Dwudziesty drugi

5.2K 344 45
                                    

Szansa znalezienia kogoś takiego jest jak dar niebios. Pierdolona szansa która zdarza się raz na kurwa milion i nie wybaczyłbym sobie gdybym tego nie wykorzystał. 

Zanim nawet zdążyłem przemyśleć wszystkie za i przeciw byłem w trakcie biegu, żeby złapać Courtney, zanim odejdzie, odjedzie i kurwa zostawi mnie na zawsze. Widziałem jej skuloną sylwetkę na końcu ulicy i w duchu dziękowałem sobie za to, że chodziłem na te wszystkie policyjne treningi i miałem szansę ją dogonić. 

- Courtney! - Krzyknąłem, a ona odwróciła się do mnie ze znakiem zapytania na twarzy.

- H..Harry? 

- Skarbie. - Zanim zdążyła cokolwiek dodać, zamknąłem ją w ramionach.

- Harry co do..?

- Nie odchodź, proszę, nie zostawiaj mnie. 

- Ale ja.. Ty.. Przecież chciałeś..

- Jedyne czego chcę to Ciebie, powiedz, że Ty także chcesz mnie, a to wszystko będzie bez znaczenia, Courtney. - Wziąłem jej twarz w dłonie i kciukami przecierałem mokre od łez policzki. 

- Oczywiście, że Cię chcę. Kocham Cię. - Te słowa sprawiają, że gdzieś w środku mnie robi się ciepło. 

Czy to wszystko to absurd, abstrakcja? Czy sprawiając, że ta kobieta odkryła, że jej narzeczony ją zdradza to ja znalazłem swoją miłość? Czy to jak pieprzone przeznaczenie, nie chce stać się mięczakiem, ale kurwa.. Ta dziewczyna sprawia, że uginają się pode mną nogi, spojrzenie w jej oczy i moje serce bije szybciej. Czuję się jak ciota, którą nigdy nie chciałem być, ale jeśli to wszystko sprawi, że ona będzie przy mnie mogę być kimkolwiek zechce. 

Kiedy zadrżała w moich ramionach wiedziałem, że to pora, żeby iść do domu i wyjaśnić sobie wszystko, ckliwe momenty też się kończą, mimo że oboje wiemy, że chcemy siebie to nie jest to absolutnie koniec tych gównianych problemów. Bo co z tym.. chłopakiem? 

- Chodźmy do środka. - Mówię jej i czuję jak kiwa głową przytulona do mojej klatki. 

- Jasne. - Uśmiecha się blado i myślę, że ona także wie, że to nie będzie jedna z tych łatwych rozmów. 

Kiedy znajdujemy się w środku prowadzę ją na kanapę, a sam w głowie myślę, co chciałbym jej powiedzieć, o co sam zapytać, jak się ustosunkować.

Miłość jest kurewsko trudna i popieprzona. 

- Napijesz się czegoś ciepłego? - Mówię i omiatam wzrokiem salon w końcu znajdując koc leżący na fotelu.

- Herbaty. - Uśmiecha się delikatnie, kiedy podaję jej okrycie do ręki, a sam udaję się do kuchni.

Po kilku chwilach wracam do pomieszczenia z dwoma kubkami płynu i uśmiecham się widząc, jak słodko siedzi oparta o kanapę z nogami podkulonymi pod brodę okryta kocem - tak, że widać jej tylko głowę.

Stawiam naczynia na stole i siadam patrząc na nią i czekając, aż zacznie.

- Co mam Ci powiedzieć, Harry? - Nie patrzy na mnie. 

- Prawdę, najlepiej. 

- Co chcesz usłyszeć? Myślałam, że nic do mnie nie czujesz, myślałam że jestem dla Ciebie tylko kolejną klientką.. 

- I poszłaś do innego, tak? - Przerywam jej lekko się irytując.

- Dlaczego tak mówisz? Przecież Ty też nie jesteś wobec mnie fair, jeśli tak to postrzegasz? - Odwraca głowę w moją stronę.

- Co masz na myśli? - Jestem zaskoczony, czy ona.. Wie?

- Tracy. - Rzuca mi kwaśny uśmiech. - Myślisz, że jestem głupia? Pachniesz damskimi perfumami, Harry. Nie po raz pierwszy. A będąc u Ciebie w biurze mogłam się przekonać kto używa takiego zapachu. Poza tym Twoje oczy, Twoje włosy wszystko zdradzają. 

- To było przed Tobą. - Kurwa, kłamię. To było nie dalej niż 3 godziny temu, ostatni raz.

- Przede mną, huh? Ponieważ ja Harry nie zrobiłam nic co mogłoby świadczyć o tym, że nie jesteś dla mnie ważny! Pocałowałam go, owszem! Nie więcej niż dwa pieprzone razy, Harry! Nie potrafiłam przestać o Tobie myśleć już, kiedy zobaczyłam Cię w kawiarni i nie ukrywałam tego!

- Przecież Ty także nie byłaś mi obojętna! Tracy to zamknięta sprawa, to nie ma nic wspólnego z nami.

- Kiedy ostatni raz się z nią widziałeś? - Przygryza wargę patrząc na mnie poważnie. 

Kurwa.Kurwa.Kurwa.

Skłamać?

Courtney.. - Próbuję grać na zwłokę.

- Kiedy? - Nie ustępuje. 

- Dziś, zaraz kiedy odjechem spod Twojego domu.. - Pierdole, idę na żywioł. Harry kurwa szczery do bólu Styles. 

- C..Co? - Patrzy na mnie zaszokowana. Kurwa, mogłem skłamać, pierdolony ze mnie rycerz. Chciałeś to masz, kurwa. 

-Po prostu, to wydawało się dobre, myśląc, że się o mnie nie troszczysz tak jak ja o Ciebie. To jedyne co mi przyszło do głowy. - Mówię, a ona potakuje patrząc przed siebie. 

- Jest tak wiele spraw, które trzeba wyjaśnić. Nie zrobisz tego więcej?

- Oczywiście, że nie. Jestem Twój, jeśli mnie chcesz.

- Chcę tego, ile razy mogę Ci to jeszcze powtarzać, jestem cała Twoja. Cała, Harry. Nawet nie wiem, czy może to się udać, a ja czuję, jakbyś miał całą moją duszę dla siebie. Nie wiem czy jesteś w stanie to zrozumieć, nie wiem jak mogę Ci pokazać, że czuję do Ciebie coś, czego nie czułam do nikogo innego - nigdy. 

- A Jonh? - Pytam.

- Jest niczym w porównaniu do Ciebie. 

- Kocham Cię, Courtney. - Mówię, a ona odrzuca koc i wspina się na moje kolana. 

- Ja Ciebie także, Harry. - Cmoka moją szyję. - Wiem, jak mogę Ci pokazać, że chcę Cię. 

- Hm? - Mruczę, kiedy przejeżdża swoimi ustami po moim uchu.

- Kochaj się ze mną. - Szepcze.

Co? Czy ja się przesłyszałem? 

***

woah! żadnego ślubu przed seksem! :D spodziewaliście się?! :D miałam wrażenie, że nie koniecznie po tylu groźbach, które popłynęły w moją stronę ;___; ranicie soł macz ;___; :D :D jestem taka chora, taka chora, ledwo jestem w stanie wyjść łapką poza łóżko :c pechowa ja :D dobra, miłego czytania i tak dalej! buuuuuuźka! ;*

Detective StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz