Rozdział 17 - Szok Dla Nas Wszystkich

22 2 1
                                    

Perspektywa Aurory:

- Czysta krew.

To były jedyne słowa, które wypowiedział Knot. Te dwa słowa sprawiły, że wszystkim uczniom i nauczycielom zaparło dech w piersiach. Te dwa słowa sprawiły, że się skrzywiłam. Te dwa słowa wprowadziło wątpliwość w moje ciało. Moje dłonie znów zaczęły się trząść i złączyłam je ze sobą mocniej. Moje ręce były jedynymi częściami ciała, którymi mogłam ruszać.
- Niech ktoś zabierze tę dziewczynę z krzesła! - nakazał Knot.
Poczułam oplatające mnie ramiona, pomagające mi. To był Malfoy. Skąd wiedziałam, że to on? Jego zapach.

- No chodź - wyszeptał, gdy mi pomagał.
- Czy teraz jestem wystarczająco dobra? - wymamrotałam i spojrzałam na niego.
Utkwił we mnie wzrok tych swoich pięknych szarych oczu. A ja tylko zamknęłam oczy i słuchałam uczniów, szepczących dookoła.

"To błąd!"
"Jej bliźniaczka jest mugolaczką! Niemożliwe!"
"Wiedziałem!"
"Oszukiwała."
"Wieczna dziwaczka."
"Nic dziwnego, że to ślizgonka."

Nareszcie, pozwoliłam ciemności mną zawładnąć. Pociągnęła mnie w ten delikatny uścisk, a dla mnie, to była najbardziej pocieszająca rzecz na świecie. Czułam się, jakby upływały godziny i poczułam, że moje ciało zostało opuszczone na łóżko, ale na wygodniejsze, niż to w skrzydle szpitalnym. Byłam w moim dormitorium.
- Zajmiemy się nią, Malfoy. - ledwie usłyszałam Milicentę.

- Ta, lepiej, żeby tak było, Bulstrode - słyszałam w jego głosie zmartwienie.
Więc teraz jestem dla niego wystarczająco dobra, tylko przez test statusu krwi? To nie ma sensu, Granger. Trzymanie się za ręce? Śmiechy? Stanie blisko siebie? Trzymanie pod rękę? Bycie miłym? Mówienie ci, że nie jesteś tym, kim myślał, że jesteś? Usłyszałam, jak mruczy do mnie moje sumienie. To się nazywa udawanie. Ale to 'myślał, że jesteś' dało mi do myślenia. Czy właśnie to miał na myśli? Chciałam się obudzić i wypytać go, ale moje oczy nie chciały się otworzyć, a moje ciało nie chciało się poruszyć. Czułam się, jakby mój mózg zamarzł w lodzie i nie pozwalał mi robić nic więcej niż myśleć.

Perspektywa Dracona:

Siedziałem na swoim łóżku, gapiąc się w ścianę i nic nie mówiąc. Nikt nic nie mówił. Wiedziałem, że byli zszokowani Granger. W tym momencie, w którym o tym myślałam, Crabbe przełamał ciszę.
- Nie mogę uwierzyć, że Granger jest czystokrwista! - zawołał Crabbe.
Zabini podniósł na niego wzrok, rzucając gniewne spojrzenie.
- Wszyscy tak zakładali. Niech zgadnę, czy to znaczy, że ty, Goyle i Malfoy zaczniecie być dla niej mili?
Crabbe i Goyle zamilkli. Spojrzałem na niego i utkwiłem w nim groźny wzrok, po czym wróciłem do patrzenia na ścianę. Martwiłem się o nią. Może legenda była prawdziwa i może to przydarzyło się Granger. Oczywiście nie szlamowatej Granger.

Zabini tylko westchnął i spojrzał na nas.
- Poważnie, test statusu krwi nie powinien decydować o tym, jak traktuje się innych!
Nott spojrzał w górę i prychnął.
- Szczerze, Zabini, to ma. Nigdy nie byłem pewny dlaczego 'mugolaczka' była tu przydzielona. Wiedziałem, że coś było nie tak.
- Mogła być! - przewróciłem oczami - Myślę.

- O Graaaaaaaaaaanger. - powiedział Nott, irytującym głosem.
Chwyciłem poduszkę i rzuciłem nią w niego, trafiając w głowę.
- Nie, Nott. A teraz się zamknijcie!
Mamy w naszym systemie nerwowym dużo nerwów, a on grał mi na tym bardzo bardzo bardzo BARDZO ostatnim.

- Lubisz ją, nie? - spytał Goyle.
- Nie, nie lubię, Goyle. - odwarknąłem.
Zabini parsknął.
- Och, a właśnie, że tak. Zanim zrobili testy, stary. Trzymaliście się za ręce i byłem zdziwiony, że tak długo udało ci się ukrywać to przed Parkinson. I to było dość obrzydliwe.
Spojrzałem na Zabiniego i posłałem mu krzywe spojrzenie.
- Jesteś po prostu rozgniewany zeszłym rokiem, kiedy właściwie dała ci kosza!
Zabini się wzdrygnął i odwrócił wzrok, patrząc gniewnie w swoją książkę. Uderzyłem go w czuły punkt, ale szczerze, nie obchodziło mnie to. Nott, Crabbe i Goyle wyli ze śmiechu, ale ja ich zignorowałem, a oni wkrótce skończyli.
- Granger nic nie będzie, Malfoy. - uspokoił mnie Crabbe.
Chrząknąłem. Mam nadzieję.

Wtedy wróciłem myślami do obwiniania mnie o lubienie Granger. Cicho parsknąłem do siebie. Fakt, jakoś mi na niej zależało, chciałem, żeby była bezpieczna, szukałem jej wzrokiem, a czasami miałem ją w dupie. Ale tak właśnie postępuje ślizgon do kolegów z klasy. Nie lubię Granger. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek miał lubić. Poczułem, że coś w mojej głowie śmieje się ze mnie, nieprzekonane. Przewróciłem oczami.

- Czy jestem wystarczająco dobra? - znowu usłyszałem jej głos w mojej głowie. Byłem zaskoczony, że to powiedziała. Dlaczego miałaby o to pytać? Skrzywiłem się i ukryłem twarz przed czwórką chłopaków, odwracając się, żeby być do nich plecami. Westchnąłem.

Granger, zawsze byłaś wystarczająco dobra...

Przeciwna Granger (Rok 2)Where stories live. Discover now