Dwudziesty pierwszy

5.1K 347 51
                                    

Droga do domu Tracy minęła mi szybko, wciąż przed moimi oczami odtwarzał się ten sam obraz. Courtney i tego chłopaka wciąż i wciąż od nowa. Czułem tylko jak całe moje ciało się napina, a ręce zaciskają w pięści na kierownicy. 

Nie spodziewała się, że będę tak gwałtowny, kiedy zaraz po zamknięciu za mną drzwi przyparłem ją do ściany żarliwie całując, potrzebowałem kurwa natychmiast zająć czymś innym swoje myśli, jeśli ma być to cholerne, beztroskie pieprzenie Tracy to zrobię to i chuj obchodzi mnie w tym momencie ona, tak jak ja ona miała mnie głęboko w dupie przez ten tydzień. Mam po prostu wyjebane. 

Pieprzenie Tracy jest tak znajome, że aż boleśnie zadziwiające. Znam jej ciało na pamięć, tak jak ona moje dlatego stosunki z nią są szybkie. wie gdzie i jak ma mnie złapać, żebym był na skraju. Rżnąłem ją szybko i mocno, tak jak lubię. Przywykła już do tego, że nie jestem pieprzonym romantycznym chłopakiem, który będzie to robił wolno i delikatnie. Patrząc na nią pode mną, kiedy jej ciało przejmował orgazm, a ona zaciskała się na moim kutasie coraz bardziej widziałem nie jej twarz.. Widziałem kogoś, kogo chodź chciałbym tak kurewsko wyrzucić z mojej pamięci - nie mogę. I wkurwia mnie to cholernie. 

- Trzymaj się, Harry. Dzięki za dziś, było dobrze. Jak zawsze zresztą. - Tracy stała w szlafroku oparta o futrynę drzwi wejściowych, kiedy się żegnaliśmy. Wie, że nie zostanę. 

- Naprawdę tego potrzebowałem. Do jutra, Trac. - Puściłem jej oczko i odwracając się pomknąłem w stronę mojego samochodu. 

Zapiąłem pasy i spojrzałem na telefon, który właśnie zawirował oznaczając, że ktoś chce się ze mną skontaktować. Myśląc, że to których z chłopaków odebrałem nie patrząc na imię osoby. 

- Styles. 

- Harry? Boże jak dobrze że odebrałeś, myślałam że nie będziesz chciał mnie znać, to nie tak jak myślisz. - Paplała Courtney.

- Taa, Courtney. Narazie. - Przerwałem połączenie, uśmiechając się pod nosem. 

Jestem dupkiem? No i kurwa pozwij mnie za to. 

Nie będę tracił na nią czasu, kiedy ona i jej seksowny tyłek nie potrafią pozostać z jednym facetem. I jeszcze podobno mnie "kocha". Jezu, narzeczony ją zostawił dla innej laski, a ona sama wykręca taki numer? Jak bardzo popieprzonym trzeba być? 

A najbardziej wkurwia mnie fakt, że chciałbym żeby to się nie zdarzyło, żebym po prostu przyjechał z tej pieprzonej Irlandii, a ona przywitałaby mnie w drzwiach rzucając mi się na szyję i mówiąc, że czekała, że tęskniła. A ja powiedziałbym jej, że przemyślałem to co powiedziałam i że.. 

I że też ją kurwa kocham. 

Ale to się nie wydarzy, a ja? A ja znajdę kolejną laskę, zajmę się pracą, będę miał swoje małe schadzki z Tracy, wpadnę w monotonię, w której żyłem już tyle czasu. No bo przecież, nie będę za nią płakał. Chociaż kurewsko żałuję, że wyszło tak, a nie inaczej, bo wydawała się być kim z kim chciałbym być przez resztę życia. Kimś, kto sprawił, że zakochałem się w niej. I chciałem jej to powtarzać tak często jak miałbym na to okazję. 

Ale nie będę tego robił. 

Wysiadłem z samochodu i kiedy szukałem kluczy do domu w mojej kurtce ktoś obok mnie ustał. Podniosłem mój wzrok i napotkałem niebieskie tęczówki i to nie byle jakie, przede mną stała Courtney Wood. Ta sama, który ponoć mnie kocha i ta sama, która właśnie wpychała język do gardła jakiejś cipie. 

- Po co tutaj przyszłaś? 

- Chciałabym Ci to wszystko wyjaśnić. - Powiedziała. 

- Jest tutaj cokolwiek to wyjaśniania? - Zapytałem prychając. Pokiwała głową zagryzając wargę. 

- Skoro tak. - Wzruszyłem ramionami i wszedłem do domu, zaraz za mną Courtney. Zaprowadziłem ją do salonu i usiadłem na fotelu, czekając na owe wyjaśnienia.

- Harry.. - Powiedziała drżącym głosem, wciąż stojąc. 

- Siadaj i mów, co masz mówić, a potem wyjdź i zapomnij, że coś między nami było. - Mówię, może zbyt ostro, ale kurwa, nie będę udawał, że mnie to nie obeszło. Nie chcę jej tutaj. Cóż, chcę, ale nie pozwolę doprawiać sobie rogów.

- To.. To wszystko nie tak, ja nie wiedziałam.. Przepraszam, Harry. - Mówi płaczliwym głosem. Roześmiałem się, a ona się wzdrygnęła.

- Nie wiedziałaś? Nie wiedziałaś czego, Courtney? - Mowie lekko unosząc głos. 

- Nie krzycz, proszę. Nie wiedziałam, że przyjedziesz, że wrócisz, że to coś dla Ciebie znaczyło. 

- Skończ pieprzyć te głupoty. - Teraz krzyknąłem. - Doskonale wiedziałaś, że coś do Ciebie czuje do cholery, myślisz, że zachowuję się tak przy każdej pieprzonej dziewczynie? Otóż nie, kurwa! Jak mogłaś nie wiedzieć?! Powiedziałem Ci, że się dla Ciebie zmienię, to znaczyło dla mnie prawie tyle, jakbym wyznał Ci, że Cię kocham. - Krzyczałem i chodziłem w ta i z powrotem po salonie ciągnąc się za włosy. 

- A kochasz? - Courtney teraz już płakała, na nic ocierając łzy, zupełnie na nic, bo i tak wciąż płakała. Stanąłem jak wryty i umieściłem spojrzenie w jej oczach, błagających o prawdę, o przebaczenie, o miłość. 

- Oczywiście, że się w Tobie zakochałem, jak mógłbym tego, nie zrobić? Jesteś pieprzonym ideałem. A przynajmniej myślałem, że jesteś. - Teraz już szeptałem. Tak szybko przeszedłem do wydzierania się na nią w szeptanie wyznania miłości. 

Naglę podniosła się z kanapy i zrobiła kilka kroków w moją stronę, chciałem się odsunąć, ale nie potrafiłem. Stałem i po prostu patrzyłem jak podchodzi do mnie. Kiedy jej zimna, drżąca ręka dotknęła mojego policzka, powieki opadły. Wsłuchiwałem się w jej drżący oddech, wtulając policzek i będąc bezbronnym. 

- Przepraszam, Harry. Przepraszam, że spieprzyłam. Kocham Cię. - Wyszeptała, a jej ręka zniknęła z mojego policzka. Słyszałem tylko jej płacz i trzaśnięcie drzwi.

Odeszła. 

***

sama ryczałam jak to pisałam, pamietam to jak dziś :D dodaje rozdział dziś, bo jestem zaskoczona takim szałem, który dział się wczoraj po rozdziale 20 i dlatego, że chce to skończyć jak najszybciej. 

Wczoraj dodałam prolog nowego opowiadania, mam nadzieję, że spodoba wam się historia życia Amandy tak bardzo jak Harrego i Courtney :) 

Miłego dzionka :)

Detective StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz