Siódmy

6.6K 405 29
                                    

Idę z powrotem do domku lekko pogrążony w myślach. Tom sprawdza dziś wszystkie ślady metalicznego Priusa, a Adrienne szuka innych wskazówek. Natomiast ja - pieprzony szef tego burdelu utknąłem z klientką - podkreślmy to jeszcze raz - zajebiście apetyczną klientką w domku jej narzeczonego kawał drogi za Londynem. Nie powinienem mieć w głowie chęci bezmyślnego przepieprzenia jej i zostawienia spełnionej, mniej zmartwionej, mniej stęsknionej. Podoba mi się to jak siedzi na kanapie i przygryzając wargę patrzy przed siebie z pewnością myśląc o swoim cipowatym chłoptasiu. 

- Chcesz coś zrobić? - Zapytałem. 

- Co masz na myśli? - Wyglądała na wyrwaną z transu kiedy skrzyżowała nasze spojrzenia.

- No nie wiem.. Jakiś film, albo kolacje? Jesteś głodna? Jakoś musimy zorganizować sobie czas, jest 18, a my utknęliśmy tutaj do jutra. Jest w zasadzie coś do jedzenia?

- Taa, jest. Pani, która tu sprząta napełnia wszystkie potrzebne rzeczy. Lodówka zdaje się być pełna. Chcesz żebym coś przygotowała? 

- Możesz tutaj posiedzieć i wybrać film? Coś ugotuję. - Uśmiechnąłem się.

- Nie sądziłam że potrafisz. 

- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiem Courtney. - Wymruczałem mrugając do niej i odchodząc w stronę kuchni, a w zamian otrzymałem lekki rumieniec i zawstydzony uśmiech.

Mówiła, że kiedyś nie była taka grzeczna, prawda? Wiec ten zwierzak musi się gdzieś czaić pod tą skorupą delikatnie, zwiewnej i eterycznej młodej kobiety, którą się stała. Mieszam sos, zerkając na makaron , który już się dogotowywuje. 

- Lubię widok facetów w kuchni. - Courtney opiera się o blat kuchenny zaraz obok mnie. 

- John gotował dla Ciebie, huh? 

- Nie.. On nie lubił robić takich rzeczy, wolał jeździć na obiad do jego matki, albo kiedy przygotowywała coś jego gosposia. Nie wydaje mi się żeby sam umiał coś zrobić. Nie, żeby mi to przeszkadzało, kocham go takiego jakim jest. 

- Mhm. - Mruczę - Gdybyś mogła rozłożyć talerze, byłbym wdzięczny. - Uśmiechnąłem się w odpowiedzi otrzymując to samo. 

- Jasne! Skoro na dziś jesteśmy uziemieni, może napijemy się wina? Znalazłam jakieś czerwone. - Krzyczy po chwili. 

- Brzmi dobrze. - Odpowiadam. 

Kolacja przebiega nam w naprawdę miłej atmosferze, kiedy rozmawiamy jak znajomi, nie jak gdybym pracował dla niej. Po kolejnej lampce wina robi się coraz bardziej rozluźniona i zabawna. 

- Wiesz, myślałam że jest z Ciebie prawdziwy gbur! - Zachichotała z kolejnym kieliszkiem i ręku patrząc na mnie połowicznie, kiedy opiera się o kanapę. 

- Oh, dzięki Courtney. To naprawdę miłe. - Odpowiadam śmiejąc się lekko z jej wydętych warg. Wygląda jak dziecko, nie jak zaręczona kobieta.

- Taa, wiesz? Zachowywałeś się jak kawał skurwiela kiedy rozmawialiśmy po raz pierwszy, nie myślałam że będziesz zabawnym gościem. 

- Zakładam, że nie powinno oceniać się kogoś po pierwszym spotkaniu. - Patrzę na nią, a ona poprawia się na kanapie, przybliżając się do mnie nieznacznie. 

- Wiesz Harry, to wcale nie znaczy, że naprawdę nie wyglądałeś na skurwiela. - Lekko plącze jej się język i chichocze mam wrażenie sama nie wie z czego. - Po mimo tego, jesteś naprawdę gorącym skurwielem. - Czuję jej oddech na swojej szyi. 

- Courtney ? - Pytam zaskoczony.

- Hmm? Harry, nie karz mi przerwać będę zawstydzona, a naprawdę dawno nie czułam bliskości. - Grymasi.

- My nie może.. - Przerywa mi w pół zdania przyciskając swoje ciepłe wargo do moich. 

Gdybym powiedział że spodziewam się tego to bym skłamał, ale gdybym powiedział że mi to w jakiś sposób przeszkadza skłamałbym o wiele mocniej. Nasze usta poruszają się synchronicznie, a ona wdrapuje się na moje kolana zatapiając palce we włosach przeczesując je i delikatnie masując przy tym skórę głowy. Lekko odrywam ją od siebie, wykrzesując z siebie resztki silnej woli i zdrowego rozsądku. Nasze usta rozłączają się z cichym mlaskiem.

- Harry - Gaworzy. 

- Courtney to nie jest dobre, musimy natychmiast skończyć. 

- Przestań! - Beszta mnie. - Miałam na to ochotę od samego początku, ale tylko wstawiona mam na to odwagę. 

- Szukam Twojego narzeczonego, pamiętasz? - Może to sprowadzi ją na ziemię, nienawidzę siebie za to że jej o tym wspominam, przerywając kurewsko zajebisty pocałunek. 

- Przypomnij mi o tym później. - Mówi i łączy nasze usta jeszcze raz. 

Całując ją przez cały ten czas, podnoszę się z kanapy z jej nogami zaplecionymi wokół moich bioder i niosę do sypialni. Układam nas na łóżku, a ona przerywa pocałunek. 

- Co chcesz zrobić? - Pyta z błyskiem w oku. 

- Chcę, żebyś poszła spać, zanim zrobisz coś czego będziesz żałować jutro. - Sam przeklinam siebie za te jebane zahamowanie przed pieprzeniem ją tutaj i teraz. 

- Tylko, jeśli zostaniesz tutaj ze mną. - Mówi i wydyma wargi. Kiwam głową i parze jak rozbiera się, kiedy sam zdejmuję spodnie i koszulkę zostając w bokserkach. Byłbym kłamcą gdybym powiedział że nie cieszy mnie to jak rozbiera mnie wzrokiem. 

- Masz podniecające ciało. - Mówi, a jej policzki palą do żywego. - Oh, cholera chyba jestem bardziej pijana niż myślałam - Chichocze. 

Kładę się do łóżka zaraz obok niej, o dziwo nie przeszkadza mi to, jak kładzie swoją głowę na mojej piersi. Zwykle pragnę się wystrzegać dotyku obcych. Podnosi swoją głowę i jeszcze raz obdarowuje moje usta lekkim pocałunkiem. 

- Dobranoc Harry. - Mruczy w moją klatkę. 

- Dobranoc, Courtney. - Mówię i zastanawiam się co do cholery dziś się stało. 

dupa pijana, dupa sprzedana :D tak czy inaczej "najebana to sie łasi" :D akurat w tym momencie mi to nie przeszkadza i może się łasić :D no to mamy pierwszy buziaczek za nami :D byłam się opalać i tak mnie siekło że nie pośpię sobie dziś :D miłego dnia :)

Detective StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz