HOGSMEADE

355 22 1
                                    

W jeden zimowy weekend paczka ślizgonów wybrała się na wycieczkę do magicznej wioski Hogsmeade. Udali się do Miodowego Królestwa by ponieść się zakupom magicznych słodkości. Nie wiedząc kiedy Malfoy odłączył się od nich tłumacząc, że musi coś ważnego załatwić. Nikt nie zwrócił na to większej uwagi, gdyż wszyscy byli zajęci przebieraniem w słodyczach. Po skończonych zakupach cała piątka udała się do Trzech Mioteł na kremowe piwo. Nieoczekiwanie natknęli się na ich towarzysza, który opuścił ich jakiś czas temu. 


-Malfoy?- zdziwiła się Devin widząc chłopaka opuszczającego gospodę.

-Nie idziesz na piwo kremowe?- zapytał Blaise.

-Nie mam ochoty, wracam do zamku.- powiedział szybko.- Idziecie? Nie chce spędzać czasu w towarzystwie Potter'a i całej jego bandy.- dodał z obrzydzeniem

-W takim razie wracamy do szkoły.- zadeklarowała Pansy, a wszyscy ruszyli w stronę szkoły.

Devin nie przekonała wymówka chłopaka. Zajrzała przez okno do baru, gdzie zauważyła Golden Trion i wychodzącego z gospody Slughorn'a.


-Panienka Williams, miło panią widzieć.- powiedział z uśmiechem.

-Pana również profesorze.- opowiedziała uprzejmie.

-Słuchaj moja droga, czy nie chciałabyś wziąć udziału w spotkaniu Klubu Ślimaka? Nie chciałbym, żeby zabrakło tak utalentowanej czarownicy.

-Bardzo mi miło profesorze.- opowiedziała uśmiechając się lekko.

-Świetnie zatem wypatruj mojej sowy!- powiedział uradowany i ruszył w przeciwną stronę, co dziewczyna. 


* * *


Podczas pierwszego spotkania Klubu Ślimaka bliźniaczki, Blaise i Devin okropnie się zanudzili. Atmosfera była sztywna, a jedyne tematy do rozmów to rodzice uczniów i dociekliwość Slughorn'a. Wtedy Devin zrozumiała, że większość tam zebranych nie była zaproszona ze względu na swoje talenty, ale na nazwisko jakie posiadali. Blaise wydawał się być zniesmaczony nudną rozmową, dlatego bez celu dłubał w swoim deserze widelcem. Siostry Carrow wysłuchiwały Horacy'ego, który wydawał się być zadziwiony mugolskim pochodzeniem Hermiony Granger. Devin natomiast rozmyślała o Draco i jego dziwnym zachowaniu w stosunku do niej. Kiedyś mogła rzec, że chłopak był oschły i znieczulony na wszystko co go otacza. Po raz kolejny przyłapała się na myśleniu o nim pod innym względem niż tylko kolega. 

Czy to znaczy, że obudził w dziewczynie miłe uczucia?


                                                                                         * * *

Nadszedł dzień pierwszego meczu Quidditcha z udziałem Devin. Ślizgoni czekali w szatni, aż Malfoy przyjdzie do momentu, gdy pani Hooch oznajmiła rozpoczęcie meczu. Niezadowoleni ślizgoni pojawili się na boisku, na którym po chwili rozpoczęła się gra. Nowy obrończa Gryffindoru- Ron Weasley dobrze dawał sobie rade w swojej roli i początkowo żadna piłka nie dała rady przejść przez obręcz. Gryfoni szybko nabili sobie kilka punktów, co zdenerwowało kapitana domu Slytherin'a. Chłopak zaczął grać nieczysto, jednak pani Hooch przymknęła na to oko. W połowie meczu Devin usłyszała jak Potter pyta Harpera ile Malfoy zapłacił mu za mecz, co zdezorientowało szukającego. Williams zauważyła, że Potter zrobił to specjalnie, ponieważ Harper był już na prawdę bliski złapania znicza. Zdenerwowana ślizgonka nie mogła pozwolić, żeby gryfon złapał znicz. Pognała w stronę małej złotej piłki opuszczając tym samym szansę na złapanie kafla.


-Niesamowite proszę państwa! Czyżby Williams zwariowała?- po trybunach rozniósł się głos komentatora. 

-Do roboty Harper.- powiedziała Devin mijając chłopaka  rozglądającego się z zniczem.

Dziewczyna przeleciała przed Potter'em, dzięki czemu gryfon zgubił znicz z zasięgu wzroku po czym wróciła na swoją pozycję i wraz z Blaise'em i Nott'em wykonali potrójny rzut podobny do tego na naborze. Slytherin zawył głośno gdy punktacja ich domu poszła w górę. Niestety na marne zdała się ta interwencja Devin, ponieważ chwilę potem Potter zakończył grę trzymając w ręku złoty znicz.


                                                                                         * * *

-Żartujesz sobie?!- zdenerwowany blondyn rzucił w stronę ślizgonki.- Po co leciałaś na tego Potter'a?!

-Zamknij się Malfoy! Gdyby nie jej interwencja skończylibyśmy bez punktów.- powiedział Urquhart obrzucając chłopaka nienawistnym spojrzeniem.

-Dzięki temu Potter nie złapał od razu znicza. Powinieneś jej dziękować.- wtrącił Blaise.

-Może gdyby wielki pan Malfoy nie opuścił meczu to łamagowaty Harper nie byłby zmuszony grać, a ty uratowałbyś nasz honor?- powiedziała zdenerwowana Devin szturchając blondyna ramieniem, gdy go omijała.


                                                                                  * * *

-Chciałam go zaprosić.- westchnęła Devin opadając na kanapę.- Ale uznałam, że po meczy zachował się nieprzyjemnie.

-Całkowicie cię rozumiem.- powiedziała Pansy, jednak Devin wiedziała, że szykuje się u niej jakieś "ale".- Ale nie mogłabyś sobie tego odpuścić.

-To nie sprawa jakieś wielkiej wagi, że muszę iść akurat z nim.- powiedziała stanowczo dziewczyna.

-Przestań Dev.- powiedziała Parkinson z irytacją.- Dobrze widzę, że coś się między wami dzieje. Jakaś chemia.

-Jedyne co nas łączy z chemią to alchemia, na którą zapisał się Malfoy.- opowiedziała zdenerwowana.

-W końcu przejrzysz na oczy a wtedy wspomnisz moje słowa.- skwitowała pewnie Pansy.

-Jakieś ploteczki?- podbiegła Flora opadając na fotel.

-A żebyś wiedziała.- zaczęła Pansy siadając wygodniej.- Dev nie chce przyznać, że miedzy nią a Malfoy'em jest jakaś chemia.

-A wiesz, że on chyba coś do ciebie ma?- zapytała Flora ruszając znacząco brwią.

-Nie gadaj!- w oczach Parkinson można było zobaczyć blask.

-Słyszałam jak Blaise wspominał coś o wieczorze po pamiętnej imprezie u nas.- powiedziała jakby to było nic.


Devin od razu zrozumiała o jaką sytuację chodzi i zalała się rumieńcem. Nie chciała tego przyznać, ale po raz kolejny jej myśli krążyły wokół postaci blondyna. Ciągle pamiętała woń jego perfum unoszących się w powietrzu i jego cichy szept, który ciągle rozbrzmiewał w jej uszach. Uśmiechnęła się na wspomnienie minionej nocy, co nie umknęło oczom jej koleżanek. Nie odezwały się jednak tylko popatrzyły znacząco po sobie i uśmiechały się podejrzliwie. 

Teraz tylko pytanie skąd Blaise wiedział o tamtym wieczorze?

SIMILAR BUT DIFFERENTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz