Kiedy najgorsze koszmary stają się prawdą...

623 43 7
                                    


“Przykro jest usłyszeć, że ktoś nawet o Tobie nie myślał, gdy Ty umierałaś z tęsknoty„

Siedziałam na numerologii, którą miałam ze Ślizgonami. Lekcja dobiegała końca, gdy na mojej ławce usiadł mały, zielony motyl. Rozłożył dumnie jasne skrzydła po czym po prostu zniknął. Odwróciłam się za siebie gdzie siedział Malfoy z wyniosłym uśmieszkiem a w jego długich, smukłych palcach znajdowała się różdżka.
- Coś nie tak, Snape? - uniósł brew, ale na jego ustach wciąż kwitł uśmiech pełen samozadowolenia.
- Tak, Malfoy - odpowiedziałam chłodno, na co przewrócił oczami - mówiłam ci żebyś się odczepił.
- Przecież nie robię nic złego - mruknął - to tylko motyl - wzruszył ramionami, na co westchnęłam.
Chciałam coś powiedzieć, ale przerwało mi przyjście profesor Mcgonagall, która posłała naszej dwójce karcące spojrzenie i odezwała się.
- Panno Snape i Panie Malfoy lekcja jest po to, aby coś z niej wynieść a nie żeby załatwiać na niej swoje sprawy sercowe - zamilkła, aby po chwili dodać - na randkę możecie umówić się po lekcji. Teraz wracajmy do lekcji.
Gdy tylko kobieta odeszła na mojej ławce znów wylądował motyl tym razem złoty, ukłonił się przede mną i zniknął.

(***)

Siedziałam na stadionie z Hermioną i Ginny, którą poznałam niedawno. Ginny Weasley była siostrą Rona i dziewczyną Harrego. Dzisiaj odbywał się mecz quidditcha pomiędzy gryfonami a ślizgonami. Niestety przegrywaliśmy.
- Ruszaj się, Harry! - krzyczała rudowłosa i podskakiwała z szalikiem gryffindoru nad swoją rudą głową.
- To tylko gra - zaśmiała się Hermiona, na co młodsza dziewczyna przewróciła oczami.
Spojrzała na brunetkę, która trzymała na swoich nogach książkę od eliksirów i uczyła się - Co ty wyprawiasz, Herm? - zapytała ją mrużąc podejrzliwie oczy - obiecałaś mi się nie uczyć.
- Nope, obiecałam ci tu przyjść - podkręciła głową dziewczyna i przewróciła stronę grubej książki - nic nie mówiłaś o nie uczniu - wzruszyła ramionami a rudowłosa zaniemówiła.
- Patrz, Gin! - krzyknęłam, aby odwrócić jej odwagę od Hermiony - złoty znicz!
Dziewczyna ożywiła się i podążyła wzrokiem za Harrym, który ścigał małą, złotą latającą kuleczkę.
- Jeszcze trochę Harry - wymamrotała rudowłosa dziewczyna, gdy Harry prawie miał w dłoni złoty znicz, ale gdy chłopak już dotykał go palcami Malfoy wyprzedził go i chwycił znicz w bladą dłoń - Nie wierzę - mruknęła dziewczyna a ja westchnęłam, ponieważ było mi żal Harrego .
Po meczu zeszliśmy na boisko, gdzie z daleka było można zobaczyć zadowolonego z siebie Malfoya.
- Kogo moje oczy widzą - powiedział zadowolony z siebie blondyn - przyszłaś wręczyć mi moją nagrodę?
- Chciałbyś - prychnęłam, na co chłopak uśmiechnął się szerzej - twój mops już biegnie żeby ci ją wręczyć.
Blondyn odwrócił się, gdzie w jego stronę biegła rozanielona Pansy Parkinson. Chłopak westchnął a ja uśmiechnęłam się złośliwie.
- Miłego wieczoru - pożegnałam się z nim.
Hermionę i Ginny znalazłam przy braciach rudowłosej. Nigdy nie sądziłam, że oglądanie meczu może być tak fajne.

