Rozdział 15 - Puste Kartki

26 2 0
                                    

Perspektywa Hermiony:

Chowałam się w kabinie, czując się niezwykle głupio. Przez przypadek wzięłam z szaty Milicenty włos jej kota, bo miałam iść jako ona... Jak widać, nie udało się. Usłyszałam, że Harry i Ron wleźli do łazienki.
- O mały włos - odezwał się Ron.
O nie, nie teraz. Idźcie stąd.

- Hermiona! - powiedział Harry - Chcemy ci powiedzieć coś ważnego.
Wtedy moje myśli zamieniły się w słowa.
- Idźcie stąd.
Podleciała Marta, chichocząc.
- Chcecie ją zobaczyć? Jest okropna.
Usłyszałam, że ktoś popycha drzwi.
- Hermiona? - spytał Harry - Nic ci nie jest?
Nie odwróciłam się i nic nie powiedziałam przez krótką chwilę. Byłam za bardzo zawstydzona.

- Mówiłam, że Eliksir Wielosokowy służy tylko do transmutacji ludzi. Na szacie Milicenty musiały być kocie włosy. - powoli się odwróciłam, odsłaniając twarz - Spójrzcie na mnie.
Ron się szczerzył.
- Ona ma ogon.
Spiorunowałam go wzrokiem, a później Martę, która chichotała unosząc się w powietrzu za chłopcami.

Najgorszy błąd mojego życia.

Perspektywa Aurory:

Wracałam do pokoju wspólnego, gdy zobaczyłam, że Harry i Ron się zatrzymali. Miałam problem z zaśnięciem, więc poszłam się przejść.

- Co to? - spytał Harry.
Próbowałam nie być za bardzo ciekawa, bo nie miałam na nich humoru, ale spojrzałam na nich.
- To woda - przewróciłam oczami - Nigdy wcześniej nie widzieliście wody?
Harry i Ron odwrócili się i stanęli twarzami do mnie, patrząc gniewnie po czym obydwoje chwycili mnie i pociągnęli za sobą. Krzyknęłam.
- Puśćcie mnie, świry! - wrzasnęłam, gdy oni praktycznie mnie ciągnęli.
Kilka razy prawie się poślizgnęłam. Weszliśmy w korytarz, a on cały był zalany.
- Co do diabła? - spytałam.
- Ble! - powiedział Ron.
Zerknęłam na niego. Był takim mięczakiem.

- Chyba Jęcząca Marta zalała toaletę. - wyjaśnił Harry.
- Ale dlaczego? - spytałam.
Wzruszył ramionami i poszliśmy do łazienki, a tam zobaczyliśmy, że wszystkie krany były odkręcone, a każdy zlew był pełny wody. Usłyszałam jęk i to oczywiście była Marta.

Podeszłam do niej, widząc ją siedzącą na brzegu parapetu. Łkała.
- Też chcecie rzucić czymś we mnie? - spytała.
- A niby w jakim celu? - spytałam i uniosłam brew.
- Skąd mam wiedzieć? - podleciała do nas - Siedzę sobie, nikomu nie przeszkadzam, aż tu ktoś dla zabawy wali książką we mnie.
Książką? Myślałam, że większość dzieciaków nawet nie wie o istnieniu Marty. Zmarszczyłam brwi i odsunęłam się delikatnie. Ona zawsze mnie trochę przerażała.

- Ale ty i tak nie czujesz żadnego uderzenia. To znaczy, wszystko przez ciebie przelatuje.
Pan Oczywisty, inaczej Ron.
- Mówisz poważnie, Ron?
- Co? - spojrzał na mnie.
Pokręciłam głową. Jest po prostu kilka rzeczy, których nie można powiedzieć do ducha.

Wtedy się rozzłościła i podleciała do nas szybko. Zaskoczyło mnie to i cofając się, potknęłam się, ślizgając się na wodzie i skaleczyłam się w nadgarstek. Roztarłam go lekko.
- No pewnie! - wrzasnęła - Więc obrzucajcie mnie książkami, bo ja nic nie czuję!
Spojrzałam na Rona, patrząc na jego wyraz twarzy. Jak widać, też był zaskoczony i wyglądał jakby miał narobić w gacie. Lekko parsknęłam, ale przerwała mi Marta, kontynuując.
- Dziesięć punktów, jak przelecą jej przez brzuch!
Wtedy uderzyła Rona ręką, sprawiając, że przez niego przeszła, a moje oczy się rozszerzyły.
- A pięćdziesiąt, jak walną ją w głowę!
Wtedy zrobiła to samo jego głowie.

Harry próbował odwrócić rozmowę na inny tor.
- Właściwie kto w ciebie rzucił?
Marta na niego spojrzała.
- Czy ja wiem? Nic nie widziałam. Siedzę w rurze odpływowej i myślę o śmierci...
Lekko zmarszczyłam nos. Czy wszystkie duchy myślą o śmierci? Wtedy wydała z siebie rozmarzony jęk.
- A tu książka przelatuje mi przez głowę.
Wtedy lekko załkała i zaczęła skomleć, gdy odlatywała. Wtedy zobaczyłam tą książkę, ale Harry podszedł i ją chwycił. Strząsnął z niej wodę, a ja wstałam, kompletnie mokra.
- Ech, obrzydliwe. - mruknęłam do siebie, wykręciłam teraz mokre i ociekające wodą szaty.

- Nie wciągajcie mnie w żadne wasze przygody! - syknęłam na nich - Na serio. Nie jestem Hermioną.
Ron na mnie spojrzał.
- Cóż, oczywiście, że nie jesteś. Jesteś jej przeciwieństwem.
Uśmiechnęłam się i zatrzepotałam rzęsami w bezczelny sposób.
- Och, wiem. A teraz, jeśli wy przegrywy pozwolicie. Wracam.
Wtedy się odwróciłam i wyszłam, słysząc, że idą za mną.
- Ty i Malfoy bylibyście świetną parą! - warknął Harry - Oboje jesteście wredni, samolubni i nic was nie obchodzi.

Zignorowałam go i zaczęłam biec w stronę pokoju wspólnego.

Ech.

Perspektywa Hermiony:

Siedziałam w skrzydle szpitalnym, wykaszlałam kilka kłaków sierści, a teraz mam nadzieję, że skończyłam. Mam swój osobisty rekord. Nie wyplułam żadnego kłaczka przez ostatnie 10 minut. Zobaczyłam Rona i Harry'ego, wbiegających z dziennikiem w ręce.
- Co to jest?
Harry wzruszył ramionami.
- Ktoś rzucił tym w Jęczącą Martę w łazience.
Pokiwałam głową i zaczęłam badać dziennik, zaraz po jego otwarciu.
- Dziennik jest podpisany - powiedziałam, gdy tylko go otworzyłam - Tom... Marvolo... Riddle.
Ron powtórzył to imię, ale jakby jako pytanie, a ja przytaknęłam. Wziął ode mnie dziennik i zbadał to imię.
- Zaraz. Nazwisko znam. Ale skąd je znam..? - spytał i myślał przez chwilę, a ja i Harry patrzyliśmy na niego zaciekawieni.

- No jasne. Zajęcia za karę. Ja miałem polerować puchary w sali nagród. Nie zapomnę, bo odbijało mi się ślimakami nad pucharem Toma.
Harry lekko zmarszczył brwi, patrząc na Rona.
- A za co ten puchar?
Ja też byłam tego ciekawa i przygryzłam wargę w zamyśleniu.
- Zdobył nagrodę pół wieku temu. Za specjalne zasługi dla szkoły.

Uniosłam brew.
- Jesteś pewien, że pół wieku temu?
- Ta. - Ron spojrzał na mnie dziwnie - Bo co?
Pokręciłam głową, wiercąc się, żeby było mi wygodnie.
- Nie pamiętasz, co powiedział Malfoy? Ostatnio otwarto komnatę...

- Pół wieku temu - wtrącił Harry - To znaczy...
- Że Tom Riddle tu był, gdy to się wydarzyło - tym razem ja mu przerwałam - A może opisał to, co widział? - spytałam, a moje oczy się rozszerzyły. Nareszcie do czegoś dotarliśmy! - I możliwe, że wiedział gdzie jest komnata, jak ją otworzyć, a nawet, co w niej mieszka. Jeśli tak, w takim razie dlaczego zostawił ten dziennik w szkole? Powiedz.
Lekko zmarszczyłam brwi.

Harry westchnął.
- Niesamowita teoria, Hermiono. Ale jest jeden problem. Tu nie ma ani jednego słowa.
Wtedy otworzył dziennik i przerzucił strony. Wszystkie kartki były, były poplamione i... puste. Żadnych słów. Zmarszczyłam brwi.
- To niesamowicie dziwne.
Obydwaj chłopcy zgodzili się ze mną, potakując.

Hm.

Przeciwna Granger (Rok 2)Where stories live. Discover now