Szesnasty

5.8K 352 20
                                    

Po raz kolejny budzę się w domu Courtney z nią samą na moim ciele. I mam w dupie to, że nie powinienem tego robić, mam w dupie to że może robię jej i sobie nadzieję na coś więcej, mam w dupie co ktoś może o tym pomyśleć. Jest mi z nią dobrze i mam szczerze wyjebane na to że ktoś może mnie za to oceniać . To żaden związek, po prostu czujemy się dobrze razem i niech tak będzie. Czy jestem w stanie odnaleźć w sobie tego Harrego, który potrafi postępować z kobietami mniej przedmiotowo? Jeśli tak, to jestem w stanie zrobić to tylko dla niej. 

Wydmuchuję powietrze na jej twarz, a ona słodko marszczy nos, po czym zaczyna machać ręką chcąc odsunąć źródło niepożądanego działania. Uśmiecham się delikatnie i powtarzam swój ruch do momentu, aż Courtney nieświadomie uderza mnie w twarz. 

- Auu. - Łapię się za nos. A oczy Courtney zaraz otwierają się szeroko, kiedy patrzy na mnie w zdziwieniu.

- O mój boże, Harry! Przepraszam! - Piszczy i rzuca się na mnie, niespodziewanie wbijając kolano w moje żebra. 

- Ach! Cholera, Courtney. Zawsze tak traktujesz facetów z rana? - Patrzę na nią z rozbawieniem, kiedy rumieni się i opuszcza swój wzrok na dół. 

- Nie.. Przepraszam, Harry! Naprawdę! Nic Ci nie jest? - Nachyla się nade mną. 

Kim byłbym gdybym nie skorzystał z tej okazji? Podnoszę swoją głowę i całuję jej usta. To nie jest pasjonujący pocałunek, który zwykliśmy dzielić tylko lekkie muśniecia na dzień dobry. Nasze wargi leniwie się o siebie ocierają, a jej dłonie zatapiają się w moich włosach. 

- Możesz mnie tak przepraszać. - Mruczę, kiedy nasze usta się rozłączają. 

Courtney delikatnie chichocze i patrzy na mnie leżąc na boku i podtrzymując głowę łokciem. Patrzy na coś ponad moim ciałem i wydaje się być głęboko zamyślona. 

-Muszę poszukać mieszkania. - Mówi w końcu. 

- Jeśli chcesz mogę wybrać się z Tobą kiedy będziesz je oglądać, jak wybierzesz coś fajnego. - Przytakuje mi z uśmiechem. 

- Ale najpierw.. Najpierw chcę zobaczyć się z Johnem. Mógłbyś mnie tak dziś podrzucić?

- Co? - Pytam zaskoczony. - Dlaczego?

- Harry.. Muszę zamknąć wszystkie sprawy związane z nim, powiedzieć że to koniec, oddać pierścionek, powiedzieć że oddam mu mieszkanie. - Mówi machinalnie. - Czemu w ogólne pytasz? 

- Um.. Ja nie wiem.. Myślałem, że może.. - Plączę się i przygryzam wargę.

- Chcę do niego wrócić? - Śmieje się krótko. - Bez szans, to dupek. 

- I nosi mokasyny. - Mowie i krzywię się lekko. A Courtney wybucha śmiechem. To cudowny dźwięk. 

- Taaa.. Wiem, ma na ich punkcie manię. - Mówi nadal rozbawiona. - Dziękuję, Harry. 

- Za co? 

- Za to że jesteś i sprawiasz że nie przejmuję się nim. - Mówi, a ja nachylam się nad nią i składam na jej kurewsko słodkich ustach pocałunek. 

- Zabiorę Cię do niego. Teraz pójdę do siebie, wpadnę do firmy i zabiorę Cię tam około 15? Może być? -Pytam.

-Oczywiście, dziękuję. - Posyła mi uśmiech. 

Wstaję i ubieram się, a jej oczy oglądają mnie i wyrażają coś czego dawno nie czułem - przejęcie. Wygląda jakby się o mnie troszczyła, jakby coś do mnie czuła, nie czułem tego od chwili rozstania z Isabel - mojej byłej narzeczonej i to całkiem miłe, jeśli miałbym być szczery. Kurewsko problematyczne, ale przyjemne. 

- Odprowadzisz mnie? - Mruczę. 

Uśmiecha się do mnie po czym zamaszyście zrzuca kołdrę i wyprzedza mnie z wysoko uniesioną głową i podniecająco kołysząc biodrami. 

- Więc do popołudnia Detektywie Styles? - Odwraca się do mnie z chytrym uśmieszkiem kiedy stoimy przy drzwiach. 

- Courtney. - Patrzą na nią spod byka, a ona chichocze i podchodzi do mnie wtulając się w moją klatkę. 

- Będę tęsknić i odliczać minutki. - Mówi głosem dziecka. 

Śmieje się i kręcę głową, a potem całuję ją w czoło. 

-Chce więcej. - Marudzi. 

Wzdycham, ale zniżam się, aby mogła dosięgnąć swoimi ustami moje. Jej recę zatapiają się w moich włosach, a ja przyciągam ją za talię. Nasze usta poruszają się synchronicznie przez chwilę, a potem odrywam się od niej zostawiając ją zdyszają i zarumienioną, kiedy macha do mnie jeszcze przez chwilę i zamyka drzwi. 

Wpadłem do siebie, załatwiłem kilka spraw w firmie, nic nowego. Paru klientów, pare rozwiązanych spraw. Teraz ja muszę rozwiązać swoją sprawę, prywatną. Jestem pieprzonym najlepszym prywatnym detektywem w Londynie, ale nie jestem w stanie stwierdzić do do kurwy ta kobieta ze mną wyprawia. Nie wiem i mam nadzieję, że dowiem się w najbliższym czasie. A obecnie parkuję pod jej domem i patrzę, jak wychodzi z mieszkania uśmiechając się do mnie promiennie.

Nigdy jej nie zrozumiem. Właśnie jedzie do swojego narzeczonego, który prowadził podwujne życie, a wygląda jakby szykowała się na wycieczkę za miasto. Popieprzona kobieta. Może dlatego idealna dla mnie. 

- Czeeeść, Har. - Wita sie.

- Har? - Pytam. 

- Ta, czy to nie słodkie, mam dla Ciebie ksywkę. - Wyśmiewa mnie. 

- Nie, Cour. - To brzmi tak głupio że śmiejemy się razem. 

- To co, Har? - Wyciąga do mnie swój mały palec. - No dawaj. - Gaworzy. 

- Nie przeginaj, Wood. 

- Tak jest detektywie Styles. - Mówi i mruga do mnie. Kurwa. 

- Już wiesz, co mu powiesz? - Jej uśmiech przygasa momentalnie, a ja mam ochotę zdzielić się po ryju. 

- Że jest chujem w sumie. Tak myślę. - Wzrusza ramionami, ale uśmiecha się przez całą drogę nucąc piosenki z radia i szturchając mnie w policzek, albo ramię. 

- Jesteś naprawdę upierdliwa, wiesz? - Mówię jej. 

- Mhm, denerwuje pana panie.. - Mówi, ale odwraca głowę na chwilę i widzę jak jej uśmiech się łamię. Patrzę w tą samą stronę i widzę jak John i ta jego mała dziwka idą razem w stronę domu. 

ten rozdział jest taki słodziakowy, dziwie się, że ja to napisałam :D Harry mięknie, rozpaczam ;___; dobra nie mam weny do pisania, dopiero wstałam ide se strzelić kawe! pis joł! :*

Detective StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz