Riddle całkowicie zignorował moje słowa. Westchnęłam ciężko i spojrzałam na swoje bose stopy, które krwawiły.
- Nie wierzę ci, Vivien - odezwał się brunet po dłuższej chwili, wciąż na mnie nie patrząc - już dawno przestałem ufać ludziom.
- Przysięgam, że go nie mam - załkałam - nie potrafiłabym cię skrzywdzić.
Tom zaśmiał się, ale był to gorzki śmiech - Już to zrobiłaś - spojrzał na mnie a w jego oczach dostrzegłam złość - a teraz wyjdź stąd.
- J-ja...
- Co znowu! - krzyknął wyraźnie zirytowany - o co ci znowu chodzi?
- Ja nie wydostanę się stąd sama - podciągnęłam nosem a chłopak zmarszczył brwi - wracając na ziemię pozbyłam się magii - dodałam ciszej a chłopak zaniemówił.
Brunet patrzył na mnie przez dłuższą chwilę w ciszy a ja bałam się odezwać - Dlaczego to zrobiłaś? - powiedział a ja wzruszyłam ramionami.
- Chciałam zobaczyć cię jeszcze raz - wyznałam cicho, ale chłopak usłyszał - ale to był błąd.
Riddle pokiwał twierdząco głową - Twój powrót tutaj był błędem - prychnął - zobacz do czego doprowadziłaś - wstał i podszedł do mnie, zostawiając Luke'a na podłodze - nie możesz wrócić do Hogwartu, jesteś skazana na mnie. Znowu.
- Przecież pozwoliłeś mi odejść.
- I to robię - odsuną się, łapiąc za różdżkę i przywołał do siebie stary medalion - to pozwoli ci się stąd wydostać.
Podał mi medalion ze znakiem naszego byłego domu, który niepewnie złapałam - Nie udusi cię, gdy go założysz - prychnął brunet a ja wywróciłam na jego słowa oczami.
Założyłam medalion i poczułam ciepło w miejscu gdzie leżał.
- Wystarczy, że powiesz swoje imię i zabierze cię na Pokątną.
Ostatni raz spojrzałam na Toma, który wyglądał na nieco przygaszonego, ale mogło mi się to wydawać w końcu wyjaśnił mi, że wszystko między nami to przeszłość. Smutna historia, która nie ma szans na happy end.
- Żegnaj - szepnęłam, trzymając w dłoni medalion - Vivien.
Poczułam w brzuchu nieprzyjemne uczucie aportacji i po chwili upadłam na chodnik a wokół mnie zgromadziło się pełno ludzi.
- O boże, co ci się stało, dziecko? - powiedziała przejęta staruszka, ale ja nie potrafiłam wydusić słowa, wciąż byłam oszołomiona.
- G-gdzie ja jestem? - zapytałam a ona zmrużyła na mnie oczy.
- Na ulicy Pokątnej, kochanie - uśmiechnęła się a ja podziękowałam w duchu Riddle'owi, że nie wysłał mnie na żadne odludzie - mój mąż informuje już aurorów, wszystko będzie dobrze.
Kobieta pocieszała mnie, aż do przybycia aurorów. Ojciec Weasleya wypytywał mnie o wszystko i o to jak zdołałam uciec, ale przerwał mu w tym Dumbledore, który pojawił się zaraz po aurorach.
- Prosiłem cię Arturze żebyś jej nie męczył, Vivien jest chora i do tego torturowano ją, powinna odpoczywać.
Weasley westchnął ciężko, ale zgodził się i przełożył przesłuchanie na inny dzień.
- Dziękuję dyrektorze - podziękowałam a mężczyzna przytaknął, uważnie przyglądając się medalionowi na mojej szyi.
- Skąd go masz? - wskazał na srebrny medalion a ja zmarszczyłam brwi - zapytałem o coś, Vivien.
- Tom mi go dał.
Starszy czarodziej pokiwał tylko głową - musisz mi go dać.
- Nie - zaprzeczyłam szybko - jest mój, musiałby dyrektor odebrać mi go siłą.
Mężczyzna pokręcił głową w geście dezaprobaty - Twoja miłość do niego cię zgubi, Vivien.
- Nie ma żadnej miłości.
- Jesteś tego pewna? - zapytał staruszek a ja pokiwałam głową.
- Wytłumaczył mi dziś dokładnie ile dla niego znaczę, więc nie musi się dyrektor martwić.
- Skoro tak mówisz.(***)
Minął tydzień odkąd wróciłam do Hogwartu. Medalion, który dostałam od Toma leżał w komodzie pod ubraniami nietknięty od tamtego czasu i mimo, że czasem korciło mnie, żeby założyć go lub zwyczajnie dotknąć to porzucałam te myśli na bok i skupiałam się na książkach lub rozmowach z przyjaciółmi, którzy od mojego powrotu nie odstępowali mnie na krok. Nawet Ronald.
- Nie siedź tu tyle bo zmienisz się w klona Mionki - zaśmiał się Harry, który dołączył do mnie w bibliotece gdzie pisałam esej na eliksiry - a tego nie chcemy, wystarczy nam już jedna.
- O mnie się nie martw - posłałam mu delikatny uśmiech, gdy chłopak siadał obok - czasem przydaje się pouczyć.
- Może i tak, ale są ważniejsze rzeczy - odpowiedział, kładąc głowę na zimnym stole.
- Takie jak quidditch? - mruknęłam z uśmiechem.
- Właśnie tak - pokiwał głową a ja przewróciłam oczami.
Naszą rozmowę przerwało podejście Malfoya i dziwiło mnie, że przez cały tydzień nigdzie nie widziałam tej farbowanej fretki.
- Witam piękną panią - uśmiechnął się do mnie czarująco, na co przewróciłam oczami - i ciebie Potter.
Harry mruknął coś pod nosem i nie zwracał więcej uwagi na blondyna.
- A już cieszyłam się, że się ciebie pozbyłam - mruknęłam, wracając do czytania - ale ty wracasz jak bumerang.
- Przyznaj, że tęskniłaś - uśmiechnął się a ja miałam ochotę zdzielić do książką, tylko szkoda książki na jego głupi łeb.
- Tak - odłożyłam książkę dla pewności i spojrzałam na blondyna - tak samo tęsknie za biegunką.
Harry wybuchnął śmiechem a blondyn wyszedł bez słowa z biblioteki.
- I dlatego jesteś moją ulubioną przyjaciółką - wyznał Harry, po czym znów zaczął się śmiać.
CZYTASZ
Fallen | t.m.r
FanfictionTo niesamowite, jak miłość może nas nauczyć jak nienawidzić... ________________ Enemies cz II