W końcu nadszedł ten dzień. Devin stała przed wejściem do ministerstwa, a serce biło jej jak oszalałe. Niepewnie przekroczyła próg dzielący ją od wnętrza budynku. Od razu powitał ją zatłoczony hol przez zabieganych ludzi oraz rząd przepełnionych wind przemierzających piętra ministerstwa. Ślizgonka poczuła się zagubiona, gdyż nie miała pojęcia dokąd się udać. Zaczepiła kilku pracowników, jednak nikt nie chciał jej słuchać. W końcu zauważyła znajomą twarz zmierzającą ku jednej z wind. Podbiegła do mężczyzny i z uśmiechem przywitała się. Zaskoczony były gryfon uśmiechnął się niepewnie.
-Potter! Jesteś aurorem?- zainteresowała się.- Sława ci posłużyła.- zaśmiali się oboje.
-Tak... jakoś się udało.- westchnął.- Myśleliśmy, że nie żyjesz.- powiedział otwarcie, a Devin zasmuciła się.
-Dlaczego?- zaśmiała się nerwowo.
-Voldemort wysłał za tobą dwóch śmierciożerców.- zatrzymał się na chwilę i ściszył głos.- Żaden nie wrócił.
-A czy Draco... też tak myślał?- zapytała smutna, na co Potter przytaknął.- Gdzie go znajdę? Jest tu?
-Devin... to nie jest dobry pomysł.- powiedział wolno wyraźnie zakłopotany.- On długo dochodził do siebie i...
-To wszystko mu wytłumaczę.- przerwała mu ze łzami w oczach.- Gdzie jest?- zapytała ponownie.
Potter wskazał jej odpowiednią drogę do jego biura. Devin od razu znalazła się pod drzwiami jego gabinetu szykując się, by zapukać w drewniane drzwi. Zawahała się. Zdała sobie sprawę, że nie wie, co powiedzieć. Wzięła kilka głębokich wdechów i już miała zapukać do drzwi, kiedy zauważyła coś na stoliku obok drzwi.
-Proszę.- rozległ się jego cichy, chłodny głos, ale dziewczyna cofnęła się o krok od drzwi.
Mężczyzna ponownie odezwał się, ale nadal nikt nie wszedł do gabinetu. Zdenerwowany podszedł do drzwi i otworzył je szybkim ruchem. Nikogo nie było. Mruknął coś pod nosem i już miał zamknąć drzwi, kiedy zobaczył na ziemi świeżo zerwaną gałązkę waleriany. Przemierzył wzrokiem korytarz, ale nigdzie nie zauważył nikogo podejrzanego. Podniósł roślinkę i spojrzał na całą doniczkę waleriany stojącej obok drzwi. Fala wspomnień uderzyła w niego niby zimny prysznic. Po raz pierwszy od dawna wspomniał ukochaną dziewczynę, która nadal miała miejsce w jego sercu. Otrząsnął się i wrócił do gabinetu zajmując się swoimi sprawami. Nie mógł się jednak na nich skupić, gdyż symboliczna dla niego gałązka waleriany zaprzątała mu głowę.
* * *
Następnego dnia Devin odważyła się ponownie zapukać do drzwi gabinetu. Po niedługim czasie rozległo się jęknięcie mężczyzny, a dziewczyna złapała za klamkę. Napłynęła w nią fala odwagi, dzięki czemu uchyliła drzwi wchodząc do środka. Draco spojrzał w jej stronę z kamiennym wyrazem twarzy, który nie zmienił się ani na sekundę. Mierzyli się wzrokami przez kilka dobrych minut, aż dziewczyna nie podeszła bliżej do Malfoy'a. Stała teraz kilka centymetrów przed nim wciąż kąpiąc się w jego spojrzeniu. Poczuła wzdrygnięcie, gdy jej dłoń znalazła się na idealnie gładkim policzku chłopaka. Do oczu naszły jej łzy szczęścia, które stłamsiła widząc niewzruszonego blondyna. Malfoy przerwał długą ciszę chrząknięciem. Zamrugał parokrotnie i zdjął dłoń dziewczyny ze swojego policzka, czego ona do końca nie zrozumiała. Spodziewała się, że ich pierwsze spotkanie po tak długim czasie będzie namiętne i szczęśliwe, a nie niezręczne i niezrozumiałe. Przerywając łączące ich spojrzenie zwrócił się w stronę biurka i począł pakować gruby stos papierów do czarnej, skórzanej teczki pod kolor jego garnituru, w którym wyglądał niesamowicie szykonie i elegancko.
-Draco...- szepnęła dziewczyna z nadzieją, że zaraz chłopak zaleje się falą euforii.
-Dlaczego tu przyszłaś?- zapytał przez zęby powstrzymując się przed wybuchem.- 5 lat cię nie było. Bez znaków życia. Bez uprzedzenia zniknęłaś.
-Musiałam.- próbowała się usprawiedliwić, lecz wrogi wyraz twarzy Malfoy'a odbierał jej wszystko, co chciała powiedzieć.
-Myślałem, że nie żyjesz.- syknął powstrzymując drżący głos.
-Mogłeś zapytać McGonagall. Ona dobrze wiedziała, gdzie byłam.- odparła z wyrzutem i zmieszaniem.
-Nikt z Hogwartu mi nie ufał przez wzgląd na rodziców.- mruknął chłodno biorąc teczkę do ręki.- Po co wróciłaś? Dlaczego akurat teraz?
-Po co wróciłam?- powtórzyła po nim z niedowierzaniem.
-Nie odpowiadaj.- prychnął z odrazą w głosie.- I tak mnie to nie interesuje.- dodał i zdecydowanym krokiem opuścił gabinet.
Devin otępiała stała w pomieszczeniu analizując ich rozmowę. Była kompletnie przybita tym, co ślizgon jej powiedział. Widocznie przez 5 lat wiele zmieniło się w życiu Dracona i nie było tam miejsca dla dodatkowej osoby. Czy to możliwe, że już mu na niej nie zależy?
* * *
Smutna dziewczyna wróciła na parter ministerstwa kierując swoje kroki ku wyjściu. Przez spuszczoną głowę nawet nie zwróciła uwagi na przyglądającą jej się parę stojącą pod drzwiami. Dopiero cichy okrzyk zdziwienia sprowadził jej wzrok na ciemnowłosą dziewczynę w gustownej sukni i jej partnera w modnym granatowym garniturze w białe, cienkie paski. Przez chwilę oniemiała. Stanęła w miejscu, a jej oczy ponownie zalały się łzami tak samo jak brązowowłosej pod drzwiami. Obie dziewczyny podeszły do siebie i zatopiły się w swoich ramionach bez słowa, a mężczyzna objął je z zewnątrz. Pansy Parkinson i Blaise Zabini cali i zdrowi uśmiechali się od ucha do ucha ilustrując wzrokiem uradowaną dziewczynę. Przez te krótka chwilę znowu poczuli się jak w szkole po długim, wakacyjnym rozstaniu. Pansy od razu zaproponował, by udali się na kawę lub coś mocniejszego, aby Devin opowiedziała im o jej zniknięciu. Jak się potem dowiedziała McGonagall z obawy, że ktokolwiek ze śmierciożerców może dowiedzieć się o celu jej 'misji', nie zdradziła dokąd udała się dziewczyna. Williams wszystko im opowiedziała, a z każdym jej zdaniem miny jej przyjaciół rzedły, aż stały się kamienne, bez krzty emocji. Spędzili dużo czasu nadrabiając stracone lata. Podczas tej wielowątkowej rozmowy Devin dowiedziała się między innymi, że Pansy i Blaise są w szczęśliwym związku od ponad 3 lat, gdy wszystko powoli wracało do normalnego obiegu. Prócz tego przyjaciele przekazali jej informacje o reaktywacji Zakonu Feniksa, którą mimo wszystko uważali za totalną bujdę. Wymienili się spostrzeżeniami, co do nowej dyrektor Hogwartu, byłej nauczycielki transmutacji, aż przyszła pora na smutne nowiny.
-Przykro nam, że to my musimy być posłannikami tych wiadomości.- zaczęła Pansy z wolna, łapiąc Zabiniego za rękę.- Ale lepiej będzie jak już się o tym dowiesz.
-Zaczynam się bać.- przyznała nerwowo Devin, upijając łyk swojego Latte.
-Widzieliśmy dzisiaj Draco, jak bardzo nerwowo opuszczał Ministerstwo.- przełamał się Blaise luzując krawat.- Sądzimy, że odbyliście już rozmowę...
-Tak, starałam się cokolwiek mu wytłumaczyć.- przyznała Devin smutno.
-Po wojnie Draco był bardzo ciężko ranny.- wyjaśniła Parkinson łapiąc dłoń przyjaciółki.
-Stracił pamięć w wyniku uderzenia przez Bijącą Wierzbę.- kontynuował Blaise.- Może cię nie pamiętać.
-Wraz z bliźniaczkami staraliśmy się przypomnieć mu wszystko, ale nie wiemy czy cię pamięta.- przyznała Pansy szeptem.
Devin zamilkła na dłuższą chwilę pogrążając się w myślach. Ponownie krążyły one wokół chłopaka, którego zachowanie teraz rozumiała, ale nie do końca. Może on po prostu nie był pewien tego, kim była?
CZYTASZ
SIMILAR BUT DIFFERENT
FanfictionŚlizgońscy arystokraci czystej krwi i ich trudna droga do miłości. Devin Williams i Draco Malfoy. Podobni? A może różni?