Siedemnasty

5.4K 359 31
                                    

Kurwa. Kurwa. Kurwa. 

Co zrobić? Pocieszyć ją, czy wysiąść i napukać temu fiutowi? Czuję się świetnie, kiedy wyobrażam sobie jak moja pięść spotyka się z jego szczęką, albo kiedy mój but kopie jego żebra. Chcę sprawić, że będzie pluł krwią i przypominać mu o każdym momencie w którym słodka kobieta obok mnie poczuła się źle. Proszę państwa oto ja! Pieprzony Harry Rycerz Styles! Gdzie mój biały koń? 

Łapię Courtney za rękę, a ona odwraca swoją twarz w moją stronę z małym uśmiechem i łzami w oczach. Budzi się we mnie morderca, kiedy widzę ją skrzywdzoną. Ściska mocniej moją dłoń i kiwa do mnie, przygryzając wargę. Jest lepiej, czy jak? 

- Dziękuję. - Szepcze. - To wciąż trudne. - Mówi i puszcza moją dłoń. 

Robi kilka głębokich wdechów i otwiera drzwi, żeby wysiąść z mojego auta. 

- Um.. Courtney? 

- Ta? - Odwraca się w moją stronę. 

- Chcesz, żebym poszedł z Tobą? - Pytam niepewnie. Bo powinienem, prawda? Jebane relacje damsko - męskie są kurewsko dezorientujące. 

- Jeśli chcesz. - Wzrusza ramionami. 

Więc... Co powinienem zrobić? Moja ciekawość chyba wygrywa, kiedy otwieram drzwi i wysiadam na zewnątrz. 

Courtney szybkim krokiem udaje się w stronę rozchichotanej pary. John zamiera, kiedy jego wzrok spotyka sylwetkę jego narzeczonej. Byłej narzeczonej? 

- Co..Courtney? - Pyta przestraszony. Nie, cioto, duch święty. 

- Witaj, Johnie. - Mówi pewnie, jestem z niej kurewsko dumny. To ta sama pewna siebie kobieta, którą jestem zwykł oglądać. 

Podchodzę do niej i owijam ręką jej talię, przyciągając ją do siebie i dając do zrozumienia temu dupkowi, że ona teraz jest moja. Bo jest. Chyba. Courtney patrzy na mnie wdzięcznym wzrokiem zanim z powrotem skupia go na nim, a John piorunuje mnie wzrokiem i spogląda wymownie na moją rękę. Co kutasie? Żal dupę ściska, że nie jesteś na moim miejscu? Ale jeszcze kurwa jedno gromiące spojrzenie w moją stronę, a roztrzaskam Twoją piękną buźkę, o ten chodnik. 

Courtney musi czuć jak się napinam, bo zaraz jej ręka przykrywa moją, wciąż osadzoną na jej ciele. 

- Co Ty tutaj robisz? Z nim? - Pyta. 

- Proszę? - Prycha. - Z nim? Co Ty robisz tutaj z tą dziwką. - Wow. Nie spodziewałem się tego po niej. 

- Nie masz prawa jej tak nazywać! - Robi krok na przód, a ja zasłaniam ciałem dziewczynę.

- Krok do tyłu, kutasie, albo nie ręczę za siebie. - Warczę.

- Kim Ty w ogólne jesteś? - Patrzy na mnie z obrzydzeniem. Zaraz kurwa nie wytrzymam. Wood łapie mnie za ramię i przyciąga w moją stronę.

- Harry, nie warto. - Mówi wyraźnie, żeby ten dupek i jego panienka usłyszeli to także. 

- To jest Harry, prywatny detektyw, który miał na celu znalezienie Ciebie, Ty pieprzony ignorancie. 

- Jak Ty się wyrażasz, Courtney? To przez niego? Stałaś się jedną z tych łatwych panienek? Miał znaleźć drogę do mnie, czy do Twoim majtek? - Mówi. 

Jestem pieprzoną bombą z opóźnionym zapałem, jak boga kocham. 

- Jak śmiesz mnie oceniać?! Zniknąłeś z dnia na dzień! Zamartwiałam się w domu, a Ty?! Och boże! Nie mogę nawet na Ciebie patrzeć! Zabawiałeś się, kiedy w domu czekała na Ciebie narzeczona! - Parska.

- Narzeczona? - Laleczka odsuwa się od dupka. Nie powiedział jej? A taki bohater z niego. 

- Maya, to nie tak. Jesteś dla mnie najważniejsza, słyszysz? - Mówi do niej, w momencie kiedy jej ręka spotyka się z jego policzkiem. Jedna mądra!

- John. - Mówi Courtney wyniośle. - Gdybyś miał ku temu jakiekolwiek wątpliwości z nami koniec. Mam na myśli koniec wszystkiego. - Zdejmuje pierścionek ze swojego palca i rzuca mu pod nogi. - A gdybyś kiedykolwiek wybrał się do Londynu, klucze do mieszkania znajdziesz u sąsiadków. Postaram się je odnieść, kiedy tylko znajdę jakieś lokum dla siebie. - Kontynuuje, poczym odwraca się na pięcie i odchodzi pewnym krokiem do samochodu. 

Robię krok na przód. 

- Słuchaj dupku, jeśli mógłbym sprałbym Twoją niewierną dupę tak, że błagałbyś o wybaczenie Courtney, ale wiem, że ona chcę żebyś żył sobie swoim życiem. I jeśli kiedykolwiek pojawisz się jeszcze raz i zaczniesz mącić, to obiecuje, że nikt mnie kurwa nie powstrzyma. Nie radzę zadzierać Ci ze mną. Dotarło to do Ciebie? - Spluwam. 

Kiwa głową lekko przestraszony, a ja uśmiecham się pogardliwie i zostawiam go tam stojącego na środku chodnika z pierścionkiem u stóp i zapewne roztrzaskanym życiem. Zasłużył na to, jest chujem. 

Przez całą drogę do do Courtney wydawała się być zamyślona, nie odzywała się do mnie, przepatrzyła na krajobraz za oknem delikatnie przygryzając swój paznokieć. Cholera, chciałbym zrobić coś, co sprawi, że ona poczuje się lepiej, ale nie mam pojęcia jak to zrobić. Jestem dobry w rozwiązywaniu spraw, zwykle nie obchodzi mnie co się dzieje po tym z życiem ludzi - bo i dlaczego miałoby. Ale ta sprawa nie była dla mnie jak każda inna, ta sprawa była dla mnie ważna, kobieta siedząca obok mnie stała się dla mnie ważna, sam nie wiem kiedy. 

W momencie, kiedy zatrzymałem się pod domem dziewczyny, ona odwróciła się do mnie z oczami błyszczącymi od łez i wyraźnie smutnym i zmęczonym spojrzeniem. Gdybym wiedział, jak to wszystko ją wykończy to.. To co? Co byś zrobił? To było nieuniknione - Mówię sobie. 

- Chciałbyś wejść? - Pyta zachrypniętym głosem. 

- Nie chcę, robić Ci kłopotu. - Mówię.

- Po.. Po prostu.. Nie chcę być dziś sama, Harry. - Jej głos delikatnie się załamuje. 

Wyskakuje szybko z auta, otwieram przed nią drzwi i przytulam do mojego boku prowadząc w stronę drzwi wejściowych. Tam szybko pozbywa się swoich butów i idzie w stronę salonu, podąrzam zaraz za nią. 

Z cichym westchnięciem opada na kanapę i patrzy nieobecnym spojrzeniem w okno. Usadawiam się zaraz obok, obejmując ją ramieniem, siedzimy tak chwilę.

- Courtney? 

- Hm? - Odwraca się do mnie.

- Chcę pokonać moje demony. Chcę być lepszy. Dla ciebie. - Mówię coś, co wiem, że jest prawdą. A w reakcji czuję, jak jeszcze mocniej wtula się w moją klatkę.

- Dziękuję. - Szepcze. 

aaaa, o boże! jaram się tak bardzo czymś, co sama napisałam boże nie to że popadam w samozachwyt, ale cieszę się że oni ten tego, Harry wgl taki słodziaczek pysiaczek misiaczek omg! lol dobra, najebana to do domu :D mam cały dzień jakieś napięcie w sobie i stwierdziłam że jak dodam rozdział to może mi się poprawi! idę ćwiczyć, buź buź buź! :* 

Detective StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz