Dwudziesty szósty

5.1K 337 45
                                    

Courtney's POV

- C..Co? 

- Cześć, jestem Gemma, jestem siostrą Twojego faceta. - Podkreśla słowo przynależności tak samo, jak wcześniej zrobiłam to ja. 

- Ja.. O boże, przepraszam! - Plączę się. 

- Ta, um to moja przemiła dziewczyna. - Harry podchodzi i owija mnie ramieniem przyciągając do siebie i śmiejąc się z nieporadności. 

- Zazdrosna jak cholera. - Mówi Gemma, a ja się rumienię. - Przynajmniej na charakter. Lubię Cię. - Zwraca się do mnie, a ja posyłam jej delikatny uśmiech.

-Dzięki.

- Hej, nie bądź nieśmiała! Nazwałaś mnie zdzirą, teraz możemy się zaprzyjaźniać. - Harry i Gemma wybuchają śmiechem. 

- Najgorsze przywitanie rodziny kiedykolwiek! - Krzyczy mój chłopak. 

- Ugh! Na prawdę jesteście rodziną. - Wyrzucam z siebie, a oni przytakują. 

Harry wpatruje się w swoją siostrę z miłością i troską. Miło patrzeć na niego od tej strony, gdzie zwykle pokazuje siebie jako twardziela. Nie wszyscy tak jak ja wiedzą, że pod jego grubą skorupą utkaną z sarkazmu, bezczelności kryje się naprawdę wspaniały facet. I jestem niesamowicie zadowolona z faktu, że odkrywa przede mną coraz więcej prawdziwego siebie. Jestem nim zafascynowana. 

Idę do kuchni przygotować coś do picia, a Harry i Gemma siadają w salonie. Od czasu do czasu spoglądam na nich, jednak nie jestem w stanie usłyszeć o czym mówią. Trochę zbłaźniłam się przed Gemmą. 

Moje myśli znów płyną ku mężczyźnie z lokami. Czasem zadziwia mnie głębia uczucia, które do niego życie, tak jakbym nie mogła sobie poradzić z najmniejszym rozstaniem. Jakby musiałby mój. Jakbym była mu pisana. 

Harry's POV. 

- Skąd ją masz? - Pyta Gemma po cichu, kiedy Courtney nie ma z nami. 

- Była moją klientką. - Widzę jak oczy mojej siostry się rozszerzają. 

- Co kurwa? Harry oszalałeś?! 

- Sama powiedziałaś, że ją lubisz. - Kłócę się. 

- Bo tak jest, ale co z Twoim przekonaniem nie mieszania spraw służbowych z życiem prywatnym? 

- Cóż, było. Potem pojawiła się ona i wszystko chuj strzelił. Jest dla mnie ważna, Gem. Proszę, nie rób problemów tak, gdzie ich nie ma. - Moja siostra wzrusza ramionami. 

- Kochasz ją. - Uśmiecha się. 

- Da się jej nie kochać? Jest idealna. - Mówię, a zaraz potem Courtney do nas dołącza. 

Siedzimy z Gemmą kilka godzin i po prostu rozmawiamy. Dawno jej nie widziałem, dziewczyny mają tysiące babskich tematów, o których szczerze kurwa nie mam pojęcia. Bo co mnie obchodzą buty od kogoś tam? Albo nowa kolekcja innego projektanta? 

Siedzę i patrzę na moją dziewczynę. Jest tak kurewsko piękna i to aż dziwne, że nie ma o tym pojęcia. Nie wiem jak to mogło się stać i w którym momencie mnie oczarowała. A ja? Największy chuj Londynu zmiękłem - tak po prostu. 

Przestały nęcić mnie dupy na ulicy, nie mam ochoty iść pieprzyć Tracy do utraty tchu. Mam za to kurewską ochotę siedzieć z nią na kanapie i pijąc herbatę oglądać reakcje na poczynania bohaterów. 

Czy już jestem ciotą, czy jeszcze chwilę? 

Wiem, że ona mnie takiego lubi, kiedy nie traktuję jej jak wszystkich, cieszy się mogąc poznać mnie z innej strony, a ja? Jestem szczęśliwy, że mogę jej ją pokazać. Kurwa, już zapomniałem jakie to uczucie żyć dla kogoś. Mieć kurewską chęć do tego, żeby wstać, żeby stawać się lepszym, wracać do domu do czekającej kobiety, nie do butelki piwa i meczu w telewizji. 

Kiedy leżymy sobie już wieczorem w łóżku i trzymam Courtney z moich ramionach bawiąc się jej włosami czuję się zajebiście. Po prostu - kurewsko wspaniale. 

- Popatrz na nas, idealna para. - Uśmiecham się. 

- Nie pomyślałabym, że tak skończymy kiedy wszedłeś do restauracji razem ze swoim chamskim tyłkiem. 

- Cóż, Twój tyłek spodobał mi się od razu. - Śmieję się, kiedy Courtney chowa twarz w moją klatkę piersiową. 

- Jesteś okropny. - Wzruszam ramionami. - Co pomyślałeś, jak zobaczyłeś mnie po raz pierwszy? - Pyta i opiera o mnie brodę, patrząc mi w twarz.

- Że jesteś kurewsko irytującą laską, którą naprawdę chciałbym przelecieć. - Jej oczy rozszerzają się, a ja wybucham śmiechem. - O boże, powinnaś zobaczyć swoją twarz! 

- Jesteś straszny! Co ja tutaj z Tobą robię? - Pyta samą siebie. 

- Kochasz mnie. - Uśmiecham się, a ona kiwa głową. 

- Ta, to też. Wiesz, co ja pomyślałam kiedy Cię zobaczyłam? 

- Co? Że jestem seksownym irytującym dupkiem? 

- Cóż, też. Chciałam, żeby to krzesełko się pod Tobą zarwało, albo żebyś się przewrócił. Byłeś za pewny siebie, miałam wrażenie, że po tym wszystkim rozpłakałbyś się, że nie jesteś ideałem. 

- Jesteś gówniana przy poznawaniu! - Kręcę głową, a Courtney przybliża się do mnie.

- Pozwij mnie za to. - Szepcze i łączy nasze usta w długim i gorącym pocałunku. 

Kiedy odrywamy się od siebie Courtney znów podpiera swoją brodę o mnie i patrzy mi w oczy. Zataczam małe kółeczka na jej łopatce.

- Harry? 

- Hm? - Mruczę.

- Zamieszkam z Tobą. - Mówi i się uśmiecha. 

A ja patrzę na nią kiedy na mojej twarzy pojawia się najbardziej szczęśliwy uśmiech jaki tylko potrafię zrobić. 

Kurwa kocham ją. 

Bezgranicznie. 

***

wierzcie lub nie, ale kurwa płaczę jak dziecko! dodaje rozdział zanim pójdę spać, bo wiem, że popsuje sobie cały dzień jeśli zrobię to rano! aha, moje tamy pękły, boże tak mi ciężko się z nimi rozstawać. słucham You&I, która pewnie jest gdzieś z boku i lewdo widzę klawisze przez ten wodospad. chyba powinnam teraz udawać królową lodu? chuj z tym ;____________; 

epilog w poniedziałek. 

kocham was.

ide pozbierać moje serce z podłogi

;___________; 

Detective StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz