Rozdział 9 - Odkrycie

22 3 0
                                    

Perspektywa Aurory:

- Nie możesz zmieniać się w wilka na boisku Quidditcha! Ściganie pana Pottera było niewiarygodnie nie na miejscu! - powiedziała McGonagall surowo, patrząc na mnie gniewnie. Byłam w jej gabinecie, ponieważ zaprosiła mnie tam, a ja nie wiedziałam dlaczego dopóki... cóż, do teraz oczywiście. Westchnęłam.
- Niech pani profesor posłucha, przykro mi! Czasami mogę to kontrolować, kiedy indziej nie mogę. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, profesor McGonagall.
Osunęłam się na krześle, na którym siedziałam. Stała nade mną i żeby być szczerą, to było trochę przerażające.
- Mogłaś narazić szkołę, Auroro! Miałaś niezwykłe szczęście, że nie było tutaj Ministerstwa Magii! - zawołała, a ja znów na nią spojrzałam.
- Mówiłam, że mi przykro! Potrzebuję więcej lekcji, żeby wiedzieć, jak kontrolować to całkowicie.

McGonagall spojrzała na mnie poważnie, ale jakby lekko niespokojnie.
- Och, nauczę cię, jak kontrolować to całkowicie. - rzekła i usiadła - Ale jest coś, co muszę z tobą przedyskutować, zanim rozpoczniemy jakiekolwiek lekcje.
Z trudem przełknęłam ślinę. O o.
- Ministerstwo Magii chce przeprowadzić test statusu krwi.
Spięłam się, czując, że żołądek przewraca mi się na drugą stronę, prawie powodując wymioty przez sytuację, która się tu odgrywała.
- Dlaczego? - zapytałam lekko świszczącym głosem.

Nauczycielka westchnęła.
- Ponieważ, Auroro, są zaniepokojeni o ciebie i szczerze mówiąc ja i inni nauczyciele w tej placówce również się o ciebie niepokoimy. Oczywiście, nie zrozum mnie źle, bo martwimy się też o innych uczniów. Jestem pewna, że widziałaś, ale mamy w szkole spetryfikowane... zwierzę.
- Tak, ale to zwierzę, a nie osoba - wzruszyła ramionami - Jeżeli mugolaki zaczną być petryfikowane, dlaczego test statusu krwi miałby im pomóc, jeżeli byłyby już spetryfikowane?
McGonagall zamilkła. Wtedy zorientowałam się, że myślała, że mam rację.
- Aurora, nie zrobimy testu statusu krwi na, już spetryfikowanych, uczniach. Są wykonywane na obecnie aktywnych uczniach i to są procedury, których musimy przestrzegać. Setki uczniów chodzą tutaj i nawet my, jako nauczyciele, zapominamy, kto jest mugolakiem albo półkrwi, czy nawet czystej krwi. Zapiszemy ich nazwiska i statusy, a wtedy dołożymy większe ograniczenia, żeby spróbować zredukować ryzyko i powiążemy uczniów, którzy nie są mugolakami z mugolakami. Więc pomoże nam to tak samo, jak nie podoba nam się to, że uczniowie muszą przez to przechodzić.

Pokręciłam głową.
- Myśli pani, że potwór nie spetryfikuje mugolaka, dlatego, że będzie z uczniem czystej krwi lub półkrwi? - wstałam - Jeśli tak, myli się pani. Tak czy inaczej szkoła nie jest bezpieczna. Test statusu krwi, parowanie uczniów, nakładanie więcej ograniczeń tego nie powstrzyma. Osłabi to, ale nigdy nie powstrzyma tej osoby albo czegokolwiek, co to powoduje, dopóki nie zginie lub nie zostanie zatrzymane. Ale sądzę, że to nie zależy od ucznia, tylko od szkoły w rzeczy samej i jej pracowników, razem z Ministerstwem Magii. Rozumiem, że wszyscy mamy procedury, których musimy przestrzegać, ale większość z nich się nie udaje. Włącznie z tą.

McGonagall przytaknęła.
- Wszyscy mamy swoje poglądy. Tak czy inaczej, rozpoczniemy nasze lekcje jutro, na pierwszej przerwie, jaką będziesz miała. Dostarczę nam jedzenie, w razie gdybyśmy zrobiły się głodne, oczywiście.
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się.
- Brzmi jak plan.

Pozbierałam swoje książki i wyszłam, wpadając na Pansy i Milicentę.
- Wpadłaś w tarapaty, przez sprawę z wilkiem? - spytała Pansy.
Ja tylko pokiwałam głową, nic nie mówiąc. Nie chciałam, żeby drążyła, ale i tak to zrobiła.

- Dlaczego w ogóle się przemieniłaś? Oczywiście byłaś wkurzona, ale dlaczego? To prawie tak, jakbyś chroniła Dracusia.
Skrzywiłam się na słowo Dracuś. Odwróciłam się twarzą do niej.
- To Draco. Nie Dracuś. Ale dla twojej wiedzy, nie. Nie broniłam Dra- Malfoya.
Prawie mi się wymknęło. Westchnęłam. Pansy lekko się skrzywiła, oczywiście słysząc moją bliską wpadkę. Zignorowałam to.
- Nienawidzę Pottera. Wiesz to, może po prostu zdenerwowało mnie to, że oszukiwał w ten sposób, żeby złapać znicz.

- Jedynym oszustem w drużynie ślizgonów jesteś ty - powiedział znajomy głos, ale to nie była moja siostra. To był Ron.
Tak bardzo 'Nie jest tego warta', co? Przewróciłam oczami.
- Jak mogę oszukiwać, kiedy nawet nie jestem w drużynie Quidditcha?
Rudzielec nachmurzył się, a ja posłałam mu groźne spojrzenie.
- Posłałaś za nim tego tłuczka i ścigałaś go po boisku! - zawołał.
- Spójrz, Ron - przewróciłam oczami - Nienawidzę Pottera i nie podobało mi się to, że mieliśmy przegrać, więc zdecydowałam, że będę go ścigać. Pozwól mu się trochę bać.
Przyłapałam Milicentę na przewracaniu oczami, a Ron spiorunował mnie wzrokiem.
- Musisz przestać być psychopatką!
Wtedy odszedł, przechodząc obok mnie. Psychopatka? Jak na razie to coś nowego.

- Przyznaj to, Aurora. - powiedziała Milicenta. Spojrzałam na nią, unosząc brwi - Obroniłaś Draco, chcąc go chronić, dlatego że go lubisz.
Pansy zaparło dech i spojrzała gniewnie na Milicentę, krzyżując ramiona. To później wywoła furię. Po prostu to wiem. Skrzywiłam się.
- Wcale, że nie! Jest skoncentrowanym na sobie, niezwykle prymitywnym cymbałem i naprawdę go nie lubię. - obroniłam się, trochę za bardzo i teraz pewnie nie będą chciały mi uwierzyć. Nie lubię Malfoya i nigdy nie będę, a fakt, że nie przestaną tego drążyć i mówić mi, żebym to potwierdziła było jeszcze gorsze, bo wiem, że doprowadzi to do momentu, w którym Pansy się na mnie wkurzy i nie będzie już moją przyjaciółką z zazdrości, kiedy nie ma nic, o co mogłaby być zazdrosna. I pomimo, że Pansy bez przerwy gada o Malfoyu, jest dobrą przyjaciółką i nie mogę jej stracić. Malfoy jest jej, tak jak jej powiedziałam, gdy poznałyśmy się w pociągu.

- Ziemia do Aurory - powiedział głos w moim uchu, wyrywając mnie z zadumy.
- Hm? - spytałam.
Pansy zobaczyła jakąś inną koleżankę i pobiegła, żeby z nią porozmawiać. Milicenta westchnęła z ulgą i spojrzała na mnie.
- Jeżeli myślisz, że Draco jest skoncentrowanym na sobie, niezwykle prymitywnym cymbałem i naprawdę go nie lubisz - powiedziała, cytując mnie. Przewróciłam oczami, gdy ona nawet próbowała udawać mój głos - To dlaczego widzę, że patrzysz na niego, a on na ciebie? Oboje jesteście zbyt uparci, by to w ogóle zauważyć. Wasza relacja jest tak dwubiegunowa, że w jednym momencie się ze sobą zgadzacie, a w następnej w cholerę się przezywacie.
Cóż, myślę, że nie myliła się i miała rację. Skrzyżowałam ramiona.
- Później trzyma cię za rękę, przyciągając cię do siebie. Nie myśl, że nie widziałam tego momentu między wami na korytarzu, ze spetryfikowaną kotką Filcha.
Przygryzłam wargę, a ona spojrzała na mnie w sposób, który pokazywał, że żąda ode mnie odpowiedzi.

Tylko pokręciłam głową.
- Nie czuję do niego kompletnie nic.
Millicenta jęknęła i przez chwilę świdrowała mnie wzrokiem.
- Oboje jesteście tacy uparci, że nawet nie widzicie, co się dzieje.
To było wiadome, że Pansy nas porzuciła, więc wyszłyśmy z Milicentą, ale ja zamknęłam to wszystko, zatracając się w myślach. Może nasza relacja była trochę dwubiegunowa. Mam na myśli, że nawet ja to zauważyłam. Sposób w jaki się przy mnie zachowuje, jak powiedziałam i sposób, w jaki ja zachowuję się przy nim są tak dwubiegunowe, że nie ma szans, żeby w ogóle zobaczyć, co się między nami dzieje. Lekko zmarszczyłam brwi. Moje myśli nawet przeskoczyły do zeszłorocznego Świątecznego Balu, podczas wizyty u Malfoyów.

Wtedy przypomniałam sobie, jak poczułam, że moje serce się zaciska, gdy zobaczyłam jego, tańczącego z Pansy. Potrząsnęłam głową. To było nic. Po prostu tamtego dnia źle się czułam.

Leżałam w swoim łóżku tej nocy, znowu patrząc w sufit. Obydwie, Milicenta i Pansy spały. Rozmowa, którą miałam tego ranka z Milicentą, znów wypełniła moje myśli.

Paplanina Bulstrode podziałała. Miała rację. Byłam tak uparta, żeby to zobaczyć i jeszcze jedną rzecz, którą była moja duma również weszła w drogę.

Zaciskające się serce? Z zazdrości.

Patrzenie? On po prostu wyglądał tak cholernie dobrze, żeby na niego patrzeć.

Złość na meczu? Bałam się, że był za bardzo zraniony i chroniłam go.

Chwyciłam za poduszkę i jęknęłam w nią, wściekła na samą siebie, że uczucia poszły w tą stronę.

Odkryłam, że lubię Malfoya.

Ale dlaczego?

Przeciwna Granger (Rok 2)Where stories live. Discover now