Rozdział 25 - Rozdział Finałowy/ Niepokojące Wieści

25 3 0
                                    

Aurora

Tygodnie mijały, a ja obudziłam się w skrzydle szpitalnym. Zostałam wypuszczona przez Pomfrey, która chciała powiedzieć mi, co było nie tak, ale wiedziała, że nauczyciele też chcieli, więc nie odzywała się.

W Wielkiej Sali trwała kolacja. Miałam wielkie zaległości w lekcjach. Weszłam do Wielkiej Sali i zobaczyłam tam moją siostrę, odpetryfikowaną. Zerknęła na mnie ponad stołem, a ja spojrzałam na nią. Nie uśmiechałam się ani nic. Wszystkie emocje do niej jak na razie zniknęły. Milicenta i Pansy mocno mnie przytuliły.
- Słyszałyśmy o tym, co się znowu stało.

W ciszy pokiwałam głową i usiadłam.
- Gdzie jest jedzenie? Jestem strasznie głodna. - westchnęłam, a Malfoy na mnie zerknął.
- Dumbledore chciał wygłosić mowę, zanim zaczniemy jeść.
Jęknęłam i oparłam podbródek na dłoni. Zauważyłam, że Pansy i Draco trzymają się za ręce.
- Och! Aurora, mamy wieści. Chodzimy ze sobą!
Spojrzałam na ich dwójkę, czując, jak moje serce jeszcze bardziej się zapada.
- Wspaniale... - mruknęłam i wymusiłam uśmiech, zanim głos Dumbledore'a nie zrujnował moich myśli.

- Przed rozpoczęciem uczty, chcę was prosić o brawa dla profesor Sprout i pani Pomfrey, które przygotowały wywar z mandragor i podały każdej osobie spetryfikowanej.
Wszyscy zaklaskaliśmy, oprócz Dracon i paru innych osób.

- A ze względu na ostatnie wydarzenia, na osłodę życia, wasze egzaminy odwołuję.
Chwilę później wszyscy zawyliśmy i wiwatowaliśmy, szczerząc zęby w uśmiechu. Zobaczyłam moją siostrę, która marszczyła brwi i bezgłośnie mówiła "O nie". Znów usłyszałam, jak głos Dumbledore'a potoczył się echem po sali.
- Chciałbym również poprosić Aurorę Granger, by po uczcie, udała się do mojego gabinetu. Mamy sprawy do przedyskutowania.
Spuściłam wzrok na swój pusty talerz, czując jak przepływa przeze mnie fala strachu. Chciałam wychylić się do Malfoya po wsparcie, ale nie mogłam. Już nie.

Perspektywa Dracona:

Nie byłem szczęśliwy z bycia z Parkinson, kiedy osobą, z którą naprawdę chciałem być była... Aurora. Westchnąłem i spojrzałem na nią, martwiąc się o nią i o to, o czym Dumbledore chciał z nią rozmawiać. Wiedziałem, że po wakacjach będę musiał jakoś skończyć z Parkinson, a jeśli nie... to w przyszłym roku.

Zaczęliśmy ze sobą chodzić, gdy tylko Aurora trafiła do szpitala. Spytałem, czy chce ze mną chodzić. Może byłem samotny... może po prostu tęskniłem za faktem, że Aurora była z nami, a to, że nie mogłem trzymać jej za rękę albo nie mogłem jej przytulić, a gdy teraz o tym myślę - zrujnowałem wszystkie możliwe szanse. Wtedy przede mną pojawiło się jedzenie, więc wyrwałem swoją dłoń od Pansy, żeby wziąć jedzenie i napełnić nim sobie talerz. Cicho westchnąłem, spoglądając na Aurorę, również przyłapując ją na patrzeniu na mnie. Patrzyliśmy na siebie ponad stołem i wydawało się, że mijają lata. Uśmiechnąłem się do niej i puściłem do niej oczko. Zobaczyłem, że się zarumieniła i spuściłem wzrok na swoje jedzenie, widząc cień uśmiechu. To sprawiło, że zalało mnie szczęście. Nadal mogłem sprawić, że się uśmiecha.

Perspektywa Aurory:

Kolacja się skończyła i byłam w gabinecie Dumbledore'a, czekając aż się zjawi. Siedziałam, a moje nogi się trzęsły, gdy moje dłonie były ciasno ze sobą złączone. Wtedy zobaczyłam, że Dumbledore siada naprzeciwko mnie.
- Auroro? - odezwał się, a ja podniosłam wzrok.
- Czy to jakieś złe wieści? Zrobiłam coś źle? Spróbuję i zrobię wszystko! - zawołałam, a moje oczy wypełniły łzy.

Dumbledore potrząsnął głową.
- Nie zrobiłaś nic źle. Po prostu mamy dosyć... okropne wieści. - westchnął, patrząc na mnie współczująco z góry.

O nie. Pomyślałam. Przygryzałam wargę, niesamowicie mocno, czując, jak niepokój wypełnia cały mój organizm, a moje ręce znów zaczęły się trząść, tak jak podczas testu statusu krwi.

- Zrobiliśmy badania dotyczące twoich... konwulsji, krwotoków z nosa, pocących się dłoni, bladego wyglądu. Możesz być dobra w ukrywaniu tego przed swoimi rówieśnikami, ale jeśli chodzi o mnie, jako twojego dyrektora, lub twoich innych nauczycieli, niełatwo jest tego nie zauważyć. Dyskutowaliśmy o tym i zadawaliśmy sobie pytania, a teraz jest czas, abyśmy ci powiedzieli... i jest mi przykro, że wysyłam cię do domu z takimi informacjami, ale... stałaś się ofiarą tej magicznej legendy, o której, jak mniemam, powiedział ci Hagrid. Większość czarownic i czarodziejów dobrze przez to przechodzi. Ale ty...

Przełknęłam ślinę, a moje oczy zrobiły się wielkie, gdy przestał mówić.
- Ale ja co, Dumbledore? Ja co?! - zawołałam, przesuwając się na krawędź krzesła.

- Twoje ciało odrzuca magię i krew z wewnątrz ciebie. Zabija cię.

Stałam tam. Nie mogąc się ruszyć. Z rozszerzonymi oczami.

Co?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 18, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Przeciwna Granger (Rok 2)Where stories live. Discover now