Prolog

1.2K 55 1
                                    

Vivien wraz ze swoją przyjaciółką spacerowała po ogrodzie oglądając posiane tam niedawno kwiaty, wchodziły już na jej ulubioną dróżkę. Znajdowały się tam różę, posadziła je tam Nina, jej niedawno zmarła przyjaciółka. Nina zabili ludzie Grindelwalda, nikt nie rozwiązał tej sprawy, była jedną z wielu nierozwiązanych spraw Ministerstwa. Brunetka ciężko westchnęła czym zwróciła uwagę przyjaciółki.

- Coś się stało, Viv? - zapytała melodyjnym głosem Lilly.

- Nie - zaprzeczyła od razu dziewczyna - po prostu martwię się o naszych przyjaciół.

- Ja też - przyznała blondynka - możesz zawsze na nich patrzeć, wiesz o tym, prawda?

- Tak, ale to nie to samo, Lilly.

- Wiem, Viv.

Dziewczyny spacerowały dalej, gdy w końcu doszły do alejki w której znajdowały się róże. Uwagę Vivian przykuła jedna, czarna, która znajdowała się najdalej od wszystkich innych. Nie czekając na Lilly podeszła do niej i już miała ją zerwać, gdy Lilly chwyciła ją za rękę.

-  Nie możesz jej zerwać, Viv - ostrzegła ją, patrząc na nią ostrzegawczo - ta róża sprowadzi cię z powrotem na ziemię - widząc błysk w oczach przyjaciółki kontynuowała - ale nie będziesz mogła tu wrócić.

Lilly odeszła a brunetka patrzyła na czarną róże z żalem, ponieważ chciała zobaczyć swoją rodzinę, chciała zobaczyć Toma za którym tęskniła od tak dawna. 

- Chodź, Vivien! - zawołała ją blondynka a brunetka z ciężkim sercem ruszyła dalej.

Odchodząc obejrzała się ostatni raz za siebie, ale wiedziała, że jeśli zerwie róże nie zobaczy już Lilly i Niny a one jej tego nie wybaczą. 

(***)

Każdego dnia przechodziła obok róży patrząc na nią z tęsknotą a w nocy marząc o życiu na ziemi. O życiu z ludźmi, których kocha. Zamknięta w pokoju szlochała, nie potrafiła dać sobie rady. Któregoś dnia z kolei, idąc z Niną na spacer spojrzała na różę a jej delikatny błysk nakłonił ją do zerwania jej. Podeszła bliżej i chwyciła ją. Poczuła ukłucie w brzuchu, bolesne a zawroty głowy powaliły ją na ziemię, czuła jak odpływa i krzyki Niny.

Niepewnie otworzyła oczy, które nieprzyzwyczajone do tak jasnego światła zabolały. Po dłuższej chwili znów je otworzyła, rozglądając się dookoła a na jej twarz wpłynęło zdziwienie.

- Jestem w Hogwarcie - wymamrotała do siebie. 

Podniosła się powoli i krzyknęła, gdy napotkała ogromnego psa naprzeciwko.

- Niech się pani nie boi, holibka - zaśmiał się olbrzym, który był dziwnie znajomy - już wezwałem dyrektora, niech się pani nie rusza!

Przyjrzała mu się uważnie i zmarszczyła brwi - Hagrid? 

- My się znamy? - zapytał olbrzym, ale przerwało mu przyjście dyrektora.

- Vivien, ty żyjesz? - Dumbledore wpatrywał się w nią w głębokim szoku, Vivien pokazała dyrektorowi kwiat - dziecko, coś ty narobiła...





Fallen | t.m.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz