Podwieczorek Klubu Ślimaka zaplanowany był na wtorek, zaraz po kolacji.
Regulus był już trochę zmęczony i Barty raz nawet zasugerował, by może jednak został i jeszcze odpoczął. Slughorn z pewnością by zrozumiał, że nieobecność młodszego z braci Black była wynikiem problemów zdrowotnych.
Regulus jednak stwierdził, że da radę i wykorzysta okazję, by poprosić nauczyciela o jakiś eliksir na wzmocnienie.
Czarnowłosy Ślizgon nie czuł się na tyle źle, by odwiedzać Skrzydło Szpitalne. Slughorn z pewnością zgodziłby się mu pomóc.
Regulusa zdziwiła obecność Gryfonki, Lily Evans, na spotkaniu klubu.
Z tego, co młody Black słyszał, pochodziła ona z mugolskiej rodziny, a takie osoby zwykle nie interesowały Slughorna.
Dziewczyna musiała w jakiś sposób zwrócić na siebie uwagę opiekuna Ślizgonów. Było to dość ciekawe.
Podczas spotkania Regulus zdołał trochę się rozluźnić, dzięki humorystycznemu usposobieniu nauczyciela eliksirów i słodkiemu podwieczorkowi w postaci lodów z polewą i posypką.
Zdołał również zaczepić rudowłosą Gryfonkę i zamienić z nią kilka słów.
Lily była lekko zdenerwowana- najpewniej nie było dla niej komfortowe być jedyną mugolaczką na spotkaniu czystokrwistych.
-Profesor Slughorn nie zaprasza do swojego klubu byle kogo- odpowiedział młody Black.- Musisz być naprawdę utalentowana. Nie zawsze idzie to w parze ze statusem krwi.
Policzki Lily pokryły się rumieńcem. Regulus właśnie ją skomplementował- świadomie, bądź nie.
Slughorn zaczął właśnie opowieść o swojej przyjaźni z graczem jednej ze światowej sławy drużyny Quidditcha, która momentami była nawet zabawna, kiedy Regulus znowu poczuł się tak, jakby coś za nim było. Znowu słyszał ciężkie kroki, chociaż nikt nie wszedł do pokoju.
Naprawdę myślisz, że ktokolwiek tutaj uważa cię za zdolnego? Jesteś nikim. Nic być nie osiągnął, gdyby nie litość Snape'a i nauczycieli.
-Regulusie- zawołał go Slughorn.- Czy wszystko w porządku?
Młody Black drgnął, wyrwany nagle ze swoich rozmyślań.Wszyscy członkowie klubu i Slughorn patrzyli na niego, jakby właśnie przemienił się w gumochłona.
-T-tak, wszystko w porządku, profesorze- Regulus wymusił uśmiech, starając się wyglądać pewnie.Horacemu najwidoczniej to wystarczyło, bo na jego twarzy znów zagościł szeroki uśmiech i upił wielkim haustem resztę swojego napoju.
-Mówiliśmy akurat o twoim bracie, Regulusie- powiedział.- Syriusz wykazuje się nadzwyczajnym talentem magicznym i kreatywnością, jeśli chodzi o psoty. Osobiście uważam, że pomysł z ożywieniem książek, by gdakały, był nawet śmieszny. Najwidoczniej przyjaźń z panem Potterem mu służy.
Widzisz? Syriusz przynajmniej potrafi wykorzystać swoje umiejętności i zwrócić na siebie uwagę. A ty? Parę dodatkowych zaklęć nie sprawi, że staniesz się kimś wyjątkowym. Nigdy nie będziesz taki, jak on. Jesteś żałosny.
Regulus zacisnął dłoń na łyżeczce, niemal ją wyginając.
*
Spotkanie skończyło się około północy i goście rozeszli się do swoich Pokoi Wspólnych.
Regulus został jednak i odczekał chwilkę, dopóki ostatnia osoba nie opuściła pokoju.
Horacy stał do niego tyłem i z pewnością nawet nie wiedział, że ktoś z nim został.
Regulus zbliżył się do jednego ze stolików i postukał palcem w szklaną klepsydrę. Wysoki dźwięk zwrócił uwagę nauczyciela.
Horacy odwrócił się i zmarszczył czoło w zdziwieniu.
-Powinieneś już wracać do dormitorium, Regulusie- powiedział z przyjaznym uśmiechem.- Pan Filch niedługo pewnie zacznie sprawdzać korytarze, a chyba nie chcesz dostać szlabanu?
-Chciałem pana o coś prosić- odpowiedział czarnowłosy.Twarz Horacego przybrała inny wyraz. Jego uśmiech zniknął,
a zmarszczki jakby się pogłębiły.To już kiedyś się działo. Z innym uczniem, przez którego Horacego co noc męczyły koszmary.
Regulus był naprawdę mądrym
i zdolnym chłopcem, a teraz, gdy stał przed nim wyprostowany, z rękoma założonymi na plecy, za bardzo przypominał mu Toma.-O co chodzi, chłopcze?- spytał, próbując nie brzmieć na zdenerwowanego.
-Ostatnio jestem... Zmęczony- zaczął Regulus.- Nie jest to tak poważne, bym musiał odwiedzić Skrzydło Szpitalne, jednak obawiam się, że mogłoby to wpłynąć na moje postępy w nauce.
-Rozumiem.
-Chciałbym pana poprosić o jakiś eliksir na wzmocnienie. Czy mógłby mi pan pomóc?
-Ach, tak. Coś powinno się tu znaleźć.Slughorn otworzył jedną z szafek
i zaczął w niej grzebać, przekładając nieduże fiolki z różnokolorowymi płynami.Wyjął jedną z nich i potrząsnął, wzburzając przezroczysty eliksir.
-To powinno pomóc- powiedział, podając uczniowi fiolkę.- To dość silny eliksir, więc trzy krople powinny wystarczyć. Pamiętaj, by nie zażywać więcej eliksiru, niż ta porcja.
-Oczywiście, profesorze. Dziękuję.*
Eliksir rzeczywiście pomógł Regulusowi, jednak to nie przemęczenie było głównym problemem młodego Blacka.
CZYTASZ
R.A.B- Little King
FanfictionAnglia, rok 1972. Młody Regulus Black, członek szlachetnego rodu Black rozpoczął naukę w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, niemal od razu zwracając na siebie uwagę swoim talentem i umiejętnościami, rozpoczynając tym samym historię Małego Kr...