W Riddle Manor przebywałam już od dwóch tygodni, przez ten czas towarzystwa dotrzymywała mi Nagini i skrzaty, które dostarczały mi jedzenie lub wiadomości od Toma, który sam się jednak u mnie nie pojawiał. Nagini usprawiedliwiała go tym, że jest zajęty planowaniem zabicia Harrego i Dumbledore'a, co mnie przerażało, ponieważ Tom był jeszcze większym psychopatą niż myślałam.
Moje rozmyślania przerwało wejście do mojego pokoju dwóch osób, odwróciłam głowę od okna przy którym stałam i spojrzałam w stronę drzwi, gdzie stał Tom a obok niego skulony Malfoy, Draco Malfoy.
Tylko Fretki mi tu brakowało.
- Tobie chyba nie zależy na życiu przyjaciół, Boyer - powiedział Riddle i popchnął blondyna tak, że wylądował na ciemnozielonym dywanie - nie mówiłem ci co się stanie, gdy skontaktujesz się z kimś z tej durnej szkoły?
Zmarszczyłam brwi, wciąż niepewna co się dzieje - O co ci chodzi?
Brunet wyraźnie zirytował się moimi słowami, ale po chwili odpowiedział na moje pytanie - Twój szanowny kolega błagał o uwolnienie ciebie - prychnął, po czym wyciągnął różdżkę - ostrzegałem cię raz, nie będę się więcej powtarzał. Potraktuj to jako lekcje na przyszłość.
Chłopak miał już rzucić zaklęcie, kiedy zasłoniłam swoim ciałem wystraszonego Malfoya.
- Odsuń się - powiedział spokojnie Tom, ale ja ani drgnęłam - nie słyszałaś co mówię?
- Słyszałam, po prostu nie możesz tego zrobić.
Brunet uniósł wysoko brwi i widziałam w jego oczach rozbawienie - Sprawdź mnie.
- Ja i Draco spotykamy się - powiedziałam szybko a Tom zmrużył podejrzliwie oczy - nie wiedziałam, że tu przyjdzie. Gdybym wiedziała nie pozwoliłabym mu na taką głupotę.
Brunet milczał przez dłuższą chwilę a moje serce biło jak oszalałe.
- Powiedz mi, Vivien - mruknął cicho, podchodząc bliżej - dlaczego ci nie wierzę?
- A mam powód żeby kłamać?
- Ty mi powiedz - powiedział, patrząc mi w oczy.
Uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy spojrzałam na swoje buty i odsunął - Powiedzmy, że wam wierzę.
Ogromny kamień spadł z mojego serca, gdy brunet opuszczał moją sypialnie a Draco mimo wszystko żył. Tylko po co ta głupia Fretka się za mną wstawiała?
- Oszalałeś? - podeszłam do blondyna, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony - nie patrz tak na mnie, mam ochotę cię zamordować.
- Chciałem ci pomóc - mruknął, wyciągnęłam do niego rękę i pomogłam mu wstać z dywanu - Granger się o ciebie martwi z resztą Złoty Chłopczyk również.
Ożywiłam się słysząc o przyjaciołach.
- Co mówili?
Chłopak zagryzł nerwowo wargę - Wieprzlej nic ciekawego, ale Granger i Potter martwią się co się z tobą dzieje, ponieważ dyrektor zignorował twoje zniknięcie.
Zamarłam i patrzyłam tępo w wiszący nad chłopakiem obraz - Wszystko w porządku, Vivien?
- Ugh...tak - potarłam twarz dłonią - jak to zignorował?
- Według tego co mówili Granger i Potter stwierdził, że tak miało być.
Usiadłam zrezygnowana, ponieważ byłam pewna, że Dumbledore wyśle po moim zniknięciu kogoś na poszukiwania, ale nie sądziłam, że tak po prostu to zignoruje. Bo przecież tak ma być, każdy kiedyś zostanie porwany przez psychopatę, prawda?
- Będzie dobrze, Snape - Blondyn usiadł obok mnie i niepewnie przytulił.
- Nie będzie - westchnęłam - i nie nazywam się Vivien Snape.
- Och...to jak?
- Vivien Boyer - przedstawiłam się z lekkim uśmiechem - chodziłam z Tomem do szkoły, bardzo dawno temu.
Chłopak milczał przez chwilę - Czyli jesteś wampirzycą? - zapytał podekscytowany a ja spojrzałam na niego rozbawiona.
- Nie.
- Szkoda - odpowiedział rozczarowany - marzył mi się romans z wampirzycą - rozmarzył się, na co się zaśmiałam -no co?
- Nic, jesteś dziwniejszy niż myślałam.
- Pfff...nie wiesz co dobre - prychnął - czyli rozejm, Boyer?
Spojrzałam na chłopaka, który wyciągnął do mnie rękę i po chwili ją ujęłam - Rozejm, Malfoy.(***)
Odkąd pogodziłam się z Draco tamten co kilka tygodni pojawiał się w Riddle Manor i spędzał ze mną czas w ogrodzie lub w pokoju, ponieważ nie odważyliśmy się schodzić do salonu, gdzie mogliśmy spotkać Toma, który nie szczególnie przepadał za blondynem.
Dzisiaj spędzałam czas w ogrodzie z Nagini, która zwinięta leżała obok mnie na kocu, gdy czytałam.
- Nie rozumiem, Nagini - mruknęłam, odkładając książkę - Draco miał być kilka minut temu a nadal się nie pokazuje.
Wąż w odpowiedzi ostrzegawczo zasyczał, ale nie zwróciłam na to większej uwagi i podniosłam się by udać się w stronę rezydencji. Gdy zbliżałam się do salonu mogłam usłyszeć podniesiony głos Toma i jeszcze jakiegoś mężczyzny, którego nie znałam a przynajmniej nie rozpoznawałam jego głosu. Śmierciojady często pojawiały się w rezydencji, ale Riddle zazwyczaj uprzedzał mnie o tym i chowałam się wtedy w pokoju.
- Kogo my tu mamy - zacmokała kobieta w lokach a ja przewróciłam oczami, nie znosiłam Bellatrix - nie uprzedzano cię, że nie podsłuchuje się czyichś rozmów?
- Dla twojej wiadomości - odpowiedziałam, siląc się na spokój - nie podsłuchiwałam, szłam a to różnica.
- Jesteś zbyt pyskata, ktoś powinien nauczyć cię szacunku do... - wściekła, podeszła do mnie wyciągając różdżkę, ale przeszkodził jej w tym Luke.
- Przestań - warknął na nią, kobieta cofnęła się, chowając różdżkę, ale w jej oczach nadal tkwił nieobliczalny błysk - wyobraź sobie co zrobiłby z nami Pan, gdy tej smarkuli coś się stało.
Kobieta prychnęła i odeszła a ja zostałam sam na sam, najgorszym z nich.
CZYTASZ
Fallen | t.m.r
FanfictionTo niesamowite, jak miłość może nas nauczyć jak nienawidzić... ________________ Enemies cz II