Tom uśmiechnął się i uwolnił moich przyjaciół, którzy ruszyli do ataku, ale Śmierciojady rzucili na nich drętwotę i odebrali im różdżki przez co niezdolni do obrony leżeli na trawie.
- Obiecałeś nie robić im krzywdy, jeśli z tobą odejdę! - krzyknęłam na Toma, który wywrócił na mnie oczami i zabrał różdżki moim przyjaciołom.
- Nie, Viv - uśmiechnął się okrutnie - obiecałem ich wypuścić i to zrobiłem - wskazał dłonią na leżących na trawie nastolatków - nie wspomniałem czy trafią do Hogwartu na własnych nogach.
- Jak możesz - wyszeptałam, czując łzy napływające do moich oczu - oni są moimi przyjaciółmi, musisz ich uwolnić!
Niebieskooki podszedł do mnie szybko i dostrzegłam w jego oczach złość - Ja nic nie muszę, Boyer - zapamiętaj to sobie - dodał i na moich oczach przełamał różdżki Hermiony, Rona i Harrego.
Patrzyłam tępo w leżące obok moich nóg różdżki - A teraz wyobraź sobie co zrobię z twoimi gryfiakami, jeśli spróbujesz się z nimi chociażby skontaktować - powiedział chłodno Tom a ja zamarłam - mam nadzieję, że się zrozumieliśmy?
Przytaknęłam a brunet uśmiechnął się zadowolony.
- A teraz wstawaj, nie zamierzam spędzić tu całego dnia - prychnął a ja powoli podnosiłam swoje obolałe ciało - dalej, Vivien... - westchnął zniecierpliwiony i szarpnął mnie przez co krzyknęłam z bólu.
Brunet podał mi mały naszyjnik i dopiero zauważyłam, że miałam taki sam u siebie w pokoju. Chwyciłam się chłopaka, ale mój wzrok był utkwiony w Hermionie, która płakała. Posłałam jej ostatnie smutne spojrzenie i zniknęłam z Tomem.
- Otworzy oczy - usłyszałam głos chłopaka i zmarszczyłam brwi.
Zamykałam je w ogóle?
Niepewnie otworzyłam oczy i stanęłam oko w oko z brązowowłosym chłopakiem, który przyglądał mi się uważnie. Rozejrzałam się dookoła i wtedy zrozumiałam, że znajdujemy się w tej samej sali co kilka dni wcześniej.
- To ten sam dwór, tak? - zapytałam niepewnie.
- A czego oczekiwałaś? - rzucił pogardliwie - kwiatków i tęczy na ścianach?
- Przestań, to nie jest śmieszne - wywróciłam oczami i odsunęłam się od niego, czułam się niekomfortowo w jego obecności.
- To nie Gryffindor, to prawdziwe życie tu walczysz o siebie.
- Czyli dlatego zabrałeś mnie z Hogwartu? - spojrzałam na niego wyzywająco - żebym nauczyła się życia? - prychnęłam - Luke też torturował mnie żeby mnie tego nauczyć, co?
Tom westchnął ciężko - To był przypadek, nie miało cię tu być.
- Oh, czyżby Lord Voldemort przyznawał się do błędu? - zakpiłam, ale zaraz pożałowałam, ponieważ zostałam uderzona w policzek - wystarczyło zaprzeczyć.
Tom złapał za moje włosy i pociągnął je tak żebym patrzyła na niego - Uważaj co mówisz w mojej obecności, Boyer - warknął - już nie jestem tak dobry jak kiedyś, zapamiętaj to na przyszłość.
- Wiem, teraz jesteś wielkim czarnoksiężnikiem - prychnęłam - jak mogłabym zapomnieć - wywróciłam oczami.
Poczułam jak jego dłoń znika z moich włosów a ja ląduje głową na podłodze. Przez chwilę widziałam ciemne plamki i kręciło mi się w głowie a z tyłu głowy sączyła się krew.
Nade mną stanął Riddle z różdżką w dłoni a oczy chłopaka mienią się czerwienią. Brązowowłosy wyciągnął różdżkę w moją stronę i wiedziałam, że chce mnie zabić, ale dłuższej chwili zaklęcie nadal nie nadchodziło. Niepewnie otworzyłam jedno oko a później drugie, żeby zobaczyć odchodzącego ode mnie Riddle'a. Zszokowana uniosłam się na dłoni, chodź w głowie nadal mi się kręciło i zobaczyłam siedzącego na tronie Toma. Był smutny, co rzadko się mu zdarzało.
- Wiesz dlaczego cię zabrałem? - mruknął a ja wzruszyłam ramionami - już w szkole miałem na twoim punkcie pewną obsesję - uśmiechnął się słabo - chciałem cię mieć tylko dla siebie i jeszcze zaczęłaś przyjaźnić się z Abraxasem... - potrząsnął głową a ja uśmiechnęłam się - później ta klątwa - spojrzał na mnie i zobaczyłam w jego oczach błysk czegoś na kształt troski - szukałem wszędzie antidotum, ale na marne - westchnął - kiedy umarłaś...wtedy twoja przyjaciółka napisała do mnie i... - brunet przetarł twarz dłońmi - pojawiłem się na pogrzebie, ale nie byłem w stanie rozmawiać z twoimi przyjaciółmi - przewrócił oczami a ja nie oderwałam się, ponieważ go rozumiałam - jesteśmy zbyt różni, aby się przyjaźnić, Vivien.
Pokiwałam głową, ale chłopak kontynuował - Mimo wszystko przez te lata stałaś się moją słabością, kimś kogo nie chciałem nigdy zobaczyć, a nawet usłyszeć. Mimo to jesteś tu teraz - prychnął - zerwałaś ten głupi kwiat i zniszczyłaś mi życie, które starałem się ułożyć.
- Ułożyć? - prychnęłam - zabijałeś ludzi, to nie jest układanie życia!
- Każdy robi jak uważa - chłopak wstał z tronu i podszedł do mnie - i ty powinnaś się na ten temat lepiej nie wypowiadać.
- To może porozmawiamy o Violet?
Chłopak zmarszczył brwi i uklęknął naprzeciwko mnie - Co cię ona obchodzi?
- Zabiłeś ją, prawda? - wyszeptałam a on uśmiechnął się pogardliwie.
- Znasz odpowiedz, więc po co pytasz?
CZYTASZ
Fallen | t.m.r
FanfictionTo niesamowite, jak miłość może nas nauczyć jak nienawidzić... ________________ Enemies cz II