Dziewiąty

6.7K 385 11
                                    

Courtney's POV

Nie wiem sama co robię, nie mogę zdefiniować tego jak się czuję zapraszając go do siebie, na zwykłą kawę. Zwykłą i banalną, a tak mi potrzebną. To nie tak, że mniej kocham Johna, czy mniej czekam aż wróci bo tak oczywiście nie jest, moje serce i cała ja należę do niego, jesteśmy w końcu zaręczeni, ale kiedy jestem przy Stylesie czuję się jak.. ja. Czuję się dobrze, jakbym cały czas udawała kogoś kim nie jestem, a przy nim zdejmuję wszystkie maski i cały ten ciężar nagle znika. Może to dlatego, że on sam jest taki wyluzowany, nie jest taki jak reszta mojego towarzystwa, nie muszę przy nim zawsze wyglądać nienagannie, nie muszę udawać panienki z dobrego domu. Dlatego nie potrafię się powstrzymać przed kilkoma zachłannymi chwilami w jego towarzystwie kiedy mogę byc po prostu Courtney. Taką samą nieprzejmującą się niczym dziewczyną jak w niedalekiej przeszłości byłam. Nie bałam się przywitać kogoś środkowym palcem, wypić piwo na śniadanie, zrobić sobie tatuaż będąc tak pijaną, jak jeszcze nigdy w życiu. Kiedy pocałowałam go wczoraj to tak jakby, przeniosłam się z powrotem to tych czasów, kiedy byłam dawną sobą, bez wpływu ze strony Johna i całego towarzystwa związanego z jego obecnością. Miałam wybór, mogłam go odrzucić dla życia zwykłej kobiety, ale... Tak naprawdę nie miałam wyboru, nie chcę o tym teraz myśleć. Chcę wypić kawę z facetem, który ma go znaleźć. I z każdym dniem zastanawiam się jakby to było, gdyby tego nie zrobił. 

Zamiast przebierać się i szykować, nakładać idealny makijaż i prasować spódnice oraz koszulę, siedzę w moich porwanych jeansach i białym t-shircie. Gdyby zobaczył mnie ktoś z takiego towarzystwa w którym przyszło mi się obracać, mam wrażenie, że wysłaliby mnie do kościoła, próbując wypędzić ze mnie diabła. Wszyscy na tym świecie są chorzy, wszyscy z którymi muszę się bratać są idiotami, kretynami, co do jednego. Muszę znosić ich chore fobie i mówić że to nic takiego, że ja tak mam. Gówno prawda, oni są debilami, a ja mam moją odskocznię. Oni nie mają Harrego Stylesa. 

Mówiąc o nim.. Pomimo tego, że traktuję go jak jedynego normalnego człowieka w moim towarzystwie to on też nie jest dla mnie dobry. Wzbudza we mnie takie uczucia, których nie powinna czuć kobieta zaręczona. Mam ochotę zanurzyć dłonie w jego lokach i delikatnie masować skórę jego głowy, mam ochotę jeszcze raz poczuć jego wargi na moich. Współgrają tak idealnie, mam ochotę rzucić dla niego moje ideały i po prostu uciec, oddać mu się. Pieprzyć czystość do ślubu i prosić, żeby zrobił ze mną wszystko co tylko może, błagać żeby pokazał mi inne życie, żeby zabrał mnie stąd i grał całą noc i brudnym i zadymionym kasynie. 

Rozbrzmiewa dźwięk dzwonka, a ja skrywam swoje wszystkie myśli w najgłębszych otchłaniach mojej świadomości, żeby pragnienia nigdy nie wyszły na wierzch, żeby nie dowiedział się, że nie żałuję wczorajszego pocałunku, a mało tego, mam ochotę zrobić to w pierwszej kolejności widząc go zaczepnie opartego o framugę moich drzwi z małym bukiecikiem stokrotek w ręku.

- Dobry wieczór Courtney. - Mówi tym swoim głosem i lekko unosi jeden kącik ust. 

- Cześć, Harry. Wchodź. - Mówię. 

- Ja um przyniosłem coś dla Ciebie. - Mówi podając mi kwiatki. 

- Dziękuję Ci bardzo. - Uśmiecham się i odbieram je, lekko przybliżając sie do niego i całując jego policzek. Biorąc głębszy oddech wdycham jego zapach. - Chodź za mną, to czego się napijesz? Obiecanej kawy czy herbaty, może czegoś mocniejszego, albo soku? - Pytam i prowadzę go w stronę salonu. 

- Umówiliśmy się na kawę, nieprawdaż? Nie ładnie tak zmieniać decyzję w ostatniej chwili, Courtney. Byłbym zawiedziony, jeśli powiedziałabyś że nie ma kawy, a specjalnie opuściłem wypicie jej samemu. - Mówi zaczepnie. 

- Zobaczę co da się zrobić Detektywie Styles. - Odkrzykuję z kuchni wstawiając kwiatki we wodę. 

- Detektywie Styles, huh? Nie nazbyt oficjalnie Courtney Wood? - Znikąd pojawia się zaraz za mną, delikatnie warcząc. Kiedy czuję jego obeność zaraz za mną mam wrażenie, że wszystkie moje zahamowania, wszystko co mam w sobie, znika. Jest tylko on i ja na tej pieprzonej planecie. Chcę słuchać tego jak oddycha za mną, a ja czują na swojej szyi jego ciepły oddech odbijający się od mojej skóry. 

Odwracam się w jego stronę z delikatnym uśmieszkiem. - Przeszkadza to panu, Detektywie Styles? 

- Wręcz odwrotnie Courtney, ale to sprawia że nie mogę się już dłużej hamować, musisz mi wybaczyć. - Zanim zdążę rzucić mu pytające spojrzenie czuję jak przypiera mnie do kuchennego blatu. 

Jego usta poruszają się na moich najpierw delikatnie, po to by pogłębiać się z każdą kolejną chwilą, coraz bardziej. Krótką chwilę później jego język muska mój, a pocałunek przeradza się w coś bardziej intymnego. Jest pełen pożądania, namiętności, nie spotkałam tego nigdy przy Johnie. Tamte były delikatnie, nie budzące taki uczuć, które powinnam czuć przy swoim narzeczonym, a nie przy Harrym. 

Jego dłonie z mojej talii zjeżdżają, na biodra i podnosi mnie tak, abym usiadła na blacie. Oplatam go nogami przybliżając nas do siebie jeszcze bardziej. Zatapiam moje dłonie w jego włosach i to jest ten moment, który chciałabym aby trwał i trwał. Gdy brakuje nam już oddechu odrywamy się od siebie, rzucam mu jeden z nieobecnych uśmiechów, a zaraz potem czuję jak jego wargi nieśpiesznie badają skórę moijej szyi. Delikatnie ją przygryza, całuje, liże, muska, jest to niebiańska mieszanka, odrzucam głowę do tyłu, a z mojego gardła wyrywa się mały jęk. Nie spodziewałabym się tego po sobie, nie pomyślałam nad tym, że mogę być kimś takim nadal. Kiedy mocniej ciągnę za loczki z jego gardła wydobywa się przeraźliwie podniecające mruknięcie, którego nijak nie jestem w stanie zignorować, moje ciało nie jest. 

W jednej chwili wybucha we mnie żar, chce żeby zrobił mi coś, coś czego nikt inny nie robił mi wcześniej. 

- Haa..rry - Drżę wypowiadając to imię i dzieląc je na dwa człony.

- Mmhm? - Mruczy lekko przygryzając skórę tuż pod moim uchem. 

- Chcę.. chcę.. coś zrobić, Harry. - Mówię i lekko oblewam się rumieńcem. Podnosi swoją głowę i patrzy na mnie nieodgadnionym wzrokiem.

- Co chcesz zrobić Courtney? - Pyta, a ja nie wiem jak na to odpowiedzieć. 

- Coś.. Cokolwiek.. 

- Chcesz, żebym sprawił że poczujesz się dobrze? - Co ma na myśli? Zanim potrafię to przeanalizować nasze usta po raz kolejny łączą się w tym razem krótkim pocałunku. - Chcesz, żebym doprowadził Cię do tego tutaj? - Kręcę przecząco głową. 

Zeskakuje z blatu i łapiąc go za rękę prowadzę na górę, w stronę sypialni. Harry przez chwilę grzebie w swoich kieszeniach i łapiąc telefon wyłącza go i kładzie na szafkę. Patrzy na mnie chwilę pożądliwym wzrokiem omiatając moją sylwetkę od góry do dołu. Podchodzi do mnie, a ja czuję napięcie i niesamowite pożądanie w każdej komórce mojego ciała. Przeczesuje palcami moje włosy i omija mnie siadając, na łóżku i opierając swój ciężar ciała na dłoniach. Patrzy na mnie i mówi coś, przez to wiem że po tym wieczorze już nigdy nie będę taka jak wcześniej - nigdy. 

- Rozbierz się dla mnie, Courtney. 

Teraz tak - rozdział pojawia się dzisiaj, zamiast jutro nie bez powodu :) Po prostu do poniedziałku nie będę w stanie dodać kolejnego rozdziału i na chwilowe rozstanie chciałam wam zostawić nowy :D I pech chciał że to ten, a nie inny rozdział i każdy się pewnie domyślił, że jak Courtney się rozbierze, to Hazz nie przebierze jej w piżamkę i nie pójdą spać :D Więc pewnie mnie zabijecie, że kolejny rozdział pojawi się dopiero w poniedziałek wieczorem jak dobrze pójdzie. Tak czy siak ja was kocham najmocniej! Miłego czytania :* 

Detective StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz