Ucieczka.

517 42 16
                                    




Wężyca podpełzała do mnie w zawrotnym tempie, wiedziałam, że Nagini nigdy nie wypuszczała się sama na te tereny a gdzieś niedaleko musiał kręcić się Tom, co jeszcze bardziej utrudniało mi mój plan. 

- Kochana - uklęknęłam przy niej, na co wesoło zasyczała, ciesząc się tym, że ją głaszczę - musisz mi pomóc - wyszeptałam tak cicho, aby tylko ona mogła mnie usłyszeć - muszę dostać się do dworu, ale nikt nie może wiedzieć, że tu jestem.

Wężyca zasyczała cicho, okrążyła mnie i podążyła ścieżką, którą wcześniej przybyła. Wypuściłam z siebie westchnienie pełne ulgi i biegłam za nią, ale w ostatniej chwili zatrzymałam się, ponieważ niedaleko dworu zobaczyłam sylwetkę mężczyzny, który siedział przy fontannie przy której zazwyczaj siedziałam z Draco, gdy ten udał się w stronę szklarni postanowiłam dogonić Nagini, która była już prawie przy drzwiach wejściowych.

Zmęczona weszłam do środka, gubiąc Nagini, która skierowała się w nieznaną mi stronę. Niewiele myśląc udałam się do lochów gdzie powinien być teraz Draco. Chciałam go uwolnić i uciec z tego okropnego miejsca, ale najpierw musiałam dotrzeć tam cała. Moje myśli przerwały kroki, które stawały się coraz głośniejsze i zmierzały w moim kierunku, nie mając gdzie uciec schowałam się do wolnej celi, ale zaraz pożałowałam swojej decyzji, ponieważ obok mnie leżało ciało młodej dziewczyny, tej samej z którą byłam w celi. Moje ciało przeszedł dreszcz a nogi odmówiły posłuszeństwa, nie chcąc dłużej patrzeć na zmasakrowane ciało dziewczyny odwróciłam jak najszybciej głowę i zobaczyłam odchodzącego Lestrange'a. Z wahaniem wyszłam z kryjówki i idąc dalej sprawdzałam każdą celę, ale nadal nie znalazłam Draco, dopiero, gdy doszłam do końca i zajrzałam do ostatniej, gdzie leżał Luke a na jego kolanach mój przyjaciel. Z moich ust wyrwało się westchnienie ulgi i cofnęłam się po widziane wcześniej klucze. Biegłam ile sił w nogach na drugi koniec korytarza, gdzie Lestrange zostawił klucze i chwytając je pewnie, skierowałam się znów do celi Draco. W ciągu biegu, moje serce biegło jak oszalałe, wciąż miałam przeczucie, że ktoś nas złapie i nie uda mi się ich uratować a mój plan nie wypali. Gdy w końcu weszłam do środka, po wielu próbach, lecz jednak się udało, starałam się dobudzić dwójkę więźniów, ale z marnym skutkiem. Niewiele myśląc wylałam na nich stojącą obok nich wodę, co od razu ich orzeźwiło.

- Odpieprz się, Avery! - krzyknął Luke, na co zmarszczyłam brwi i doszło do mnie, że nie tylko nade mną znęcał się Avery.

Luke doszedł do siebie szybciej niż blondyn i patrzył na mnie przerażony, nie dziwiłam mu się ani trochę, ale nie miałam czasu na tłumaczenie dlaczego tu jestem lub jakim cudem żyję.

- Przepraszam, że obudziłam was w taki a nie inny sposób, ale nie dało się inaczej - mruknęłam cicho - a teraz wstajemy - pomogłam oszołomionej dwójce podnieść się z zimnej podłogi, która była boleśnie znajoma - musimy jak najszybciej opuścić to miejsce.

Gdy byliśmy już na połowie drogi Draco spojrzał na mnie i cicho zapytał.

- To nie jest sen, prawda? - w jego głosie tliła się nadzieja - ty żyjesz?

Uśmiechnęłam się i skinęłam głową, na co blondyn westchnął z ulgą i delikatnie się uśmiechnął - Nie chcę cię znów stracić, Viv.

- Powiecie coś jeszcze a się porzygam, przysięgam - wtrącił się Luke, gdy przechodziliśmy obok pustego pokoju w lochach - czekajcie, tu powinny być nasze różdżki o ile nie zostały już przełamane.

Weszliśmy do pomieszczenia i przeszukaliśmy go dokładnie w celu znalezienia różdżki Luke'a i Draco, ale gdy już zawiedziony blondyn chciał wychodzić natrafił na mały schowek gdzie Śmierciożercy chowali różdżki. Po kilku chwilach wychodziliśmy z różdżkami. Draco opierał się na mnie, ponieważ jego bok, wciąż bolał, ale nie wiedziałam co było z Lukiem oprócz tego jak wyglądał. Mężczyzna zgrywał twardego i usilnie starał się iść na własnych nogach, mówiąc, że jestem chuchrem i prędzej mnie połamie. 

Po wydostaniu się z lochów postanowiliśmy się rozdzielić, Luke i Draco udali się na tyły ogrodu, gdzie ja miałam dołączyć do nich z świstoklikiem, który Dracon przyniósł do mnie przed tygodniem, gdy mieliśmy uratować Luke'a z rąk Czarnego Pana, ale żadne z nas nie sądziło, że to my będziemy uciekać. 

Gdy w końcu znalazłam się w swoim pokoju moje oczy otworzyły się w zaskoczeniu, ponieważ pamiętałam stan w jakim go zostawiłam a teraz wszystko było poprzewracane a łóżko niezaścielone, nie rozumiałam co się tu stało. Po cichu weszłam do środka i wypuściłam z siebie głośne westchnienie po czym zaczęłam przeszukiwać komodę, ponieważ świstoklik ukryłam pod moimi ubraniami a teraz nie mogłam go znaleźć. Zdenerwowana podeszłam do szafy i zobaczyłam złoty medalion przewieszony na oparciu sofy i odetchnęłam z ulgą.

- Nie sądziłem, że cię jeszcze zobaczę - usłyszałam znajomy głos a moje serce zamarło - nawet nie wiesz jak się cieszyłem, gdy Nagini powiedziała mi, że wróciłaś.

Zmarszczyłam brwi zaskoczona. 

Nagini mnie zdradziła, ale dlaczego?

- Nie zamierzasz ze mną rozmawiać? - zapytał, gdy nie opowiedziałam dodał - w sumie, rozumiem cię.

- Myślisz, że znów dam się nabrać na twoje słowa? - prychnęłam a chłopak westchnął - daj mi odejść.

Tom pokiwał przecząco głową - Dlaczego? - zapytałam - po co ci tu jestem potrzebna? - zapytałam zrezygnowana - tylko mnie ranisz.

Chłopak nie odpowiedział, wyglądał jakby zastanawiał się nad swoją odpowiedzią - Skoro tego chcesz.

- Tak, tego chcę.

Brunet odsunął się od drzwi a ja przeszłam przez drzwi, ale nie byłam w stanie usłyszeć, jak chłopak szepcze cicho.

- Kocham cię, Vivien.



Fallen | t.m.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz