Następnego, chłodnego dnia Devin wspominała szkolne czasy siedząc przed kominkiem, w którym już tylko tlił się ogień. Dziewczyna westchnęła leniwie osuwając się z wygodnej kanapy. Założyła rękawiczki i czapkę i wyszła na dwór. Niedaleko jej domku znajdował się stos drewna, które dziewczyna używała do ogrzewania się w takie dni jak ten. Wzięła stos cienkich gałązek i kilka grubych i wróciła do ciepłego mieszkanka. Podeszła do gzymsu kominka i uklęknęła przed nim. Ułożyła drewno w jego wnętrzu, po czym rozejrzała się po wnętrzu w poszukiwaniu nowej rozpałki, gdyż ogień kompletnie zgasł. Leniwie wstała i podeszła do pierwszej, najbliższej komody. Przeszukała jej półki, jednak nie było w nich żadnych gazet. Przemieściła się z salonu do swojej sypialni i po raz pierwszy odkąd tam mieszkała zajrzała do zepsutej komody stojącej pod oknem. Uchyliła lekko jej drzwiczki, które pod wpływem napierających wewnątrz przedmiotów rozchyliły się szerzej wyrzucając z wnętrza mebla jego zawartość. Ku uciesze Williams były to stare gazety. Wzięła kilka ze sobą i wróciła do kominka zabierając po drodze zapas zapałek z kuchennego blatu. Przykucnęła przed gzymsem i chwyciła pierwszą gazetę wyrywając jej pierwszą stronę. Potem kolejną i kolejną, aż natrafiła na zdjęcie czegoś w rodzaju twierdzy. Odwróciła wydanie proroka na stronę tytułową a jej oczom ukazał się czarno-biały nagłówek mówiący o zamknięciu Grindelwalda w Nurmengardzie. Uniosła wzrok na datę wydania gazety. 1945 rok. To wtedy doszło do starcia pomiędzy Gellertem a Albusem! W jej spojrzeniu rozbłysły iskierki nadziei. Powróciła na stronę, w której szczegółowo opisano jego klęskę. Dziewczyna dokładnie prześledziła tekst, z którego dowiedziała się, że więzienie to znajduje się na krańcu Anglii z dala od mugoli i ich świata. Od razu Williams pomyślała o Stonehaven. Było to dziwne miasto w Szkocji, które idealnie wpasowywało się w klimat czarodziejskiego więzienia. Devin chciała wyruszyć niezwłocznie, jednak jej entuzjazm szybko zmalał, gdy zaczęła analizować całą drogę. Nie mogła się teleportować, gdyż nie potrafiła. Droga mugolskimi środkami transportu odpadała, ponieważ nawet ich nie rozumiała. Pozostało jej tylko wyruszyć do Szkocji na własną rękę przez sieć Fiuu, jednak żeby to zrobić musiała się dostać do Londynu, a do tego potrzebowała Zgredka. Był jeden problem- nie wiedziała jak go wezwać.-
* * *
Minęło kilka dni, a u Williams zawitała Mrużka z większym zaopatrzeniem w prowiant niż normalnie. Skrzat skinął tylko głową na przywitanie i odwrócił się od dziewczyny. Przeszedł do kuchni i zaczął rozkładać jedzenie do półek. Devin zmrużyła oczy przyglądając się stworzeniu, po czym odeszła do salonu zgarniając swoje rzeczy do plecaka. Gdy skrzat skończył swoją robotę podszedł do dziewczyny.
-Dziękuje.- powiedziała ciepło.- Mrużko mam do ciebie prośbę zanim odejdziesz.- zaczęła z wolna, a skrzat nachylił się ku niej.- Czy mogłabyś sprowadzić Zgredka? Bardzo go potrzebuje.
-Mrużka przeprasza, ale Mrużka nie widziała Zgredka i nie słyszała nic od niego odkąd ostatnio się tu pojawił.- odezwała się nieśmiało.
-Mam nadzieję, że nic mu nie jest.- powiedziała smutno Devin gładząc sobie czoło.- A może ty mi pomożesz? Musze się dostać do Londynu.
-Mrużce bardzo przykro, ale Mrużka jest pracownikiem kuchni w Hogwarcie, Mrużka byłaby poszukiwana, gdyby spotkali ją poza murami szkoły.- dodała bardziej speszona.
-Masz rację. To może chociaż pomóż mi się dostać do szkoły?- zaproponowała z nadzieją.- Proszę, to ważne.- dodała widząc niechęć skrzata.
-Dobrze, ale nie dzisiaj.- powiedziała i nachyliła się jeszcze bliżej, jakby nie chciała by ktoś ją słyszał.- W dworze panienki nie jest bezpiecznie. Odkąd panienki rodzice zawieźli panienkę tutaj, Czarny Pan stał się stałym bywalcem w dworze.- wytłumaczyła ze smutkiem.
-Czy im nic nie jest?- zapytała przestraszona dziewczyna, a skrzat uspokoił ją kręcąc głową przecząco.
-Pani Williams zakazała Mrużce tutaj przychodzić.- mruknęła bawiąc się skrawkiem brudnej szaty.
-Dlatego przyniosłaś tyle jedzenia.- zauważyła dziewczyna spoglądając w stronę kuchni.
-Mrużka przyjdzie za dwa tygodnie. Wtedy Mrużka zabierze panienkę do Hogwartu.- powiedziała tajemniczym szeptem.
-O tej samej porze.- sprecyzowała dziewczyna, a skrzat porozumiewawczo przytaknął i zniknął wraz ze pstryknięciem jego palców.
* * *
W ciągu pierwszego tygodnia oczekiwania na skrzata, Devin obmyślała plan dotarcia do Szkocji. Na pierwszym miejscu znalazło się dotarcie do Hogwartu niezauważonym. Spędziłaby tam kilka dni, maksymalnie tydzień. Mogłaby zostać choć chwilę z przyjaciółmi, a tym samym z Draco, którego nie widziała od bardzo dawna. Na wspomnienie o chłopaku oczy Devin zeszkliły się. Na jej twarz wtargnął smutny uśmiech, a w jej głowie zagościły niechciane wspomnienia, przy których rozklejała się. Wyjrzała za okno, za którego framugą sypał pierwszy śnieg. Zachwycona podeszła do oszronionej szyby i przetarła ją końcówką rękawa swojego swetra. Patrzyła jak tańczące płatki osiadają na parapecie, drzewach i trawie. Zanim się obejrzała śnieg rozłożył się równomiernie na spokojnej tafli jeziorka. Williams ruszyła do drzwi po drodze zgarniając z wieszaka płaszcz, szalik z barwami Slytherinu i rękawiczki i wybiegła na dwór. Pierwsze co zrobiła to uniosła głowę wysoko w stronę chmur. Zaciągała się chłodnym powietrzem, który wraz z wydechem stawał się parą. Potem dziewczyna zdjęła jedną rękawiczkę i kucnęła nad grubszą już warstwą białego puchu. Chwyciła garść śniegu, który momentalnie roztopił się na jej ciepłej dłoni. Wraz z nadchodzącym mrokiem dziewczyna wróciła do domku i rozsiadła się na fotelu wpatrując się w obraz za oknem, który sprowadził na jej powieki sen.
Dalsze dni spędziła na dopracowywaniu punktów jej planu. Wraz ze świątecznym pociągiem Devin zabrałaby się do Londynu, jako jedna z uczennic w miarę możliwości nie zwracająca na siebie uwagi. W Londynie za pomocą sieci Fiuu przedostałaby się do Stonehaven jeśli byłoby to możliwe. Tam odnalazłaby Nurmengard i porozmawiałaby z dziadkiem. Wiadome już było, że Dumbledore chce, by Devin z nim porozmawiała. Zastanawiało ją tylko, o co ma go zapytać?
W drugim tygodniu oczekiwań na Mrużkę, dziewczyna dopakowywała niezbędne rzeczy na podróż i układała sobie w głowie możliwy przebieg rozmowy z Grindelwald'em. W myślach Williams zagościł narastający niepokój, gdy wraz z upływem dni Mrużka nie pojawiała się. Przez chwilę Devin myślała, że skrzat ją oszukał. Potem przestraszyła się, że Czarny Pan wyciągnął z niej, gdzie znajduje się obecnie dziewczyna. Williams odetchnęła z ulgą, gdy skrzat zjawił się tydzień po umówionym spotkaniu.
-Mrużka gdzieś ty była? Co się stało?!- powiedziała wyraźnie przejęta, jednak skrzat nie odpowiadał.- Matka się dowiedziała?- dopytywała, ale skrzat pokiwał przecząco głową.- Nie umiesz mówić?!- zdenerwowała się milczeniem stworzenia, które opuściło głowę.
Dopiero wtedy Williams dostrzegła jak zmasakrowana była ta istota. Miała szramę na policzku zapewne od mocnego uderzenia, za nieposłuszeństwo. Oprócz tego jej szata była bardziej podarta niż zazwyczaj, a jej spojrzenie było przepraszające i smutne.
-Co oni ci zrobili?- powiedziała troskliwie przepędzając gniew.
Wtedy skrzat uniósł głowę i otworzył usta lekko, jakby wstydził się. Devin położyła rękę na ustach powstrzymując łzy. Dziewczyna była przerażona dostrzegając bark języka w ustach skrzata.
-Czy on znowu tam przyszedł?- skrzat pokiwał głową twierdząco.- On ci to zrobił?- ponownie ten sam gest.- Dowiedział się, że tu jestem?- tym razem Mrużka energicznie zaprzeczyła, a Devin odetchnęła.- Zrobił coś matce?- zapytała po chwili ciszy.- O Merlinie!- dodała i głośno wypuściła powietrze, gdy skrzat zaprzeczył.
Po chwili ciszy skrzat podszedł do torby dziewczyny i podał ją jej. Delikatni i nieśmiało chwycił dłoń dziewczyny. Świat zawirował, a wnętrze salonu zniknęło. Po kilku sekundach zastąpił je widok hogwarckiej kuchni.
CZYTASZ
SIMILAR BUT DIFFERENT
FanfictionŚlizgońscy arystokraci czystej krwi i ich trudna droga do miłości. Devin Williams i Draco Malfoy. Podobni? A może różni?