(***)

Siedziałam w pokoju wspólnym z Hermioną i czułam, że przez cały czas coś mi umyka. Spojrzałam na Hermionę i zmrużyłam oczy.
- Dlaczego Harry nazywany jest Złotym Dzieckiem? - zapytałam ją a ona spojrzała na mnie zaskoczona.
- To ty nic nie wiesz?
- Nie bardzo - odpowiedziałam, dziewczyna kiwnęła głową i opowiedziała mi całą opowieść o Czarnoksiężniku, który zabił rodziców Harrego i próbował zabić jego, ale nie zdołał.
- Jak tak można! - oburzona spojrzałam na dziewczynę - przecież on był tylko dzieckiem!
- Voldemorta nie obchodzi czy jesteś dzieckiem czy starcem - westchnęła i przetarła dłonią czoło - jego obchodzi tylko on sam.
- Czy... - zawahałam się a dziewczyna spojrzała na mnie - czy ten Volde-cośtam chciał jeszcze raz go zaatakować?
Dziewczyna przytaknąła głową - wiele razy - przerwało jej wejście Harrego, który spojrzał na nas z szerokim uśmiechem a moje serce pękło, ponieważ ten chłopak tyle przeszedł a mimo wszystko jest tak silny.
- Wszystko dobrze dziewczyny? - zapytał, siadając obok mnie po czym dodał - Dumbledore chce z tobą porozmawiać, Viv. Hasło to Czekoladowe żaby.
Pokiwałam głową i wstałam z miejsca, które zajmowałam i udałam się do gabinetu dyrektora, gdy stanęłam przed gargulcem, który patrzył na mnie marmurowymi oczami, po plecach przeszedł mi dreszcz i nie czekając dłużej wypowiedziałam hasło. Gargulec odsunął się, ukazując schody do gabinetu dyrektora, który siedział za swoim biurkiem i czytał najnowsze wydanie Proroka Codziennego.
- Witaj, dziecko - uśmiechnął się - usiądź - wskazał mi fotel na którym tak nie dawno siedziałam.
- Harry mówił, że chciał p-dyrektor ze mną rozmawiać - zająknąłam się, wciąż nie mogąc się przyzwyczaić do tego,że Dumbledore nie jest już profesorem.
- Tak - westchnął i odłożył gazetę na bok - chce porozmawiać z tobą o Tomie Riddle'u - powiedział a ja zmrużyłam oczy, czułam, że ta rozmowa nie będzie przyjemna. Zdecydowanie nie.
- Coś z nim nie tak? - wystraszyłam się? - On nie żyje? Dlatego ostatnio pan o nim nie wspomniał?
- Nie, Vivien - mruknął - o ile można go jeszcze nazwać Tomem - westchnął ciężko - wiesz, że w naszym świecie trwa wojna, tak jak za twoich czasów. Chociaż teraz jest inaczej.
- Hermiona opowiadała mi o tym całym Vold-Cosiu - powiedziałam a starzec pokiwał głową.
- Voldemortcie - poprawił mnie - on prowadzi z nami wojnę. Zabija mugoli, ponieważ jego ojciec był jednym z nich.
W mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, ale zignorowałam ją.
- Pytałaś o Toma - powiedział spokojnie a ja pokiwałam głową - po twojej śmierci wyjechał i nikt więcej go nie widział, ale pojawił się ktoś inny. Ktoś kto zemścił się na Violet za przeklęcie cię i pozostałych, którzy tam byli. Lord Voldemort, Vivien. To z wspomnieniem Toma Harry walczył w komnacie tajemnic, ponieważ ten chciał wyssać życie z Ginny Weasley - słysząc to zbladłam.
- O-on...nie mógłby - w moich oczach pojawiły się łzy, ale szybko je starałam.
- Nie pojawił się na twoim pogrzebie, Vivien - powiedział a ja pokręciłam głową. Byłam taka głupia.
- Tom dąży do władzy, nie zależy mu na ludziach, ponieważ on nie może kochać. Nie potrafi.

Fallen | t.m.rOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz