Jedenasty

6.1K 349 12
                                    

Kiedy obudziłem się rano, nie było już przy mnie Courtney, to co się stało wczoraj, nie jest dla mnie czymś co powinienem analizować, ale jednak cholernie podobało mi się, że dzieliliśmy jej pierwszy intymny moment. Cieszyłem się że byłem to ja, a nie ktokolwiek inny. 

Nic jednak nie zmienia faktu, że nie mogę się przywiązywać to tego, bo jesteśmy blisko rozwiązania sprawy jej narzeczonego, teraz, kiedy już wiemy gdzie jest. Wystarczy pojechać tam, delikatnie zbadać teren i przyprowadzić go do niej, żeby byli dalej słodką parką rodem z magazynów dla kobiet. A ja? A ja będę dalej pracował, utrzymywał mój mały sekret z Tracy i będę tym samym Harrym, którym byłem zanim stało się to wszystko. 

Wstałem z łóżka, założyłem moje spodnie i biorąc koszulkę w rękę, chciałem poszukać Courtney, żeby móc się pożegnać i zniknąć - to co umiałem najlepiej. Dla mnie to było w porządku, po prostu zrobiliśmy coś czego oboje chcieliśmy, ale wiem że ona będzie się tym przejmowała i zaśmiecała swoją piękną główkę wyrzutami sumienia. 

Jebać wszystko. 

Życie jest jedno, nie ma powodu żeby się przywiązywać, żałować czy robić cokolwiek co sprawi że dzień dzisiejszy będzie mniej zajebisty niż powinien być. 

Siedziała przy stole i przeglądając jakiś magazyn piła kawę, podniosła na mnie swoje oczy i się uśmiechnęła. Wybacz kochanie, nie jestem tym typem. 

- Dzień dobry Harry. - Uśmiecha się do mnie. 

- Dobry. Chyba powinienem się zbierać, muszę jechać do roboty. - Jej uśmiech lekko zgasł. 

- Um.. Jasne, pewnie. Zobaczymy się wieczorem? - Co? Oczywiście, że się nie zobaczymy, to nie możliwe. Nie ma między nami nic i nic nie będzie. 

- Nie wiem, nie sądzę. Będę miał dużo pracy dziś i nie dam rady, gdyby coś się zmieniło dam Ci znać. - Mówię i idę w stronę drzwi. 

- W takim razie, do widzenia Harry. - Całuje mnie w policzek i uśmiecha się delikatnie, jest kurewsko piękna. 

Wsiadam do samochodu i wybieram numer Toma. 

- Co tam?

- Słuchaj Tom, zebraliście już więcej informacji o tym Johnie?

- Taa, staramy się jak możemy, ale trzeba i tak jechać tam i wybadać sytuację. 

- Dobra, będę w biurze za około godzinę i pogadamy później. Narazie. 

- Trzymaj się stary. - Rzucam telefon na fotel pasażera i kieruję się w stronę mojego mieszkania. 

Przygotowuję się do pracy, piję kawę, a w mojej głowie wciąż odtwarzają się wydarzenia z wczorajszego wieczora, mimo wszystko nie żałuję, zresztą to nie moja sprawa, ja jej tylko pomogłem, zrobiłem to co chciałem, co miałem w zamiarze od samego początku. To jak to się dalej potoczy zostawiam samemu sobie. Jeśli będzie czegoś chciała to nie odmówię, bo nie będę się oszukiwał. No kurwa, dobra ciągnie mnie do niej i to jak kurewsko słodko mówi do mnie "Detektywie Styles" sprawia że mam ochotę ją pieprzyć do upadłego. Mimo wszystko nie zapominam że szukam jej narzeczonego i tyle. 

Dojazd do pracy zajmuje mi około godziny, wpieprzyłem się w najgorsze korki, a z mojego domu i tak jest kawałek drogi. Zaraz po przekroczeniu sali konferencyjnej zobaczyłem Adrienne i Toma pochylającego się nad fotkami rozłożonymi na szklanym stole i Tracy zapisującą coś na tablicy. 

- Cześć wszystkim, co nowego? - Opadam na pierwsze krzesło i ściągam z siebie skórę. 

- Wiec stary zacznijmy od tego, że nie widzieliśmy go osobiście, ale wiemy że w Bradford od kilku dni stoi metaliczny Prius, niestety rejestracja nie została jeszcze sprawdzona. 

- Wiesz co do chuja właśnie robicie? - Mówię zdenerwowany. 

- Spokojnie, Harry. - Tracy kładzie rękę na moim ramieniu, a moja postawa automatycznie się spina, to dziwne, że nie czuję czego takiego przy Courtney. Courtney.. Potrząsam głową, żeby odgonić od siebie myśli o niej. 

- Dobra, macie coś jeszcze poza tym nieszczęsnym autem? 

- Mamy wyciągi z banku, ktoś używał jego karty na niewielkie sumy. Mam na myśli ktoś czyli prawdopodobnie nasz zaginiony. To nie są wysokie sumy, raczej jak zaspokojenie podstawowych potrzeb. A skoro samochód stoi tam od kilku dni, wydaje nam się że mógł tam zamieszkać? - Tym razem odzywa się spokojny głos Adrienne. 

- Zamieszkać, tak po prostu? Zostawiając narzeczoną? To się kurwa nie trzyma kupy. - Opieram łokcie na kolanach i ciągnę, za włosy próbując coś wymyślić. 

- Więc, co? - Pyta Tracy.

- Nie wiem, mimo wszystko to może być jakiś trop, trzeba tam pojechać i dowiedzieć się więcej. 

- Mogę tam pojechać jutro z Tobą. - Mówię Adrienne. 

- W porządku, jutro odwiedzamy Bradford. Ma ktoś jakiś pomysł? - Pytam. 

- Spisałam to na tablicy, popatrz. - Tracy bierze marker i wskakuje kolejno etapy. - Koleś jest najlepszym uczniem w collegu, ma zajebiście bogatą rodzinę, jak mówiłeś wygląda na zadufanego w sobie dupka..

- Poznanie dziewczynę, która jest imprezowiczką. Dlaczego? Dlaczego właśnie na nią zwrócił uwagę? Nie wygląda na takiego, który szuka przygód. - Wtrąca Tom.

- Co masz na myśli mówiąc to? - Pytam. 

- Popatrz Harry, po prostu coś mi tutaj nie pasuje, zaraz po tym zaręczyny i sielankowe życie, a po kilki miesiącach koleś znika bez słowa. 

- Bez słowa do Courtney. - Mówię. 

- Dokładnie, Harry. Nie wiemy czy kontaktuje się ze swoją rodziną, nie wiemy czy naprawdę kochał naszą klientkę, to wygląda nieco podejrzanie nie sądzisz? 

- Czyli sugerujesz, że został zmuszony do tych zaręczyn? -Pytam. - Nie powiedziała nam wszystkiego? - Zastanawiam się. 

- Ty masz z nią dobry kontakt, umów się i wypytaj delikatnie o szczegóły, nie spłosz jej, a jutro pojedziemy i dowiemy się co dzieje się tak naprawdę z Jonhem. 

Kiwam potakująco głową i wychodzę z sali, myśląc o tym że coś cholernie nie trzyma się kupy. Idealny dupek zakochuje się w imprezującej lasce, zmienia ją, a ona jest nieszczęśliwa. Czy zakochana po uszy dziewczyna, jaką przedstawia siebie rzuca się w ręce pierwszego lepszego faceta - tym razem w moje ręce? Coś jest tutaj kurwa nie w porządku i ja dowiem się co takiego. 

- Tak, Harry? 

- Chciałbym się z Tobą spotkać, mam do Ciebie jeszcze kilka pytań, które mogą nam pomóc znaleźć Johna, jesteśmy już naprawdę blisko. - Mówię to specjalnie, chcąc wyczuć jej reakcję. 

- Znaleźć go niedługo?! - Piszczy - To wspaniale. - Mówi głosem, cukierkowym, przepełnionym szczęściem. Czy nie aż do przesady? 

- Um.. Ta. Możemy się spotkać w parku za jakąś godzinę? Tego obok Twojego domu?

- Jasne, będę tam. Do zobaczenia Harry. - Rozłączam się i ruszam do wyjścia z budynku. 

Dowiem się co ukrywasz Courtney Wood. 

W końcu jakiś kryminalny rozdział :D "kryminalny" :D jak mija dzień? :* u was też tak parno, jak u mnie? :) ide spać, trzymajcie się! :)

Detective StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz