Pierwszy śnieg zawitał w zatłoczonym Londynie, który pod wpływem niskiej temperatury, miejscami zamieniał się w lód. Ulice przyozdobione licznymi lampkami, witryny sklepowe udekorowane świątecznymi i zimowymi dekoracjami nadawały magicznej, świątecznej atmosfery. Nawet ministerstwo celebrowało ten fantastyczny okres.
Devin siedziała w sali czasu wykonując wszelkiego rodzaju pomiary i badania nad polem magnetycznym wiązki jakiegoś przedziwnego przedmiotu, który niedawno dziewczyna otrzymała do obejrzenia. W tle lubiła puszczać świąteczną muzykę ulubionych wykonawców z dawnych czasów planując swoją dzisiejszą wyprawę do rodzinnego domu. Gdy nadszedł koniec jej pracy Williams ubrała na siebie biały płaszcz, w którym wyglądała wyjątkowo niewinnie. Owinęła wokół swojej szyi czarny szalik i założyła skórzane rękawiczki. Wzięła niewielką torbę do ręki i opuściła departament tajemnic wraz z innymi pracownikami z tego piętra. Wysiadła z windy na parterze zostając prawie staranowana przez ludzi dookoła. Otrzepała się z niewidzialnego kurzu i ruszyła przed siebie szukając czegoś w torbie. W końcu nieuniknione było, że na kogoś wpadnie. Dużym zaskoczeniem dla niej była postać wysokiego blondyna o platynowych oczach, który uśmiechał się do niej pierwszy raz tak ciepło, odkąd wróciła do Londynu. Od razu odwzajemniła to i podążyła za mężczyzną, który odciągnął ją na bok, z dala od nieznośnego tłumu.
-Miło cię widzieć.- powiedział z nieukrywaną szczerością.
-Ciebie również.- odparła równie ucieszona.
-Jakieś świąteczne plany?- zaczął odbierając od portiera czarny płaszcz, który założył na siebie.
-Waham się jeszcze.- przyznała.- A ty coś planujesz?
-Raczej spędzam je sam.- zaśmiał się, co ja zdziwiło.- Astoria jedzie do matki z Dafne, a rodzice... ostatnio mamy wiele sporów.
-Przykro mi to słyszeć.- powiedziała współczująco wiedząc, jak wyglądała jeszcze niedawno ich rodzinna sprawa.
-Tak... ojcu nie podoba się pomysł ślubu z Astorią. Uważa, że jej ród nie jest 'godny' łączyć się z naszym.- dodał znudzony, po czym wzruszył ramionami.- A nad czym się wahasz jeśli mogę wiedzieć.
-Chciałam odwiedzić rodziców.- powiedziała dość poważnie Devin.- Ale nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Ojciec postradał zmysły, gdy tylko zaczęła się wojna. Podobno przeżył bardzo moją rzekomą śmierć i nie chce mu dokładać teraz szoku, że jednak ze mną wszystko w porządku.- kontynuowała smutno widząc, jak uśmiech znika z twarzy blondyna.- Za to niezmiernie tęsknię za matką i pragnę ją zobaczyć.- dodała, a delikatny uśmiech przyozdobił jej twarz.
-Devin...- odezwał się skołowany.- Nie mów mi, że nikt ci nie powiedział?
-O czym?- zdziwiła się jego smutnym głosem.
-Pozwól mi, że ci pokaże... zamiast mówić.- zaproponował wysuwając ramię.
* * *
Devin nie zastanawiając się, złapała się pod rękę mężczyzny, za którego pomocą znaleźli się na ośnieżonym cmentarzu na obrzeżach Londynu, w mieście gdzie Williams dorastała i gdzie znajdował się dworek, w którym mieszkała. Teraz stała na przeciwko kaplicy, na samym środku cmentarza. Powoli Devin zaczęła rozumieć, dlaczego chłopak ją tu przyprowadził, lecz stała bezruchu na przeciw uchylonych drzwi do kapliczki. Po chwili wyszedł na zewnątrz dozorca z pękiem kluczy i zaczął szukać takiego, który pasowałby do zamka. Draco podszedł do niego i poprosił by dał chwilę oszołomionej dziewczynie. Starzec niechętnie zgodził się i oddalił się wzdłuż zaśnieżonych nagrobków uprzednio otwierając drzwi. Williams niepewnie weszła do środka, a jej oczom ukazała się kamienna pyta, na której leżały zwiędnięte już konwalie. Dziewczyna momentalnie uroniła cały potok łez padając na kolana przed ulubionymi kwiatami jej matki. Malfoy nie zastanawiał się i od razu przytulił płaczącą Devin. Nastąpiła chwila ciszy, gdy tylko Williams zdołała opanować bezwładne łzy. Ten moment przekazała właśnie dla matki i ojca, których już nie zobaczy w świecie żywych.
CZYTASZ
SIMILAR BUT DIFFERENT
FanfictionŚlizgońscy arystokraci czystej krwi i ich trudna droga do miłości. Devin Williams i Draco Malfoy. Podobni? A może różni?