Rozdział 13

529 37 1
                                    

Pierwszą i prawdopodobnie jedyną osobą, która dostrzegła, że coś trapiło Regulusa, był profesor Slughorn.

Jego domysły potwierdził wyraz twarzy młodego Ślizgona, gdy ten zobaczył śmiejących się Gryfonów na korytarzu.

Od kiedy starszy z Blacków uciekł z domu i zamieszkał u swojego przyjaciela, dwaj Gryfoni zachowywali się, jak prawdziwi bracia.

Horacy znał sytuację swojego podopiecznego, dzięki czemu rozumiał, co działo się w sercu szukającego, chociaż sam chłopak próbował ukryć to przed wszystkimi. Gorzej, że nie pozwalał sobie pomóc.

Regulus wciąż uczył się zaklęć z wyższych roczników w przerwach między lekcjami i treningami Quidditcha, z którego z czasem Regulus miał coraz większą ochotę zrezygnować.

Obecny kapitan był o wiele ostrzejszy od Flinta, stosował bezpośrednie faule, nie biorąc pod uwagę faktu, że drużyna mogła zostać zdyskwalifikowana za nieczystą grę.

Lubił wyżywać się na młodszych członkach drużyny, szczególnie na młodym Regulusie, który miał coraz większą ochotę uderzyć w kapitana najgorszą klątwą, jaką znał.

Powstrzymywał go jedynie fakt, że mógłby tym zwrócić na siebie za dużą uwagę Dumbledore'a i Ministerstwa. A tego nie chciał.

*

Cień nie pokazał się Regulusowi od pamiętnego meczu Quidditcha, podczas którego Ślizgon spadł z miotły. Nie przemawiał też do czarnowłosego chłopca, jednak Regulus wciąż czuł jego obecność.

Czaił się.

Czekał na odpowiedni moment, by uderzyć, żerując na uczuciach młodego Blacka.

Jego strachu. Jego żalu. Jego nienawiści i bezsilności.

Regulus czuł się coraz bardziej zmęczony. Kiepsko sypiał po nocach, przez co podczas lekcji nie był w stanie się skupić i wykorzystać swojego potencjału. Czuł się, jakby coś wysysało z niego energię.

Nawet nie wiedział, ile miał racji.

Kilka dni przed Świętem Duchów nauczyciele postanowili, że nie będą zadawać swoim uczniom prac domowych, by mogli zaangażować się w pomoc w przygotowaniach do przyjęcia.

Oczywiście piąty i siódmy rocznik poświęciły dodatkowe wolne godziny na przypominanie sobie materiałów do egzaminów, natomiast pozostali cieszyli się z chwili wytchnienia i odpoczynku.

Dla Regulusa była to okazja, by jeszcze raz porozmawiać z profesorem Slughornem i poprosić go o radę, kiedy już nie będzie zajęty sprawdzaniem notatek Barty'ego.

Na dwa dni przed świętem zaplanowano wyjście do Hogsmeade, na które Regulus tym razem również nie miał ochoty. Właśnie w dniu wycieczki miał zamiar iść do opiekuna Domu Węża, zaraz po lekcji zielarstwa.

Dla Regulusa ucieczka Syriusza była ciosem prostu w serce. Przegraną bitwą, w której Regulus nie był w stanie odpowiedzieć się za jedną ze stron i nieustannie działał tak, jak oczekiwali inni, a dokładniej- jego rodzice i krewni.

Dla Regulusa ucieczka Syriusza była ciosem prostu w serce i młody Ślizgon nie wyobrażał sobie, że coś mogłoby go bardziej zaboleć.

Myślał tak, dopóki nie zobaczył swojego brata wraz z trójką Gryfonów, których Regulus szczerze znienawidził.

Cała czwórka śmiała się głośno, a Syriusz i James przepychali się, krzycząc coś do siebie. Najgorsze było to, że podczas rozmowy Syriusz nazwał państwo Potter "rodzicami".

Zupełnie tak, jakby od zawsze należał do rodziny Gryfona w okularach.

Młody Ślizgon nawet nie wiedział, czy o taki bieg wydarzeń powinien winić rodziców, czy jednak siebie.

*

Na ścianach paliły się wszystkie pochodnie, jak na co dzień, jednak korytarze w lochach wydawały się o ciemniejsze.

I było chłodniej, sądząc po małym obłoczki, który wydobywał się z ust czarnowłosego nastolatka przy każdym wydechu.

Stukot butów uderzających
o kamiennej posadzki odbijał się od ścian i wracał do młodego Ślizgona ze zdwojoną siłą sprawiając, że droga do gabinetu opiekuna Domu Salazara zaczęła przyprawiać o ciarki.

Kolejny korytarz wyglądał identycznie do wcześniejszego
i jedyną różnicą między lokacjami było to, że dźwięki z zewnątrz były coraz cichsze i po niedługim czasie Regulus słyszał jedynie swoje kroki i oddech.

Regulus zatrzymał się mimowolnie, ale stukot butów nie ucichł.

Ktoś był tuż za nim.

I wtedy czyjeś ręce objęły go w biodrach, a czyjaś głową oparła się na jego ramieniu.

Przyszedłeś do mnie, usłyszał i kolejny raz ciarki przebiegły przez jego plecy.

To był jego głos.

Nie musisz się bać. Nie zrobię ci krzywdy. Przynajmniej nie teraz. Jeszcze będziesz mi potrzebny.

Jedna ręka zsunęła się z jego biodra i przesunęła się po jego plecach do karku. Palce owinęły się na szyi młodego Blacka i zacisnęły się, naciskając na krtań i odcinając młodemu Ślizgonowi dopływ tlenu.

Regulus chciał się wyrwać. Chciał złapać rękę, zaciskającą się na jego szyi i uwolnić się, ale nie mógł się ruszyć. Był w stanie jedynie otworzyć usta w próbie złapania tlenu. Całe jego ciało było sparaliżowane.

Nie musisz się bać. Jedyne, co musisz teraz zrobić, to zasnąć.

I Regulus zasnął. Jego ciało zwiotczało i opadło w ramiona postaci za nim, której usta rozciągnęły się w złośliwy uśmiech.

R.A.B- Little KingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz