FIRST LESSON OF POTIONS

442 29 0
                                    

Wcześnie rano Devin obudziła się pełna energii. Zanim jej współlokatorki wstały, zajęła się poranną toaletą i przyodziała szkolny mundurek. Stanęła przed lustrem przyciskając mocniej swój krawat i uśmiechnęła się lekko. Spojrzała na plan zajęć- pierwsze eliksiry. Devin mruknęła niezadowolona, ponieważ mimo, że eliksiry były jej mocną stroną nie należały do jej ulubionego przedmiotu. Dziewczyna usłyszała, że do salonu wspólnego zaczęli przychodzić uczniowie, dlatego starała się obudzić swoje koleżanki.


-Jeszcze chwilę.- mruknęła Pasy przewracając się na drugi bok.

-Możecie ciszej?- zapytała Flora zachrypniętym głosem.

-Ja idę na śniadanie.- zakomunikowała Devin zgarniając swoje podręczniki z półki.- Radzę wam się zbierać jeśli chcecie przyjść na lekcje żywe.- dodała

-Głowa boli mnie tak, że chyba dzisiaj nie dam rady być żywa.- powiedziała ziewając głośno.

-Dobra zabawa chyba wam nie służy.- powiedziała Williams i rzuciła okiem na dormitorium po czym udała się do Wielkiej Sali.


                                                                                    * * *

Devin po wejściu do Wielkiej Sali dostrzegła, że stół puchonów jest prawie pusty. Zaśmiała się i usiadła na swoim miejscu przy stole ślizgonów. Zaczęła jeść naleśniki z syropem klonowym i borówkami, które uwielbiała i skupiła swoją uwagę na podręczniku do OPCM. Podziękowała Merlinowi w duchu, że tegoroczny system nauczania nie jest taki okropny jak rok temu, gdy to Dolores nauczała tego przedmiotu. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tej okropnej nauczycielce. Przewracała kartki podręcznika nie skupiając się na ich treści po czym zamknęła go i odstawiła na bok.


-Ranny Ptaszek?- doszedł ją melodyjny głos Bleise'a, który właśnie usiadł na przeciwko dziewczyny.

-Wręcz przeciwnie.- odparła patrząc na chłopaka błagalnym wzrokiem.

-A gdzie Parkinson i bliźniaczki?- zapytał nakładając sobie jedzenie na talerz.

-Próbują obudzić w sobie chęci do życia.- skwitowała szybko 

-Williams... mogłabyś?- zaśmiał się Zabini drapiąc się po głowie i podał jej talerz z naleśnikami.

-Kiedy ty się w końcu nauczysz Zabini?- zapytała spokojnie odbierając od niego talerz.

-Twoje są lepsze, a w dodatku to już się stało tradycją.- powiedział dumnie prostując się.- Co roku pierwszego dnia robisz mi te naleśniki.- powiedział i zrobił minę zbitego psa.

-Masz już 16 lat Blaise. Nie będę ci w kółko robić śniadań!- powiedziała podając mu już wspaniale przyrządzone przez nią naleśniki ze śmietaną i sosem owocowym doprawione odrobiną magii.

-Jak będziemy już po Hogwarcie to i tak będziemy się spotykać a ty będziesz ze mną spożywać to śniadanie bogów!- postanowił ciemnoskóry chłopak pałaszując naleśniki.

-Uważaj bo się zgodzę.- powiedziała dziewczyna, gdy dosiadła się do nich Pansy i Draco wyglądający jakby wczoraj wieczorem wcale nie imprezowali u puchonów.

-Zgodzisz na co?- zapytała ciekawska Parkinson nalewając sobie sok dyniowy do szklanki.

-Na romantyczne śniadania z Zabinim.- powiedziała Devin szarmancko upijając łyk wody.

SIMILAR BUT DIFFERENTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz