Rozdział 10

545 47 1
                                    

Pierwszy mecz Quidditcha odbył się przeciw Puchonom w połowie listopada.

To był pierwszy mecz Regulusa i Ślizgon nie mógł nic poradzić na to, że się denerwował. Nie tylko pierwszy raz miał zagrać, ale jeszcze na trybunach miał być ON. Syriusz i jego przyjaciele mieli obserwować drugoklasistę.

Pokonaj tego drugiego. Bądź lepszy. Pokaż Syriuszowi, że przy tobie on
i jego przyjaciele są niczym.

-Są niczym- powtórzył cicho, a stojący przed nim pałkarz spojrzał na niego, unosząc brwi.

Rozpoczął się mecz. Flint nie pozwolił drużynie się ociągać i gdy tylko przywitał się z drugim kapitanem, odrobinę za mocno ściskając jego dłoń, Ślizgoni przejęli grę.

Minęło może 40 sekund i kafel przeleciał przez jedną z obręczy, wywołując okrzyk radości w zielono-srebrnej części trybun.

Regulus w tym czasie krążył nad boiskiem, wypatrując znicza i obserwując ukradkiem swojego przeciwnika.

Tamten przeszukiwał przestrzeń trochę niżej Ślizgona, nie zwracając nawet na Blacka uwagi. Dla Regulusa był to pozytywny obrót spraw.

Slytherin zdobywał kolejne punkty, nie dając Puchonom nawet jednej szansy na wbicie kafla, czasem faulując któregoś z przeciwników.

Profesor Sprout wrzeszczała na graczy za nieczystą grę, cała czerwona na twarzy, jednak żaden ze Ślizgonów nie zwracał na nią uwagi, a McGonagall próbowała ją uspokoić i wyjaśnić sytuację z sędzią.

Flint umiechnął się złośliwie. Perfekcyjnie przeszkolił swoją drużynę w faulowaniu, jak wcześniej jego nauczył poprzedni kapitan.

Każde "nieczyste zagranie" wyglądało na zwykły wypadek losowy i nikt nie mógł udowodnić graczom Domu Węża winy.

Regulus prychnął z rozbawienia.
I to miała być gra? Ślizgoni nie mieli szansy nawet się spocić.

Jesteś on nich lepszy. Spójrz tylko na tych gamoni z Huffelpuff. Byle mugol mógłby z nimi wygrać. A ty? Ty jesteś Ślizgonem. Jesteś czystej krwi potomkiem szlachetnego rodu Black. Jesteś królem.

-Jestem królem.

Jesteś najlepszy.

-Jestem najlepszy.

A teraz pokaż mu, z kim chce zadrzeć.

-Patrz na mnie, bracie.

Pochylił się i ruszył w kierunku, w którym dostrzegł migoczący złotem punkt. Szukający Puchonów ruszył za nim.

Nie miał jednak szans z drugoklasistą. Miotła Regulusa była lepsza, on sam był mniejszy i zwinniejszy. Był lepszy.

Ślizgoni ryknęli z radości, gdy Regulus zatrzymał się w powietrzu i uniósł wysoko rękę, w której trzymał wciąż trzepoczący skrzydłami znicz.

Młody Black jednak ich nie słyszał. Nie słyszał nawet wołającego go Flinta, który chciał już wrócić ze swoją drużyną do szatni, przebrać się i iść do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, by wspólnie świętować zwycięstwo Domu Węża.

Regulus wisiał na miotle w powietrzu, trzymając w dłoni złoty znicz, mierząc wzrokiem przyglądających mu się Lupina, Pottera i swojego brata. Tchórzowaty Pettigrew schował się za Lupinem, trzęsąc się ze strachu.

Dwójka Huncwotów patrzyła na młodego Ślizgona z szokiem i lękiem na twarzach.

Syriusz zaciskał zęby i wbijał paznokcie w czerwono-złoty materiał, okrywający trybuny Gryfonów. Był wściekły.

Kącik ust Regulusa uniósł się w cynicznym uśmiechu, gdy podniósł znicz na poziom swoich oczu i ustawił go tak, by z perspektywy Huncwotów złota kulka zasłaniała jego prawe oko.

To było wyzwanie. Wyzwanie skierowane głównie do ścigającego Gryfonów, który w tym roku został mianowany kapitanem drużyny.

Spróbuj mnie pokonać, Potter. Wystaw swojego szukającego przeciw mnie. Sprawdzimy, który jest lepszy.

Zleciał na ziemię i ruszył za swoją drużyną do szatni. Nie odwrócił się ani razu, by sprawdzić reakcję brata.

Odpowiedź miał dostać podczas meczu Slytherinu z Gryffindorem.

R.A.B- Little KingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz