęć. Pamiętałam dobrze dzień, w którym nam je zrobiono. Wszyscy biegali po planie szukając różnych części garderoby, ponieważ panował wielki chaos. Jedna dziewczyna nie miała buta do pary (potem okazało się, że miała pozować w jednym białym i drugim czarnym bucie, ale kiedy jej o tym powiedziano to uznała to za żart dalej drąc się na każdego żeby przyniósł jej brakującego buta), inny chłopak zgubił spodnie i po całym ochrzanie od naszego głównego stylisty dostał inne w zamian, które w żaden sposób nie pasowały do tych noszonych przez jego kolegów z zespołu. Było dużo stresu i krzyków, ale koniec końców udało się zrobić zdjęcia, które moim zdaniem wyszły świetnie. Zupełnie jakbyśmy się na siebie nie darli podczas tworzenia ich. Na żadnej twarzy ozdobionej uśmiechem nie było ani grama jakiejkolwiek oznaki grymasu.
-Szukasz kogoś?- usłyszałam po swojej prawej stronie i odwróciłam głowę.
-Właściwie to nie, doskonale wiem, gdzie mam iść- powiedziałam uśmiechając się lekko i chcąc wyminąć mojego znajomego.
-Przecież widzę, że coś cię trapi- powiedział stojąc z ręka opartą o ścianę na wysokości mojej twarzy.- Dobrze wiesz, że możesz miz zaufać.
-Naprawdę nie chcę cię w to mieszać, to żenująca sytuacja- powiedziałam przepraszająco i po raz kolejny spróbowałam przejśćm jednak na marne.
-Żenująca czy nie, jesteśmy dobrymi kumplami, więc zaraz mi wszystko wyśpiewasz jak zabiorę kawę tym idiotom- przewrócił oczami ba wspomnienie swoich kolegów z zespołum, a ja zaśmiałam się na jego reakcję na wspomnienie o nich.
-Mam zaraz spotkanie z panem Choi- wyznałam z przepraszającym uśmiechem.
-Poczekam na ciebie dopóki nie wyjdziesz, spotykamy się tutaj- powiedział wskazując palcem na podłogę, na której aktualnie się znajdował.
-Ile można na ciebie czekać szlamo?!- chwilową ciszę przerwał krzyk z bocznego korytarza.
-Nazwij mnie tak jeszcze raz potterowy zjebie, a nic ode mnie nie dostaniesz!- odkrzyknął zmierzając w tamtym kierunku, a ja kręcąc głową z rozbawieniem poszłam w przeciwnym.
Może tak właśnie byłoby mi łatwiej? Może potrzebowałam należeć do zespołu zamiast działać w pojedynkę? Pewnie między innymi dlatego tak źle ostatnio mi szło, brakowało mi wsparcia. Ewidentnie potrzebowałam kogoś, kto przyszedłby do mojego pokoju, usiadł obok mnie, poklepał po ramieniu i powiedział 'nie martw się, powinnaś się przespać, i tak odwaliłaś już kawał dobrej roboty'.
Już od pewnego czasu moja praca wyglądała identycznie: najpierw jeszcze nie opadające emocje po poprzednim hicie dawały mi dużo pozytywnej energii do działania, potem jednak te uczucie zaczęło zanikać. Z czasem pisanie kolejnego tekstu stawało się utrapieniem, a po wielu załamaniach nad papierem udawało mi się z trudem oddać tekst. Robiliśmy co trzeba, piosenka zostawała wypuszczona dalej, ludziom się podobało i słuchali jej dosłownie wszędzie. Mój sukces cieszył mnie do tego stopnia, że kiedy zamykałam kółko siadając do następnego tekstu przez długi czas nie zauważałam przykrego, powtarzającego się schematu. Może to nie chęć bycia z kimś we współpracy, a wystarczyłoby mi porządne uświadomienie przez kogoś, że wcale nie jestem najlepsza na świecie, a mój dobry czas kiedyś dobiegnie końca.
Zapukałam do dobrze znanych mi drzwi, a kiedy usłyszałam pozwolenie z drugiej strony na wejście wkroczyłam do pomieszczenia. Zobaczyłam głowę mojej wytwórni siedzącego przy swoim biurku za trzema monitorami i stosem kartek w lewym rogu blatu.
-Siadaj- powiedział szybko wskazując na kanapy przy stoliku do kawy.
Zajęłam jedną z nich, a on usiadł naprzeciwko mnie. Przez chwilę nikt się nie odzywał, widziałam, że zbiera myśli, aby wreszcie móc mnie ochrzanić.
-Zakończmy to szybko, proszę- powiedziałam chcąc opuścić te pomieszczenie jak najszybciej.
-Myślałem, że to ja zmienię nastawienie- uniósł brwi zdziwiony.- Jednak chcesz odejść?
-Jestem za słaba na pańską wytwórnię- mruknęłam z sarkastycznym uśmieszkiem.
-A gdybym ci powiedział, że jednak nie chcę cię wypuszczać?- zapytał, a ja nie wiedziałam jak zareagować na jego słowa.
-To znaczy, że.. chce pan mnie w swojej wytwórni?- spojrzałam na niego z niedowierzaniem, które wzrosło, gdy pokiwał głową.
-Miałem spotkanie z paroma osobami i doszedłem do wniosku, że jesteś po prostu przeoracowana. Nie ma co na siłę naciskać na ciebie i drzeć się potem, że są problemy. Zostań i weź sobie wolne na dwa tygodnie- powiedział, a ja dalej siedziałam oniemiała.- Jedź gdzieś, może odwiedzisz rodzinę z Polsce?
-Nie ma takiej potrzeby- mruknęłam czując, jak napływają do mnie przykre wspomniania związane z tym tematem.- Ale wolne chętnie wezmę.
-Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy- powiedział wstając.- Nie myśl za dużo w trakcie odpoczynku, masz przecież wykorzystać ten czas dla siebie.
-Do widzenia- wyszłam szybko z pokoju, ponieważ czułam, że muszę porządnie odetchnąć.
Ruszyłam korytarzem w drogę powrotną czując, że mój problem z brakiem weny dalej się nie rozwiązał. Nie miałam pojęcia, skąd czerpać dalszą inspirację, byłam w potrzasku.
-I jak?- zapytał mój znajomy, który nie zapomniał poczekać w umówionym miejscu.
-LeeHyuk, powiedz mi- zaczęłam siadając obok niego- skąd bierzesz inspirację do pisania piosenek?- odchylił się na krześle patrząc w sufit.
-Myślę dużo o tym, co dla mnie ważne- powiedział.- Staram się tworzyć teksty tak, aby nie były puste i bez przekazu. Masz blokadę?
-Najwidoczniej- mruknęłam zmierzając w stronę wyjścia.
-Idź do Pandemonium- powiedział, a ja odwróciłam się na jego słowa.
-Ten klub dla udergroundowych raperów?- zapytałam unosząc brew.
-Posłuchaj tekstów i może coś ci przyjdzie do głowy- powiedział wzruszając ramionami.
Doszłam do wniosku, że to idealne wyjście z tej sytuacji, więc sprawnie udałam się w drogę powrotną do mojego domu, aby przygotować się na wieczorne wyjście.

27.06.2018

Reakcje BTS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz