Rozdział 11

543 42 5
                                    

Matka była z niego dumna. Ojciec nie napisał od siebie nawet słowa, jednak wszyscy wiedzieli, że Orion zawsze podzielał zdanie swojej małżonki.

Bellatriks również wysłała sowę do swojego najmłodszego kuzyna, w którym napisała, że Czarny Pan był bardzo zainteresowany zdolnościami młodego Blacka.

Myślał nawet o przyłączeniu Regulusa do Wewnętrznego Kręgu, o ile młody Ślizgon okazałby się tego godzien i nie wahałby się wykonać rozkazów Lorda Voldemorta, bez względu na to, czego by dotyczyły.

Regulus zawsze myślał, że gdyby nadszedł dzień, w którym Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać okaże zainteresowanie nim, odczuje dumę.

Myślał, że będzie się cieszyć i nie będzie mógł się doczekać dnia, w którym ukończy siódmy rok Hogwartu i będzie mógł bez żadnych przeszkód oddać się służbie Czarnemu Panu.

Teraz jednak, gdy czytał list od kuzynki, nie czuł nic. Oczywiście, wciąż miał zamiar wstąpić w szeregu śmierciożerców, jednakże nie czuł już tej ekscytacji, którą czuł kiedyś.

Coś się zmieniło.

Regulus spalił oba listy, zgodnie z życzeniem ich autorów.

Kolejne dni mijały w Hogwarcie spokojnie, przerwanym jedynie przez kilka psikusów Huncwotów, a przerwa świąteczna nadeszła w oka mgnieniu.

Regulus wrócił do domu sam.

Walburdze, Orionowi i tegorocznym gościom w żadnym wypadku to nie przeszkadzało, jednak najmłodszy gospodarz czuł dziwne ukłucie w klatce piersiowej za każdym razem, gdy pomyślał, że jego starszy brat mógł teraz śmiać się i świętować razem z rodziną Jamesa Pottera.

Goście nie zwracali większej uwagi na Regulusa, więc czarnowłosy Ślizgon mógł bez przeszkód wrócić do swojego pokoju.

Zatrzymał się przed zamkniętymi drzwiami pokoju Syriusza, których tym razem nie miał odwagi otworzyć, jak robił to wielokrotnie pod nieobecność starszego brata.

On cię nie potrzebuje.

-Paniczu?- Regulus nawet nie zauważył, kiedy Stworek pojawił się obok niego.

Młody Black nie oderwał wzroku od drewnianego przejścia, dzielącego go od jedynego miejsca w domu, w którym czuł się jakkolwiek połączony z bratem.

Skrzat domowy przyglądał się swojemu panu ze zmartwieniem.

Regulus wyglądał na przygnębionego, mimo radosnego czasu. Wyglądał, jakby był wewnętrznie rozdarty i toczył walkę sam ze sobą.

-Stworku- odezwał się przyciszonym głosem- czy to moja wina?
Skrzat domowy nie zrozumiał pytania.

-Czy to przeze mnie?- głos Regulusa załamał się, przez co musiał na chwilę zamilknąć- Czy to przeze mnie... To się dzieje?... Czy to moja wina, że... Że Syriusz stał się taki?

Tak. To twoja wina.

Regulus drgnął, zszokowany, i spojrzał na skrzata, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał. Czy Stworek naprawdę potwierdził jego obawy?

-Mój Panie- Stworek zbliżył się do niego niepewnie- to nie panicza wina. Dlaczego miałaby być?

To nie był on. To nie on odpowiedział.

To twoja wina.

Regulus jęknął, zaciskając palce na swoich włosach. Skąd pochodziła ta bezsilność?
-Mój Panie, co się dzieje?- Stworek zaczynał powoli panikować.

Ślizgon znieruchomiał. Wyprostował się, a jego ręce opadły wzdłuż ciała. Powoli odwrócił się w stronę skrzata domowego i uśmiechnął się niewinnie, mrużąc lekko oczy.
Stworka przeszły dreszcze.

Ten uśmiech, choć tak niewinny, był przerażający.

I to właśnie najbardziej niepokoiło skrzata.

Wciąż szanował i kochał swojego młodego pana, któremu chciał służyć aż do swojej śmierci, jednak Regulus coraz częściej zaczynał go przerażać, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.

Jakby skrzat patrzył na dwie zupełnie inne osoby.

Regulus kucnął przed Stworkiem
i niespodziewanie przytulił go mocno, opierając czoło o kościsty obojczyk skrzata.

-Dziękuję ci, Stworku- powiedział cicho- Tylko tobie mogę zaufać.

R.A.B- Little KingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz